Radio Kraków
  • A
  • A
  • A

Jeden z najważniejszych dni w najnowszej historii Polski. Wygrało pospolite ruszenie i siła improwizacji

Ten dzień, 4 czerwca 1989, zmienił bieg historii zarówno Polski, i jak Polek i Polaków. Do dziś często powtarzamy: ”przed 89 rokiem” i po „89 roku”. Ta czerwcowa niedziela stała się cezurą w najnowszych dziejach. I to nie za sprawą zbrojnego zrywu, wybuchu brutalnej wojny czy krwawych represji, ale dzięki wyborczej kartce i wielkiej społecznej mobilizacji.

Fot. Andrzej Stawiarski

Warto pamiętać, że pomysł dopuszczenia udziału opozycji do udziału w wyborach narodził się na salonach władzy, a dokładniej w Biurze Politycznym PZPR. Rządząca od ponad 40 lat partia komunistyczna, która nigdy nie poddała się wyborczej weryfikacji, znalazła się w bardzo trudnej sytuacji. Pogłębiający się z każdym miesiącem kryzys gospodarczy, braki w zaopatrzeniu w podstawowe produkty, nakręcająca się spirala inflacji, sprawiały, że pogarszające się nastroje społeczne mogły zagrozić niekontrolowanym wybuchem gniewu i doprowadzić do upadku rządzącej ekipy, jak to już miało miejsce w grudniu 1970 r. Postanowiono spróbować „ucieczki naprzód” i pozwolić na udział w wyborach kandydatów spoza PZPR i jej koncesjonowanych przybudówek. Oczywiście komuniści nie zamierzali dzielić się władzą, a jedynie dokonać kosmetycznego liftingu systemu. Przy Okrągłym Stole zaproponowali taką ordynację wybiorczą, która z góry zakładała, że PZPR, SD i ZSL utrzymają większość w przyszłym Sejmie. Nowością było utworzenie Senatu, w którym wszystkich 100 miejsc miało być obsadzone w wolnych wyborach.

Komunistyczni przywódcy liczyli na to, że skupiona wokół wciąż nielegalnej Solidarności opozycja nie zdoła się zorganizować, a zmasowana propaganda z wciąż podporządkowanych im telewizji i radia zapewni zwycięstwo. Podobne obawy miało wielu działaczy Solidarności. Krótka, zaledwie kilkutygodniowa kampania wyborcza, brak legalnych struktur, słabość poza dużymi miastami, wewnętrzne podziały i - co może najważniejsze- głęboka nieufność, że władza wyborczy wynik uzna, sprawiały, że skupieni wokół Lecha Wałęsy działacze nie mogli być pewni zwycięstwa.

Jednak jeszcze raz okazało się, że to co wychodzi nam najlepiej, to pospolite ruszenie i siła improwizacji.  W kampanię Komitetu Obywatelskiego Solidarności zaangażowało się  jak Polska długa i szeroka, dziesiątki tysięcy ludzi. Drukowano plakaty, rozprowadzano cegiełki na finansowanie kampanii, organizowano spotkania z kandydatami do Sejmu i Senatu. W limitowanych czasowo audycjach Studia Solidarność, które nadawały państwowe radio i telewizja, tłumaczono zawiłości wyjątkowo skomplikowanej ordynacji wyborczej. Takie audycje nadawano też w rozgłośni Polskiego Radia w Krakowie.  Trwały zaledwie po  7 minut. Ale zachowały się w naszym archiwum. Fragmentów mogą Państwo dziś, 4 czerwca posłuchać na antenie Radia Kraków. 

