- Rozumiem rozczarowanie. Kampania jest raz na 5 lat i jest krótka. Bilbordy znikną zaraz po wyborach. Nie naruszyliśmy żadnych przepisów. Byłbym ostatnim, który by do tego nawoływał - podkreślał Kulig na antenie Radia Kraków.
Jak dodawał obecny wiceprezydent Krakowa, najczęściej ws. bilbordów atakują go przedstawiciele partyjnych komitetów wyborczych.
- Ich kampania trwa od lata ubiegłego roku. Są to komitety partyjne, które mają masę pieniędzy, bo my im za to płacimy. Nasze podatki refinansują kampanie partii politycznych. Takie komitety jak mój, muszą zbierać środki od darczyńców, mamy limit. Partie mają zwrot pieniędzy za kampanię do parlamentu, my tego nie dostaniemy. Nieetyczność ma głębsze podłoże ustawowe. My próbujemy wyrównać szanse - mówił.
Rafał Komarewicz już się tłumaczył
Wcześniej ze swoich wielkoformatowych bilbordów musiał się tłumaczyć inny kandydat na prezydenta Krakowa, poseł Rafał Komarewicz z Polski 2050. "Niestety w uchwale krajobrazowej nie pomyśleliśmy o wyborach, kiedy kandydaci pokazują siebie i swój program - mówił.
- Zgodnie z informacjami od prezydenta Jerzego Muzyka, podczas kampanii można stawiać konstrukcje nietrwale związane z gruntem, które zostaną usunięte po wyborach. Nie mam 240 milionów, żeby kampanię prowadzić przez 8 lat. My musimy się jakoś pokazać. Byliśmy podekscytowani uchwałą. Nie pomyśleliśmy, żeby zaimplementować prawo wyborcze do uchwały krajobrazowej. Kolejna Rada Miasta powinna to zrobić tak, żeby można pokazywać program kandydatów na konstrukcjach tymczasowych - mówił na antenie Radia Kraków Komarewicz.
Krakowska uchwała krajobrazowa weszła w życie 1 lipca 2020 roku. Nad dokumentem pracowano ponad 5 lat. Jak przekonywali urzędnicy, uchwała ma zwalczać chaos reklamowy oraz zmniejszyć liczbę i rozmiar banerów pojawiających się w mieście.