Radio Kraków
  • A
  • A
  • A

Balcerowicz: "Krakowska oświata? Czas przestać udawać Greka"

  • Kraków
  • date_range Środa, 2013.01.23 16:10 ( Edytowany Poniedziałek, 2021.05.31 02:51 )
"Mam nadzieję, że z tego krzyku wyjdzie wreszcie jakaś reforma, dzięki której będziemy marnować mniej pieniędzy na oświatę a poziom edukacji się nie obniży" - tak prof. Leszek Balcerowicz sokmentował przymiarki do reformy oświaty w Krakowie. W programie O tym się mówi przyznał też, że nie tylko nacisk na władze centralne jest konieczny, trzeba także łączyć i przekształcać szkoły.


ROZMOWA JACKA BAŃKI Z PROF. LESZKIEM BALCEROWICZEM


Jacek Bańka: Kraków chciałby skarżyć skarb państwa o to, że musi dokładać do tych wydatków, które należą do administracji państwowej. Można sobie taką skargę i ewentualną wygraną wyobrazić?
Prof. Leszek Balcerowicz: Nie mogę się wypowiadać za sądy. Na szczęście w Polsce mamy niezależność władzy lokalnej, niesłusznie nazywanej samorządową. Bo to jest lokalna władza państwowa różniąca się od centralnej władzy państwowej. Mamy niezależne sądy i to jest bardzo dobrze dla ustroju. Jaki będzie rezultat? Tego nie wiem. Po pierwsze trzeba pamiętać, że problemy złego wydatkowania pieniędzy, albo wyboru spektakularnych projektów pod publiczkę żeby wygrać wybory, nie koncentrują się wyłącznie na szczeblu państwowym ale także na szczeblu lokalnych. Sam jeżdżąc po Polsce miałem okazję zobaczyć wiele obiektów pod publiczkę, do których teraz trzeba dopłacać.
Do oświaty trzeba w Krakowie dopłacać. Samorządy chcą szukać oszczędności poprzez zamykanie szkół, poprzez ich łączenie. Gdzie tkwi problem? We władzy lokalnej czy w wielkości subwencji państwowej?
- Myślę, problem jest tu i tu. Po pierwsze władza państwowa nie podjęła żadnych reform, dzięki którym można by wydać mniej pieniędzy bez pogarszania jakości oświaty. Co gorsza, na szczeblu centralnym w ciągu ostatnich 5 lat na mocy ustaw czy wręcz bez ustaw podwyższano systematycznie płace nauczycieli, bez jakiegokolwiek powiązania z reformą i zachowując kuriozalne rozwiązania, na przykład w Karcie Nauczyciela. Rezultat jest taki, że bez żadnych reform wydajemy 6 mld rocznie, tylko na ten cel. Liczba uczniów w Polsce spada, ze względu na demografię, ale liczba nauczycieli pozostaje nie zmieniona . To jest decyzyjne marnotrawstwo. Skutki tego spadają w dużej mierze na władze lokalne. Tyle tylko, że władze lokalne mogły wcześniej temu zaradzić, mogły wcześniej starać się przekształcać szkoły, mogły i wcześniej te szkoły łączyć. Niektóre to robiły, inne nie. Te, które tego nie robiły udawały świętego Mikołaja na szczeblu lokalnym. Teraz jak się problemy skoncentrowały, to podnosi się krzyk. Mam nadzieję, że z tego krzyku wyjdzie wreszcie jakaś reforma, dzięki której będziemy marnować mniej pieniędzy na oświatę a poziom tej oświaty się nie obniży.
Kraków poprzez zamknięcie kilkunastu szkół, chciałby zaoszczędzić nieco ponad 5 mln. To chyba kropla w morzu...
- Ja nie jestem w stanie bardziej szczegółowo wypowiadać się na temat planów racjonalizacji, bo nie badałem tego tematu. Mogę tylko powiedzieć, że w wielu miejscach w Polsce, pewnie i w Krakowie jest dużo do zrobienia. Oprócz potrzebnego naciskania na władzę centralną, żeby wreszcie przeprowadziła reformę, to co mnie dziwi, to fakt, że od wielu miesięcy trwają rozmowy w trójkącie MEN, przedstawiciele samorządów, przedstawiciele związków zawodowych i z tego nic nie wynika. To trwa i trwa. Diagnoza była oczywista przed tymi rozmowami a jak na razie, wedle mojej wiedzy, nie ma konkretnych propozycji. Nie wiem, czy to jest udawanie Greka na szczeblu centralnym, czy może potrzebne są większe naciski ze szczebla lokalnego na szczeble centralne, żeby wreszcie zaczęto dbać o publiczne pieniądze.
Jak rozumiem, Pana zdaniem, zmiany w karcie nauczyciela są konieczne...
- Nie tylko o tym mówimy. Karta nauczyciela jest tylko symbolem. Przecież istnieją niespotykane szerzej w Europie rozwiązania dotyczące urlopów wypoczynkowych. System awansu jest taki, ze szybko osiąga się najwyższy szczebel i potem nie ma już żadnych bodźców by nauczyciel poprawiał jakoś swojej pracy. Podwyżki nie były powiązane z jakimikolwiek korzyściami dla uczniów. Tu jest mnóstwo do zrobienia, bez szkody dla jakości oświaty, a może nawet z korzyścią. Zachęcałbym władze lokalne, by przekształcać co się da w granicach prawa i jednocześnie mocniej naciskać na szczebel centralny, żeby wreszcie podjął decyzje, które są w interesie rozwoju gospodarczego Polski.
Opozycja mówi: "To jest kwestia subwencji i należy ją podnieść a z drugiej strony wykorzystać niż demograficzny do podniesienia jakości kształcenia. Nie szukać oszczędności lokalnych i nie zamykać szkół"...Jak pan to skomentuje?
- Mam wrażenie, ze opozycja udaje Greka. Grecy tez udawali Greka przez długi czas, aż dorobili się katastrofy. Politycy opozycji w ogóle nie mówią skąd wziąć pieniądze. Mamy niezdrową sytuację w finansach publicznych. Dług publiczny rośnie, deficyt jest ciągle duży, a oni w ogóle abstrahują od podstawowych zagrożeń. To jest po prostu nieodpowiedzialna opozycja. Po drugie: Sugerują, że jak się zmniejsza liczba uczniów w przeliczeniu na nauczyciela, to zawsze wynikają z tego korzyści dla jakości nauczania. Wedle dostępnych i znanych mi danych, tak wcale nie jest. Badania Banku Światowego pokazują, że jakość oświaty nie jest wrażliwa na liczbę uczniów, oczywiście tak, jeżeli się przekroczy bardzo dużą liczbę, ale u nas tak nie jest. To są dwie iluzje: chowanie głowy i nakłanianie innych ludzi, żeby też schowali głowę w piasek, czyli tak jak w Grecji.

Wyślij opinię na temat artykułu

Komentarze (0)

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię