Demontaż bagażników - jak dowiedziało się Radio Kraków w krakowskim MPK - spowodowany jest tym, że przestały cieszyć się popularnością. Jest też drugi powód: "Jak te bagażniki się pojawiały, to uchwała RMK zabraniała przewozu rowerów wewnątrz pojazdów. Zmieniło się to w 2008 roku. Teraz każda osoba może z rowerem bez żadnych przeszkód wejść do autobusu lub tramwaju" - wyjaśnia Marek Gancarczyk z MPK. Jak dodaje rzecznik prasowy MPK, kierowca ma prawo odmówić wejścia rowerzyście, jeśli jego jednoślad jest brudny lub w autobusie albo w tramwaju panuje duży tłok.
Tłok w komunikacji miejskiej to akurat często spotykane zjawisko. Do tego trudno sobie wyobrazić dużą, rodzinną wycieczkę rowerową, która z rowerami wsiada do pojazdu. Wielu krakowian - przez grzeczność - nawet nie próbuje wchodzić do komunikacji miejskiej z rowerem. Dlatego zdaniem Marcina Dumnickiego ze stowarzyszenia Kraków Miastem Rowerów - bagażniki powinny wrócić.
"Takie bagażniki zewnętrzne przydają się w liniach aglomeracyjnych, szczególnie w sezonach rowerowych, piknikowych. Mieliśmy już takie sygnały. Domagają się tego szczególnie seniorzy" - mówi Radiu Kraków Marcin Dumnicki.
Jak dodaje Dumnicki - wokół Krakowa jest wiele "rowerowych" miejsc, do których dojazd przy pomocy autobusu z bagażnikiem byłby świetną sprawą. "Przykładem są Będkowice. Kraków ma problem z połączeniem z Dolinkami Krakowskimi. To świetne rekreacyjne tereny. Można też wymienić linie wzdłuż Garbu Tenczyńskiego i tereny Puszczy Niepołomickiej" - wylicza Dumnicki.
Bagażniki, zdaniem MPK, nie cieszyły się dużą popularnością. Może więc okazać się, że będą wozić powietrze. Jednak koszt ich utrzymania jest zerowy, a krakowianie widząc bagażniki, będą wiedzieli, że można z nich skorzystać i może się skuszą. Do tego krakowskie MPK ma swoją stronę internetową, mnóstwo powierzchni reklamowej - np. na autobusach lub tramwajach, ma nawet swoją telewizję. Dlatego kampania promocyjna takich wycieczek poza miasto mogłaby przynieść dobre efekty niewielkim kosztem.
(Grzegorz Krzywak/ew)
Obserwuj autora na Twitterze: