Zaczyna się od sceny z "Wyzwolenia" Stanisława Wyspiańskiego. To oczywiste nawiązanie do legendarnego spektaklu Starego Teatru z 1974 roku. Przez głos Konrada (Radek Krzyżowski) w pewnym momencie przebija się nawet głos samego Jerzego Treli, legendarnego Konrada z inscenizacji Konrada Swinarskiego.
Od pierwszych minut spektaklu Skrzywanka, jesteśmy wśród mitów, symboli, czasem relikwii, a może i upiorów. Tych rzecz jasna narodowych, ale i teatralnych. Któż z bywalców Starego nie westchnął choć raz (a najpewniej wiele razy) do bezpowrotnie minionego, "złotego wieku" tej sceny? Gest jest znaczący, "Wyzwolenie" "ikoniczne", ciężar cytatów odpowiedni do wagi premiery. "Teatr narodu, sztuka, polska sztuka! Chcemy go stroić, chcemy go malować, chcemy w teatrze tym Polskę budować!". I tak przez pierwsze kilkanaście minut.
A dokładnie przez około 17 minut, bo tyle w spektaklu Skrzywanka trwa scena z "Wyzwolenia". Za chwilę, podczas terapeutycznej, zbiorowej sesji, o te kilka minut więcej lub mniej, toczyć się będą dysputy. Każdy zresztą zapamięta je inaczej, nic dziwnego. Zanim zostanie przerwane, "Wyzwolenie" buzuje od niepokojącej muzyki, narodowych barw oraz wszechobecnej czerni: w żałobnych draperiach (jak z obciachowego zakładu pogrzebowego), w kostiumie Muzy (Dorota Segda) - trochę Marsylianki, trochę prowokującej wampirzycy.
Jaki byłby to spektakl, gdyby aktorzy "naprawdę" zagrali go do końca? Tego się nie dowiemy, ale mógłby nie mieć najlepszych recenzji: dość pompatyczny, jakby "przesterowany", choć i trochę ironiczny, zagrany szerokim gestem.
Rozważania te są właściwie bez znaczenia, albowiem po 17 (circa) minutach zaczyna się zamach. O upływie czasu informuje nas tablica z elektronicznym zegarem. Pytacie, kto i dlaczego, 21 marca 2025 roku zaatakował widzów i aktorów Starego Teatru? Zdradzę tylko, że wbrew pozorom, jest to jedno z tych pytań, które w gruncie rzeczy mało obchodzą twórców tego spektaklu.
Pytacie, czy do teatru wbiegają teraz zamaskowani i uzbrojeni bandyci, czy padają strzały, ściele się trup? Cóż, niektórzy będą rozczarowani: zupełnie jak w greckiej tragedii, o najstraszliwszych wydarzeniach w opanowanym przez terrorystów gmachu opowiada nam "posłaniec" - zawieszony na scenie ekran transmituje program fikcyjnej stacji informacyjnej, działającej w trybie "breaking newsa".
Widzimy to, co dzieje się na zewnątrz: policję otaczającą gmach, tłumy gapiów, przygnębione twarze przechodniów. Zamach sprawia, że słupki oglądalności skaczą w górę, ale jego przebieg pozostanie tajemnicą. Na ekranie pojawia się telewizyjny reporter Sławek Mokrzycki, profesjonalnie przygnębiony, ale i podekscytowany. Pewnie dlatego, z emocji myli "Wyzwolenie" z "Dziadami". Ta część spektaklu staje się niepokojąco infantylna, wygenerowane przez AI filmiki zaskakująco surowe, treści serwowane przez stację naiwne.
Filmowa relacja o zamachu jest teatralną "mistyfikacją" szytą wyjątkowo grubym ściegiem, bliską grotesce - może to ostrzeżenie, by zachować dystans, a może już sugestia, że najbardziej ordynarny fake news czy wyprodukowany w technologii deepfake filmik, może w niedalekiej przyszłości stać się czyimś katechizmem?
Niespodzianki nie było. "Zamach na Narodowy Stary Teatr. Narodziny narodu" -pierwszy spektakl Jakuba Skrzywanka na narodowej scenie, jest jak kronika zapowiedzianych śmierci: wiadomo było, że zamach się zdarzy, oczywiste, że wielu go nie przeżyje. Ale odpowiedzią na śmierć, zawsze powinno być życie, przekonują twórcy.
