Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłanką PiS, Barbarą Bubulą.
Pół miliona na dokumentację, ćwierć miliona na bilety lotnicze, 25 tysięcy na garnitury – to wydatki pierwszego półrocza działalności komitetu Kraków 2022. O co idzie ta gra?
- Mniej więcej można to było przewidzieć. Sama decyzja, że Kraków zamierza kandydować, spowodowała, że zaczęliśmy podejrzewać, że krewni i znajomi będą się żywić. Tak się stało. Wydatki są szokujące, ale to było do przewidzenia.
Mówi to parlamentarzysta, który też czerpie z publicznych pieniędzy. Z dotacji na partie polityczne dwa miliony idą na przykład na ochronę prezesa PiS.
- Tak, ale w tym przypadku to jest normalna działalność państwa. Partie w naszym systemie są finansowane, żeby nie musiały korzystać z pieniędzy niewiadomego pochodzenia. Kiedyś było inaczej i były powiązania z mafią. Te pieniądze na ZIO przekraczają normy funkcjonowania. To, że te wydatki wyszły, przysporzy przeciwników ZIO. W tej fazie nie powinno dochodzić do szastania pieniędzy.
Co tutaj szokuje? Pieniądze na garnitury?
- Jeszcze bardziej szokuje to, że z pieniędzy podatnika są finansowane droższe garnitury premiera Tuska. Nie sądziłam, że tak można. Tam dochodzą jeszcze wydatki, gdzie podwójnie płacono za niektóre rzeczy, jak za tłumaczenia. Są na to faktury. To powinno być skrupulatnie wyjaśnione. To nie powinno mieć miejsca.
Jak pani zagłosuje 25 maja, mówię o referendum.
- Ja jestem zwolennikiem tego, że nam jest potrzebny chleb a nie Igrzyska. Jest wiele niezałatwionych spraw, jak zasiłki dla rodziców dzieci niepełnosprawnych. Nie można wydawać pieniędzy na niepotrzebne rzeczy. Będę głosowała na nie, ale rozumiem ideę promocji miasta. Gdyby nie było niedobrej otoczki, to może bym głosowała na tak. Do dzisiaj jest nie dokończony wyrób autostradopodobny do Warszawy. Tutaj propaganda zastępuje rzeczywiste działanie.
To oficjalne stanowisko krakowskiego PiS?
- To moje zdanie. Nasze stanowisko jest takie, że Polsce potrzebne są wielkie imprezy, nie należy od razu mówić nie, ale chcemy się zdać na opinię mieszkańców. Referendum pokaże, ile osób chce większej promocji a ile osób chce przeznaczyć pieniądze na inne cele.
A pozostałe trzy pytania o sprawy miejskie?
- Ścieżki rowerowe tak. Od metra lepsze jest przygotowanie dobrej sieci tramwajowej. Metro jest kompletna abstrakcją, zresztą trasa metra pokazuje, że to absurd. Każdy, kto widział te planowane stacje, to wie, że nie rozwiąże to problemu komunikacji. System monitoringu jest kompletnie niepotrzebny. Inwigilacja obywateli jest zbyt duża. Musimy ograniczyć podglądactwo przez różne służby.
Czyli raz tak i trzy razy nie?
- Tak można to podsumować.
Mamy awanturę wokół ZIO a tymczasem za dwa lata są w Krakowie Światowe Dni Młodzieży. Nic nie słychać o sporach czy przygotowaniach. To znaczy, ze pielgrzym to osoba, która zaśnie, gdzie popadnie i zje co jest pod ręką?
- Cieszę się, że pan o tym mówi. Ja porównuję zawsze te dwie imprezy. ŚDM są w 2016 roku i są pewne. Olimpiada jest niepewna. W tym przypadku jest kontrast między brakiem zainteresowania państwa w sprawie ŚDM a zainteresowaniem w sprawie ZIO. Młodzi ludzie z całego świata do nas przyjadą. Oni kiedyś będą decydowali o wyborach miejsc, do których przyjadą. To będzie ogromna promocja Krakowa jako miasta papieskiego. Na to powinien być położony nacisk.
Myśli pani, ze wszyscy na to czekają, biorąc pod uwagę zamieszanie wokół uchwały upamiętniającej Jana Pawła II. Spektakl sejmowy był żenujący za sprawą lewicy.
- Lewicy i tych posłów, których wprowadził Janusz Palikot. Palikot to dziecię PO, pamiętajmy o tym. Wydaje mi się, że to jest jednak margines zachowań. Takich osób jest jednak za dużo w Sejmie. Kolejne wybory spowodują, że takich ludzi w parlamencie już nie będzie. Mam taką nadzieję.
Czyli nie spodziewa się pani w Krakowie inicjatywy: „Kraków przeciwko Światowym Dniom Młodzieży"?
- Krzykliwe grupy się zawsze znajdą, ale większość mieszkańców cieszy się, że będzie papież i wielu młodych ludzi.
Jedzie pani do Rzymu?
- Nie, będę korzystała z telewizji. Cieszę się jednak, że wielu ludzi będzie w Rzymie.
Czyli najbliższe dni będą z „Barką” na ustach a nie z „Hey Jude”?
- Można tak powiedzieć. Zresztą nie tylko najbliższe dni. To, że nasz Ojciec Święty tak lubił śpiewać, jest to zachęta do tego, żeby kultywować wszelakie piosenki.
Prasę przeglądał Juliusz Chrząstowski: