Do porozumienia mogło dojść już w poniedziałek podczas spotkania przedstawicieli obu stron. Władze uczelni jednak stwierdziły, że uniwersytet "nie jest od zajmowania stanowisk politycznych" i nie spełni żądania studentów. Ci nie kryją oburzenia.
Uniwersytet nie miał takiego problemu, jeśli chodzi o inwazję Rosji na Ukrainę
– mówi jeden z protestujących studentów.
Nie dowiedzieliśmy się też, dlaczego podpisano umowę z Uniwersytetem Hebrajskim, który znajduje się na ziemiach nielegalnie wywłaszczonych od Palestyńczyków
– dodaje drugi.
Przypomnijmy: studenci z grupy Akademia dla Palestyny rozpoczęli strajk okupacyjny 25 maja, domagali się od władz UJ stanowczego potępienia działań zbrojnych Izraela w Strefie Gazy i zerwania kontaktów (współpracy) z tym państwem. Protestujący weszli do budynku Collegium Broscianum i zostali tam na noc. Na płocie przy ul. Grodzkiej wywiesili transparenty i palestyńskie flagi. Władze uczelni zdecydowały wtedy o zamknięciu bram prowadzących na plac przed Collegium Broscianum ze względów bezpieczeństwa. Jacek Popiel, rektor UJ, przypomniał strajkującym, że kilka dni wcześniej napisał już list otwarty i wyraził „sprzeciw wobec wszystkich zdarzeń, których bezpośrednią ofiarą jest ludność cywilna".
Władze uczelni tłumaczą, że nie mogą popierać jednej ze stron konfliktu, bo to "jest sprzeczne z ideą uniwersytetu". Nie wiadomo kiedy będą kolejne rozmowy. Porozumienie między uczelnią a studentami i tak nie zakończy strajku. Będzie trwał - jak oznajmili studenci - do chwili kiedy zakończą się podobne protesty w innych częściach kraju, między innymi w Uniwersytecie Warszawskim.
- Zależało nam na pierwszej od 17 dni dyskusji na temat naszych postulatów, jednak dyskusję uważamy dziś za bezowocną i bezcelową – tłumaczy protestująca studentka.