W tym roku w dziesiątce newsów, które przyciągnęły największą uwagę na stronie internetowej Radia Kraków, są morderstwa, tragedie i sprawy nietypowe - mówi Krzysztof Orski z redakcji Nowych Mediów Radia Kraków:
Na pierwszym miejscu mamy informację o złodziejach oznaczających mieszkania, które chcieli okraść w Krakowie na kilku osiedlach. Wiadomo dlaczego. Ludzie się biją takich rzeczy, chcieli się nawzajem informować, wysyłali sobie tę wiadomość, linkowali w mediach społecznościowych. Widać zdecydowanie, że dominują tematy tragiczne, różnego rodzaju wypadki, bardzo głośna sprawa przewróconego dźwigu na jednej z budów, gdzie zginęły dwie osoby. Do tego informacje zaskakujące, jak dzik, który zdemolował jeden z gabinetów kosmetycznych przy ulicy Kapelanka.
W czołówce jest też informacja o morderstwie jednego z krakowskich profesorów. Jak tłumaczy Agnieszka Całek z Instytutu Dziennikarstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego, nic w tym zaskakującego. To jednak nieprawda, że dobrze klika się jedynie temat sensacyjny:
Nie tyle musi być sensacyjny, co musi być nam bliski. Im bliższy, tym bardziej nas to interesuje, więc ja nie jestem zaskoczona, że np. temat morderstwa klikał się w kontekście Radia Kraków, bo to dotyczyło tego, co wydarzyło się w mieście. Natomiast nie jest pewnie zaskoczeniem, że Google pokazuje, że ludzie najczęściej szukali, szukali rzeczy, które związane są z wojną w Ukrainie, ale również np. klikalna była Polska Grupa Górnicza ze względu na to, że ludzie polowali tam na dostawy węgla.
Dlaczego klikalność w ogóle jest sprawdzana i ważna?
Staramy się wiedzieć, co interesuje naszych użytkowników, dlatego sprawdzamy to, co najlepiej się klika na naszej stronie i staramy się w jakiś sposób dopasować te treści do tego, czego oczekuje nasz użytkownik.
W przypadku większych portali niż strona Radia Kraków klikalność bezpośrednio przekłada się na atrakcyjność reklamową, a więc i pieniądze - tłumaczy Całek.
Liczba naszych wejść na stronę świadczy o tym, że jakieś miejsce jest wystarczająco atrakcyjne, żeby się tam reklamować, czyli walczymy o uwagę. Najczęściej tak to wygląda, a zwykle chodzi o pieniądze.
W poprawianiu statystyk portali pomaga klikbajt: z angielskiego - click - kliknięcie i bajt – przynęta:
Na przykład portale plotkarskie najczęściej tak konstruują informacje, żeby to, po co przyszliśmy, było na samym końcu, czyli dokładnie odwrotnie, niż jest to w dziennikarskim abecadle. A chodzi o to, żebyśmy jak najdłużej przesuwali w dół tę stronę i przyswajali kolejne reklamy.
Tak rozumiana potrzeba klikalności często przesłania rzetelność dziennikarską - tłumaczy ekspertka:
Jeżeli mam do czynienia z medium, które identyfikuje się jako medium przynajmniej częściowo informacyjne albo ogóle informacyjne, to przychodzę tam po konkretne niusy. W założeniach dziennikarstwa informacyjnego jest, że tytuł też powinien być informacyjny. Natomiast jeti on się klikbajtem bez żadnego komponentu informacyjnego, tylko to jest np. pytanie, które zawiera w sobie lekko sensacyjny element, to zmusza nas do kliknięcia i wejścia dalej. Jeśli medium przegina w tę stronę, to użytkownicy poszukają sobie takiego, które w nagłówkach daje jakieś informacje, bo nie jest tajemnicą, ze większość z nas czyta tylko nagłówki.
I to niestety smutna cecha statystycznego użytkownika internetu:
Większość ludzi nie zagląda do całego tekstu. Opiera się tylko na tym, co się wyświetli np. na Facebooku iw oparciu o komentuje, odnosząc się tylko do tytułu. Nie oduczymy tego użytkowników, bo są bardzo dobrze wytrenowani przez media społecznościowe.
A po czym poznać klikbajt? Pomysłów na sztuczne kreowanie klikalności jest sporo. Na przykład użycie w temacie wyolbrzymienia „będziesz w szoku!" albo nasycenie emocjami "musisz sprawdzić", Czasem są to też mało konkretne pytania "Jak mogło do tego dojść? Sprawdź!". Może to być też temat pisany jest wielkimi literami albo treść zachęca do przeklikania kilku stron, by na końcu poznać odpowiedź.