Inwestor poprosił o zamknięcie przejścia i dostał na to zgodę. Teraz piesi muszą obchodzić kilkudziesięciometrowy fragment chodnika drugą stroną ulicy.

Mimo że ustawiono znaki zakazu wstępu pieszym, wiele osób pokonuje barierki i przechodzi po zapadniętym chodniku.

( Michal Jedrkowiak /dw)