Ekshumacja ofiar rzezi wołyńskiej, a w tle kampania?
Jan Piekło zwrócił uwagę przede wszystkim na okoliczności wydanego komunikatu, czyli na zakończenie kampanii prezydenckiej w Platformie Obywatelskiej, w którą mocno zaangażowany był Radosław Sikorski. Prezentował on twarde stanowisko, a – zdaniem naszego gościa – nawet rodzaj szantażu wobec Ukraińców, że bez zgody na ekshumację, Ukraina nigdy nie będzie mogła zostać członkiem Unii Europejskiej.
Radosław Sikorski już nie potrzebuje tych radykalnych głosów z prawej strony, żeby otrzymać nominację. (…) Ekshumacje będą wtedy, kiedy zacznie się je przeprowadzać – mówi Jan Piekło.
Nasz gość dodaje, że o ekshumacjach mówi się od bardzo dawna, a na pewno od czasu, kiedy on sam był na stanowisku ambasadora RP w Ukrainie. Podkreślił, że Ukraina ma teraz ważniejszą sprawę na głowie, to znaczy pełnoskalową wojnę z Rosją oraz kwestię... własnych ekshumacji.
„Dla Ukraińców ważniejsze jest w tej chwili zajęcie się własnymi ekshumacjami i identyfikacją ofiar ataków rosyjskich, takich jak w Buczy, Irpiniu, w innych miejscach. (…) Stanie się to możliwe dopiero po tym, jak Ukraina tę wojnę wygra”.
Kontekst rzezi wołyńskiej jest o wiele szerszy
W kontekście ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej mówi się o szczątkach od 50 do 120 tysięcy osób. Skąd aż tak szeroki przedział liczbowy? „To jest dobre pytanie, ponieważ praktycznie tym tematem nie zajmowali się profesjonalni historycy” – mówi Jan Piekło.
Zdaniem byłego ambasadora, żeby dogłębnie zrozumieć mechanizmy konfliktu trzeba sięgnąć jeszcze do lat 20. XX wieku. „Powinniśmy cofnąć do pierwszego etapu rzezi na Wołyniu, która się odbyła w 1920 roku, kiedy na Warszawę szły oddziały Armii Czerwonej i z nimi szli politurcy, którzy wzywali, nawoływali chłopów ukraińskich do rżnięcia polskich panów. (…) To się odbywało w ramach walki, walki klas. Zadziwiające jest to, że ten sam mechanizm pojawił się w 1943 roku na Wołyniu” – ocenia Jan Piekło. W jego opinii, ten temat został przysłonięty PRL-owską polityką pod szyldem walki „z bandami z UPA”.
„Co do tych liczb jest pewna różnica między 150, 120 tysięcy a 50 tysięcy. Zdaje się, że nasz IPN posiada jakieś szacunki wynikające z różnych badań, rozmów, poszukiwań, które zostały tam na terytorium Ukrainy wstępnie przeprowadzone. I Ukraińcy również mają jakieś szacunki. Jedynym weryfikatorem tego wszystkiego byłoby po prostu dokonanie ekshumacji w tych miejscach, które, o których wiemy” – przekonuje.
Jan Piekło, właśnie trwający konflikt ukraińsko-rosyjski, podaje jako jedną z okoliczności wydanego komunikatu o zgodzie na ekshumacje. „To trudny proces i na dodatek skutecznie wykorzystywany przez Rosję” – mówi.
Tym Wołyniem Rosja po prostu bardzo skutecznie usiłuje poróżnić Polaków i Ukraińców, żeby osiągnąć określone cele polityczne. "Zdążyłem przeczytać, że pojawiły się jakieś dokumenty dotyczące Wołynia. Prawdopodobnie Rosja będzie cały czas operowała tym tematem, ponieważ antagonizowanie Polaków i Ukraińców jest jej najskuteczniejszą bronią w tej wojnie" - dodaje.
Polsko-ukraiński konflikt czy... interes?
Jan Piekło uważa, że w interesie obu państw – Ukrainy i Polski – są wzajemne poprawne stosunki. Dla Ukrainy polska granica to wschodnia flanka NATO i granica Unii Europejskiej. „W polskim interesie z kolei jest, żeby Ukraińcy tej wojny nie przegrali, bo jeżeli tak się stanie, to my mamy na naszej granicy rosyjską armię, która w następnym etapie będzie gotowa zrealizować to, o czym prezydent Lech Kaczyński kiedyś powiedział w 2008 roku w Tbilisi” – podkreśla Jan Piekło.
W opinii byłego ambasadora w relacjach polsko-ukraińskich w sprawie ekshumacji najważniejsza jest cierpliwość. „Jak byłem ambasadorem – wspomina – to była wspólnie powołana komisja historyków polskich i ukraińskich, którzy mieli się tym tematem zajmować. Ona potem zawiesiła swoje działanie. Teraz prawdopodobnie nie bardzo jest możliwość, bo spora część tych młodych historyków albo walczy na froncie, albo zginęła”.
„Należy zachować cierpliwość. Nie zachowywać się tak, jak się zachował niedawno minister obrony Kosiniak-Kamysz, który powiedział, że bez ekshumacji na Wołyniu Ukraina nigdy nie wejdzie do Unii Europejskiej. Pamiętam, że jak dzisiejsi rządzący byli w opozycji, to zapewniali o bezwzględnym wsparciu Ukrainy w drodze do Unii Europejskiej. I to leży w naszym interesie. Podobnie, a właściwie przede wszystkim, jak wspieranie Ukrainy na drodze do NATO” – powiedział.