Kładka Kazimierz-Ludwinów to inwestycja, o której jest głośno od dawna. Budowa w końcu rusza, a w związku z tym będą utrudnienia dla spacerowiczów i rowerzystów.
"Dotyczy to głównie bulwaru Wołyńskiego. On będzie wyłączony z ruchu rowerowego i pieszego od ulicy Ludwinowskiej wzdłuż Hotelu Forum do balonu widokowego" - tłumaczy Jan Machowski z Zarządu Inwestycji Miejskich.
Kładka będzie miała 130 metrów długości, 14 metrów szerokości i 16 metrów wysokości. Ma pełnić rolę sprawnego przejścia z Kazimierza na Ludwinów. Inne, istniejące przejścia są daleko i często trzeba nadrabiać trasę.
To jest przede wszystkim kładka dla rowerzystów i dla pieszych, kładka budowana głównie z myślą o mieszkańcach. Była planowana od lat właśnie w tym miejscu, po to, aby lepiej skomunikować Stare Miasto ze starym Podgórzem
- wyjaśnia Machowski.
Budowa kładki od początku wzbudzała kontrowersje. Były liczne protesty i skargi mieszkańców. Jak mówi Katarzyna Pilitowska z inicjatywy "Bulwar to my", mieszkańcy Kazimierza boją się tłumów i hałasu w tej okolicy. Bulwar Inflancki jest dla nich ważnym miejscem.
Jest to obszar, który jest dla nas miejscem odpoczynku, bardzo spokojnym miejscem. Rzadko tam przychodzą turyści, to właściwie takie nasze ostatnie miejsce na Kazimierzu, w którym czujemy się jeszcze jak mieszkańcy
- twierdzi Pilitowska.
Kolejnym problemem, jaki zgłaszają mieszkańcy jest zbyt duża ilość betonu i brak dostępności dla osób z niepełnosprawnościami.
Nie dało się oczywiście zrobić tak, żeby na samą górę mogły wjechać osoby z ograniczeniami mobilności. Niestety ten projekt nie zakładał takich rozwiązań, a projekt jest sprzed kilkunastu lat. On został oczywiście dostosowany w międzyczasie, na tyle na ile się dało. Natomiast jeśli chodzi o argument o ruchu turystycznym, mówimy tutaj o ścisłym centrum i nie można oczekiwać będziemy tam mieli spokój jak na obrzeżach. Kraków się rozwija, musi się rozwijać
- komentuje zarzuty mieszkańców Jan Machowski.
Koszt budowy kładki wyniesie ponad 113 milionów złotych, co również spotyka się z krytyką mieszkańców i aktywistów
Miasto informuje, że musi postępować konsekwentnie i nie chce, by przepadło ponad 60 milionów złotych dofinansowania z Polskiego Ładu. Jan Machowski dodaje, że koszty nie powinny wzrosnąć.
Katarzyna Pilitowska informuje, że mieszkańcy będą dalej protestować przeciwko budowie i rozmawiać z nowym konserwatorem zabytków i nowym wojewodą.
Kładka, według zapewnień wykonawcy i Zarządu Inwestycji Miejskich, ma być gotowa za dwa lata.