Jeśli lubicie żenadę, twórcy od niej nie stronią. W następnej odsłonie Stowarzyszenie Rodzin i Bliskich Ofiar Zamachu na Narodowy Stary Teatr w rocznicę wydarzeń organizuje akademię pod hasłem "Nie jesteś sam". Jest terapia dla wszystkich, są pieśni, pojawia się prezes, ocaleniec i konferansjer (w jednej osobie Grzegorz Mielczarek). Tu już nie da się nie zauważyć, że medialna rzeczywistość po katastrofie smoleńskiej była dla twórców inspiracją. Jest i śmiesznie i strasznie. Ale nie jest to spektakl o katastrofie prezydenckiego Tupolewa - to opowieść o tym, jak pracują trauma i pamięć, jak zabójcza może być wielokrotnie powtarzana fikcja, podsycana politycznymi intencjami.
Spektakl zaczyna się i kończy sceną "teatru w teatrze". Bo gdzie, jak nie właśnie tutaj, na narodowej scenie mają toczyć się spory o społeczny porządek, zasady, wartości - zdają się pytać twórcy. Przesłanie trochę razi dydaktyzmem, ale bronią go aktorzy - w tej scenie Segda, Krzyżowski i reprezentujący młode pokolenie Kamil Pudlik (zabawna postać aktorskiego przedstawiciela pokolenia Z). Po kilku latach od wydarzeń 21 marca 2025 roku, w teatrze powstaje okolicznościowe przedstawienie na temat zamachu, klamra domykająca kompozycję (jest kunsztownie szkatułkowa). Reżyser (Łukasz Stawarczyk) prowadzi próbę. Do mieszkania matki zamordowanego aktora, tuż po zamachu przychodzi kolega (tak się składa, że to ten sam aktor narodowej sceny, który 21 marca 2025 odtwarzał rolę Konrada). Jemu udało się uciec z teatralnego piekła, starsza pani nic jeszcze nie wie o śmierci syna. Teraz się dowie. Napięcia zawarte w tej scenie są ogromne: poprzez gwiazdorskie ambicje, popisy, wyzierające przez zawodową uprzejmość kompleksy, fanfaronadę, po wyrzuty sumienia, ból, krzyk (a wcześniej gardłowe ryki reżysera, na zachętę). W tym gęstym koktajlu emocji pojawia się też wyzwolenie, autentyczne wyzwolenie od cierpienia i traum, tym razem bez dużej litery.
Ostatnie chwile "Zamachu..." uderzają w wizjonerskie tony. To ocierająca się o kicz scena wizji (cudowna Segda), niczym z postapokaliptycznego filmu. Albo futurystycznej gry komputerowej, z wielkim, płonącym słońcem w centrum. Poetycki obraz przemiany: powstania i zaćmienia, mroku i odrodzenia. I jeszcze teatrologiczny przypis: okno, jak z "Dziadów" Swinarskiego, zamaszyście otwarte przez aktorkę na plac pod teatrem. Haust powietrza, głęboki oddech. Zaufacie artystom, uwierzycie teatrowi?
"Zamach na Narodowy Stary Teatr. Narodziny narodu"
Premiera 21 marca 2025, Duża Scena NST
Obsada:
Iwona Budner
Aldona Grochal
Katarzyna Krzanowska
Dorota Segda
Karolina Staniec
Zbigniew W. Kaleta
Radosław Krzyżowski
Paweł Kruszelnicki
Grzegorz Mielczarek
Przemysław Przestrzelski
Kamil Pudlik
Łukasz Stawarczyk
Twórcy:
Jakub Skrzywanek Koncepcja i reżyseria
Jan Czapliński, Jakub Skrzywanek Scenariusz
Dorota Semenowicz Współpraca dramaturgiczna
Natalia Mleczak Kostiumy, scenografia i aranżacja przestrzeni
Aleksandr Prowaliński Reżyseria światła i aranżacja przestrzeni
Karol Nepelski Muzyka
Agnieszka Kryst Choreografia
Natan Berkowicz Video
Natalia Szczypiór, AST Kraków Asystentura studencka
Max Nowotarski, AST Kraków, JAMU Brno Asystentura studencka
Zbigniew S. Kaleta Inspicjent