Urzędnicy mówią wprost: projekt nowego planu powstał, bo tego życzyli sobie radni. "Obowiązujący plan umożliwia rozwój i ochronę tego terenu. Był to plan, który sporządzało się przez 6 lat - było wiele kwestii spornych, z trudem godziliśmy interesy mieszkańców i inwestorów. Jesteśmy sporządzani ten plan wobec regulaminu, który każe nam wykonywać uchwały Rady Miasta" - powiedziała Maria Kaczorowska z Wydziału Planowania Przestrzennego krakowskiego magistratu.

Projekt nowego planu wprowadza za to możliwość organizowania wystaw lub niewielkich imprez kulturalnych na bulwarach na przykład w rejonie Muzeum Manggha. Zaskoczenia tym, że projekt nowego planu zawiera zaledwie kosmetyczne zmiany w stosunku do poprzedniego planu miejscowego nie kryje Iwan Smanio właściciel nieczynnej plaży na bulwarze Wołyńskim. Jak mówi, impas w tej sprawie trwa już 4 lata, a nowy plan zagospodarowania mógł go przełamać, dopuszczając istnienie obiektu w takim kształcie, w jakim już działał. "Nowy plan miał usunąć błędy poprzedniego.  W związku z powyższym rozumiem, że dla miasta obecna sytuacja jest pożądana" - komentuje Ivan Smanio. 

Tymczasem władze miasta cały czas naliczają właścicielowi plaży kolejne kary, których suma przekroczyła milion złotych. W sądzie toczy się też kilka spraw o egzekucję tych pieniędzy. W gronie rozczarowanych są też krakowscy armatorzy, którzy chcieli, aby nowy plan poszerzył możliwość cumowania barek w rejonie Wawelu i ustanowił nowe wielkości jednostek cumujących przy bulwarach uwzględniając te, które już tam są. Aleksander Staszczyk - doradca Stowarzyszenia Armatorów i Inwestorów Dorzecza Wisły - zarzuca, że urzędniczka przygotowująca projekt nie próbowała nawet konsultować się z właścicielami barek. "Będziemy wnosić uwagi do projektu oraz prośby, by urząd nie tworzył tego, co im się wydaje, ale by brano pod uwagę zdanie ludzi, którzy mają o tym pojęcie" - ocenia Aleksander Staszczyk.  

Jego argumenty dotyczą również wspomnianej już plaży. Armatorzy zaproponowali miastu, że spłacą długi poprzedniego właściciela, zapłacą mu za wykup tego, co z plaży zostało i odnowią to miejsce w taki sposób, aby mieszkańcy i turyści mogli ponownie z niego skorzystać. Jak mówią przedstawiciele inwestora - to wymaga jednak sporej pracy i nakładów pieniężnych. 

"Budynek trzeba rozebrać. A nowy budynek musi zostać wkopany na poziomie 1,5 m w głąb gruntu. To już kosztowna inwestycja, bo trzeba zadbać, by budynek zabezpieczono przed zalaniem w trakcie ewentualnej powodzi" - mówi Marcin Kukułka - szef firmy Wotel, która prowadzi negocjacje w imieniu inwestora. Dodał, że w tym momencie trwają trójstronne rozmowy z miastem i poprzednim właścicielem plaży. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem i uda się przerwać impas - to plaża w nowej formie mogłaby ruszyć w przyszłym sezonie.

Nowy plan zagospodarowania bulwarów będzie teraz musiał przejść przez szereg konsultacji, aby następnie trafić pod głosowanie w czasie sesji Rady Miasta.

 

 

(Joanna Orszulak/ew)