Taternicy to mało doświadczeni wspinacze - tuż po kursach - dlatego gdy nie wrócili do schroniska we wskazanym przez siebie terminie wszczęto alarm. W środę, od samego rana, ratownicy TOPR i słowacka Horska Służba przeszukiwała wytypowany rejon w Tatrach - ale bezskutecznie. W końcu na centralę TOPR zadzwonił personel schroniska w Morskim Oku z informacją, że młodzi ludzie cali i zdrowi pojawili się w budynku. Mężczyźni zgubili drogę i zeszli do Szczyrbskiego Plesa a stamtąd transportem kołowym przekroczyli granicę na Łysej Polanie i dotarli do Morskiego Oka.

Witold Cikowski dyżurny ratownik TOPR zastrzega, że nieodpowiedzialni taternicy i tak najprawdopodobniej poniosą konsekwencje swojego zachowania - w akcję poszukiwawczą była bowiem zaangażowana słowacka Horska Służba, która wystawia za swoje działania słone rachunki .

Posłuchaj: []

W tatrzańskich schroniskach znajdują się specjalne księgi wyjść, w których taternicy - dla własnego bezpieczeństwa - wpisują plan drogi wspinaczkowej, na którą się udają i tzw godzinę alarmową, po upłynięciu której służby ratunkowe powinny ich zacząć szukać.


Przemysław Bolechowski/kp