"Dziś to przyjemny skwer, gdzie spotykamy się przy drzewie pamięci Tadeusza Pankiewicza. Ale w czasie istnienia getta przychodzili tu Żydzi, bo był tu kawałeczek zieleni, nieba, czegoś normalnego" - przypomniała podczas piątkowej uroczystości Elżbieta Kusina z Federacji Stowarzyszeń Przewodnickich.
80 lat odbyła się pierwsza deportacja Żydów z krakowskiego getta do obozu zagłady w Bełżcu. Wśród nich była Irena Halpern, która jednak - dzięki pomocy Pankiewicza - ocalała z Zagłady, a po latach, w 1984 r. osobiście zasadziła drzewo oliwne w Alei Sprawiedliwych w Instytucie Yad Vashem, ku pamięci krakowskiego aptekarza.
Teraz, w miejscu, gdzie działała słynna apteka, przy Placu Bohaterów Getta, stanął kolejny żywy pomnik jego pamięci, czyli drzewo platan. Kusina przypomniała, że to właśnie budynek, w którym obecnie działa jeden z oddziałów Muzeum Krakowa, a który był kiedyś miejscem pracy Pankiewicza, stanowił miejsce, "gdzie w czasie wojny Żydzi znajdowali dobre słowo, które w tych okrutnych czasach miało niesamowitą wartość".
"Drzewa są wyjątkowym symbolem; my, ludzie odchodzimy, a one żyją dłużej, pozostają i snują dalej tę opowieść. I taką opowieść będą też snuli krakowscy przewodnicy, którzy zyskali kolejne miejsce do wspominania człowieka wyjątkowego, który w czasie istnienia getta pomógł wielu Żydom. A robił to z pobudek ludzkiego serca, które biło i widziało tę okrutną rzeczywistość" - oceniła Kusina.
Postać niezwykłego aptekarza, w liście odczytanym podczas uroczystości, wspominała córka ocalonej Ireny Halpern. "Tadeusz Pankiewicz był dla niej bohaterem; często przychodziła do Apteki pod Orłem po leki, gdy w 1940 roku opiekowała się starszymi rodzicami" - przypomniała Maya Cinowiec Goldenberg.
"Mama nie wspominała wiele o latach wojennych. Tu, w Izraelu, rodzice ocaleni bardzo chronią swoje dzieci - drugie pokolenie, i nie opowiadają im wiele o tragicznych wydarzeń i cierpieniu, jakiego doznali; o obozach koncentracyjnych, pracy, zagładzie i sieroctwie. Ale w domu moich rodziców w Hajfie był jeden wyjątek - od najmłodszych lat słyszałam tylko jedno: Tadeusz Pankiewicz. Nazywaliśmy go bohaterem, który uratował mamę" - wspominała Cinowiec Goldenberg.
Jak podkreśliła, w 1942 r. młoda Irena Halpern zaryzykowała i - wykorzystując nieuwagę SS-manów - schroniła się w aptece, gdzie ukrywała się do końca akcji wysiedleńczej. "Dziś, w XXI w. trudno zrozumieć, dlaczego nieżydowski farmaceuta uratował żydowską dziewczynę. Ryzykował przecież życie swoje i swojej rodziny, a także aptekę, do której przychodzili wszyscy potrzebujący pomocy" - oceniła córka ocalonej.
Napisała także, że kiedy sama miała pięć lat, Pankiewicz odwiedził jej rodzinny dom w Hajfie, a później jej matka zwróciła się do Yad Vashem, by nagrodzić go Medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata. "Nieustannie utrzymywali ze sobą kontakt, pisząc do siebie listy. Mama odwiedzała Kraków niemal co roku - tutaj zostawiła swoje serce i do końca życia mówiła po polsku. Tadeusz był jej rodziną, bohaterem; do ostatnich chwil swojego życia była mu za nie wdzięczna" - podkreśliła Cinowiec Goldenberg.
"Wszystko, co mogę dziś powiedzieć, to jedynie to, że tacy ludzie jak Tadeusz Pankiewicz po prostu czynią nasz świat lepszym. Był uosobieniem współczucia, człowieczeństwa i dobroci. Nigdy nie zapomnimy" - podsumowała córka Halpern