Zaświadczenie wydawane jest od ręki, a zainteresowanie jest tak duże, że wydłużono obsługę mieszkańców. We środę i czwartek w punkcie przy alei Powstania Warszawskiego, w Nowej Hucie na osiedlu Zgody oraz przy ulicy Wielickiej takie wnioski można składać od 7:40 do 18.
Mimo wielu chętnych kolejki idą całkiem sprawnie:
Mam numerek 155, więc muszę być czujny. Dowiedziałem się przez internet, koledzy studiujący w Krakowie też tak robią. Rodzice pojechali do sanatorium, też wzięli stąd zaświadczenie i głosują w Krynicy.
Do niedzieli w Krakowie wydano ponad 6 tysięcy zaświadczeń, o 1400 więcej niż w 2019 roku. To absolutny rekord, a wynik będzie jeszcze wyższy.
Tomasz Popiołek, dyrektor Wydziału Spraw Administracyjnych krakowskiego magistratu przypomina, że zaświadczenie można otrzymać w dowolnie wybranym urzędzie w Polsce. Nie ma rejonizacji, wystarczy mieć ze sobą dokument tożsamości i podać podstawowe dane:
Wniosek składamy w formie papierowej i załatwiamy sprawę przy okienku, przy którym ta usługa jest realizowana w urzędzie.
Zaświadczenia nie można jednak zgubić, ponieważ bez niego nie zagłosujemy w żadnym lokalu wyborczym, nawet w miejscu swojego zameldowania.
Doktor Łukasz Stach z Uniwersytetu Jagiellońskiego przyznaje, że duże zainteresowanie głosowaniem poza miejscem zameldowania może wynikać z większej świadomości wyborców, ale równie dobrze może być także efektem większej mobilności społeczeństwa i weekendowych wyjazdów z bliskimi.
Zdaniem politologa większa frekwencja u wszystkich grup wiekowych nie powinna zmienić znacząco wyniku wyborów. Inną sytuacją byłaby mobilizacja jednej konkretnej grupy.
Młode osoby z dużych miast. Wtedy może skorzystać z tego Lewica, Koalicja Obywatelstwa, Trzecia droga i paradoksalnie Konfederacja.
Akcji profrekwencyjnych nie brakuje. Do wyborów zachęcają organizacje i stowarzyszenia, partie opozycyjne jak i partia rządząca. Za największą frekwencję przewidziano nawet nagrody z budżetu państwa, ale tylko dla gmin do 20 tysięcy mieszkańców:
Z badań wynika, że jeszcze w tych mniejszych gminach poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości jest większe i mobilizowanie mieszkańców do udania się na wybory działa na korzyść Prawa i Sprawiedliwości stąd tez tego typu pomysły. Nie oszukujmy się, bardziej sprawiedliwe byłoby, aby każda z gmin, gdzie mamy jakąś rekordową frekwencję, mogłaby liczyć na jakiś bonus.
Sondaże pokazują, że tym razem udział w wyborach parlamentarnych może być o kilka punktów procentowych wyższy niż w 2019 roku, gdy wyniosła ona 62.7%. Zdaniem Stacha takie badania mają jednak duży błąd pomiarowy, a przy brutalnej kampanii rośnie grupa osób zmęczonych polityką, która w najbliższą niedzielę może po prostu zostać w domu.