Trzy dni po tym zajściu 20-letni Georgii Stanishewski opowiada spokojnie, ale wciąż wstydzi się, że został tak potraktowany. Do sklepu wszedł, aby kupić czekoladki dla siostry, która tego dnia miała urodziny. Płacąc za zakupy, skorzystał z dostępnej w markecie kasy samoobsługowej i wyszedł w stronę przystanku.
- Zostałem powalony na ziemię. Pan się nie przedstawił, nie powiedział nic. Pytałem, o co chodzi, mówiłem, że mam paragon. On zaczął zakładać na mnie kajdanki. Jak miałem zablokowane ręce, powiedział - zamknij się Ukraińcu. Chodziło o narodowość. Zalał mi cała twarz gazem pieprzowym. Pchany przez niego trafiłem do jakiegoś pomieszczenia w Biedronce - mówi 20-latek.
Młody mężczyzna ma polskie obywatelstwo. Kilka lat temu wraz z rodziną opuścił Rosję i przyjechał do Polski. Tu skończył liceum, a teraz studiuje. Georgii wyjaśnia, że w sklepie pokazał paragon, ale ani ochroniarz, ani wezwana kierowniczka nie przeprosili go za tę sytuację. Na miejsce wezwał policję, która spisała dane uczestników zajścia i kazała złożyć zawiadomienie. Teraz sprawa jest analizowana.
- Zatrzymany 20-latek czuł się napadnięty. Ochroniarz tłumaczył, że zareagował na kradzież sklepową, wybiegł na ulicę i wołał do niego. 20-latek nie reagował i dlatego ochroniarz użył siły. Pytanie, czy środki były adekwatne. Będziemy to wyjaśniać - mówi Sebastian Gleń z małopolskiej policji.
Mundurowi sprawdzą też, czy doszło do przestępstwa znieważenia na tle narodowościowym. Rzecznik policji nie chciał jednak odpowiedzieć na pytanie dlaczego zawiadomienie o napaści przyjęto dopiero dwa dni po zajściu, kiedy w sprawie interweniował prawnik uczelni, na której studiuje 20-latek. Do sprawy tej brutalnej interwencji odniosła się firma zatrudniająca ochroniarza. Przedstawiciele agencji nie zdecydowali się na rozmowę, przesłali pisemne oświadczenie.
"W imieniu firmy Argus chcielibyśmy przeprosić państwa oraz państwa klienta za zachowanie pracownika naszej firmy. Ustaliliśmy, że przekroczył swoje uprawnienia oraz nie dostosował się do obowiązujących w państwa sklepie zasad. W związku z tym w trybie natychmiastowym rozwiązaliśmy z nim umowę" - czytamy.
Na nagranie nie zgodzili się również przedstawiciele Biedronki, którzy wyjaśnili, że oni również przygotowali pisemne stanowisko. "Od momentu otrzymania pierwszego sygnału gruntownie analizujemy tę sprawę, nadając jej wyjaśnieniu absolutny priorytet. Wyrażamy ubolewanie zdarzeniem, które nigdy nie powinno mieć miejsca. Kierujemy najgłębsze przeprosiny do naszego klienta. Nie ma i nie będzie naszej zgody na takie zachowanie, a pracownik zewnętrznej agencji ochrony Argus nigdy więcej nie będzie pracował w naszych sklepach" - napisano w oświadczeniu.
Georgii zaznacza, że przeprosiny i refleksja przyszły zbyt późno i podkreśla, że całe zajście mogło skończyć się znacznie gorzej. "Dobrze, że sprawa została nagłośniona. Ludzie zareagowali i mi pomogli. Ten pan został zwolniony i nikogo już nie skrzywdzi. Ja nie mam astmy czy alergii. Łagodnie to przetrwałem. Osoba o gorszym stanie zdrowotnym mogłaby ponieść drastyczne skutki" - dodaje. 20-latek czeka teraz na wyniki działań policji.
Skontaktuj się z Radiem Kraków - czekamy na opinie naszych Słuchaczy
Pod każdym materiałem na naszej stronie dostępny jest przycisk, dzięki któremu możecie Państwo wysyłać maile z opiniami. Wszystkie będą skrupulatnie czytane i nie pozostaną bez reakcji.
Opinie można wysyłać też bezpośrednio na adres [email protected]
Zapraszamy również do kontaktu z nami poprzez SMS - 4080, telefonicznie (12 200 33 33 – antena,12 630 60 00 – recepcja), a także na nasz profil na Facebooku oraz Twitterze.
Joanna Orszulak/ko