To zależy i bynajmniej nie od księży, ani tym bardziej od świeckich diecezjan. Każdy biskup, również biskup-ordynariusz, po ukończeniu 75 lat składa na ręce papieża rezygnację z urzędu.

Papież może:

1. Rezygnację przyjąć i jednocześnie ogłosić nazwisko następcy
2. Rezygnację przyjąć i wyznaczyć tymczasowego administratora diecezji
3. Rezygnację przyjąć i poprosić ordynariusza o dalsze kierowanie diecezją do czasu wyznaczenia następcy
4. Rezygnacji nie przyjmować i pozostawić ordynariusza na urzędzie. Tak stało się np. w przypadku kard. Franciszka Macharskiego, który złożył rezygnację na ręce Jana Pawła II w 2002, a została ona przyjęta dopiero trzy lata później, już przez Benedykta XVI.

W Krakowie mamy do czynienia z punktem 3: rezygnacja została przyjęta, a abp Jędraszewski poproszony o dalsze kierowanie diecezją. Następca może zostać ogłoszony za tydzień, za miesiąc, ale też za wiele miesięcy. Ordynariusz metropolii warszawskiej, kard Kazimierz Nycz złożył rezygnację w grudniu zeszłego roku i nadal urzęduje w pałacu biskupów warszawskich, czekając na ogłoszenie swojego następcy.

Jakie są procedury wyboru nowego ordynariusza?

Zwyczajowo Episkopat za pośrednictwem nuncjusza przedstawia papieżowi trzy kandydatury (tzw. terno). Nazwiska nie są podawane do publicznej wiadomości. Papież może wybrać jednego z kandydatów, ale może też ogłosić ordynariuszem diecezji kogoś innego, niekoniecznie biskupa.  Następca kard. Wojtyły został ogłoszony metropolitą krakowskim, kiedy był tylko księdzem Macharskim, a biskupem został dwa tygodnie po nominacji. Kilka dni temu, ordynariuszem diecezji we Florencji, zwyczajowo kierowanej przez kardynała, został jeden z tamtejszych proboszczów.

Kandydat musi wyrazić zgodę na objęcie urzędu, co wcale nie dzieje się automatycznie, ani nie jest oczywiste. Wielu komentatorów uważa, że sytuacja w której obecnie w Polce dwie diecezje (szczecińska i łowicka)  nie mają od miesięcy powołanego na stałe ordynariusza, wynika z tego, że nie ma wielu chętnych do podjęcia się tej prestiżowej, ale i odpowiedzialnej posługi.

Zgodnie z konkordatem między Polską i Stolicą Apostolską, władza cywilna nie ma żadnego wpływu na obsadę stanowisk kościelnych. Warto przy okazji przypomnieć, że w II RP, zgodnie z postanowieniami konkordatu z 1925 roku (zerwanego po wojnie przez władze PRL), rząd mógł się sprzeciwić nie tylko kandydaturze na urząd ordynariusza diecezji, ale nawet mianowaniu proboszcza w parafii, jeśli miałoby to zagrażać bezpieczeństwu państwa.