Aż nadszedł dzień wyborów.  Nie obowiązywała wówczas cisza wyborcza, więc pod lokalami rozdawano ulotki z instrukcjami jak skutecznie zagłosować na kandydatów „S” i jak równie skutecznie skreślić kandydatów z tzw. „listy krajowej” na której widniały nazwiska prominentnych działaczy PZPR. W każdej komisji wybory obserwowali mężowie zaufania kandydatów opozycji, by nie dopuścić do fałszowania wyników. W wielu miastach, również w Krakowie, udało się stworzyć system komputerowy, do którego na bieżąco wprowadzano wyniki przekazane przez mężów zaufania po podliczeniu głosów. Przez cała noc spływały wyniki, najpierw z małych zamkniętych obwodów w szpitalach, więzieniach i jednostkach wojskowych, później z regularnych komisji wyborczych. Nad ranem, było już jasne, że kandydaci Solidarności odnieśli druzgocące zwycięstwo, zarówno wyborach Senatu – 98 mandatów, jak i puli miejsc sejmowych.

Mówi Krzysztof Kozłowski

W tamtym czasie Małopolska była podzielona na trzy województwa: krakowskie, nowosądeckie i tarnowskie.
Senatorami zostali wybrani z Krakowa:  Krzysztof Kozłowski, redaktor Tygodnika Powszechnego, późniejszy minister Spraw Wewnętrznych w rządzie T. Mazowieckiego i Roman Ciesielski, profesor Politechniki Krakowskiej.
Z Tarnowa mandat senatorski zdobyli Stanisław Chrobak, działacz NSZZ Rolników Indywidualnych, Andrzej Fenrych, działacz NSZZ Solidarności i KPN.

Z woj. nowosądeckiego senatorami zostali Zofia Kuratowska, profesor medycyny, późniejsza wicemarszałek senatu i Krzysztof Pawłowski, fizyk, założyciel Klubu Inteligencji Katolickiej w Nowym Sączu.

Mówi Roman Ciesielski Mówi Józefa Hennelowa Mówi Mieczysław Gil

Posłami zostali  wybrani z okręgów w woj. krakowskim zostali: prof. Jerzy Zdrada, historyk, Józefa Hennelowa, publicystka Tygodnika Powszechnego,   legendarni działacze Solidarności w Hucie im Lenina, przywódcy strajku w 198O, Mieczysław Gil i Edward Nowak oraz Jan Rokita, prawnik działacz Niezależnego Zrzeszania Studentów i Ruchu Wolność i Pokój, późniejszy szef Urzędu Rady Ministrów w rządzie Hanny Suchockiej. Rokita stoczył  zwycięski wyborczy pojedynek z Leszkiem Moczulskim przywódcą Konfederacji Polskiej Niepodległej.  KPN, nie zdecydowała się na wspólny start na listach Solidarności, ale wzięła udział w wyborach. Inną opcje wybrała Solidarność Walcząca, której lider Kornel Morawiecki wezwał do wyborczego bojkotu, uważając ,że  Lech Wałęsa i skupieni wokół niego politycy zgodzili się zbyt dalekie ustępstwa wobec władzy.

Z województwa tarnowskiego mandaty z rekomendacji Komitetu Obywatelskiego Solidarności zdobyli Karol Krasnodębski - działacz solidarności Zakładów Mechanicznych w Tarnowie, Jan Rusznica - działacz Solidarności z Dębicy oraz Jerzy Orzeł - działacz Solidarności z Bochni.

Z  Nowosądeczyzny posłami z list Komitetu Obywatelskiego Solidarności  zostali wybrani zostali Józef Jungiewicz ( inżynier, działacz Solidarności, okręg w Nowym Sączu, Wiesław Skalski (z Nowego Targu) i z Zakopanego Stanisław Żurowski, etnograf , muzealnik, działacz „S”   

Euforia po zwycięstwie  solidarnościowej opozycji była mitygowana niepewnością o dalsze kroki władzy. Pamiętajmy, że czerwcowe wybory odbywały się zaledwie 9 lat po Stanie Wojennym i pamięć  o stłumionej rewolucji Solidarności i represjach były wciąż żywe W Polsce wciąż stacjonowało kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy Armii Czerwonej i nikt nie mógł być pewien czy głoszący pieriestrojkę i glasnost radziecki przywódca M. Gorbaczow, nie ulegnie pokusie i naciskom, by ich użyć do utrzymania władzy komunistycznej partii. Szczęśliwie wypadki potoczyły się  w zupełnie innym kierunku. Trzy miesiące po czerwcowych wyborach powstał rząd Tadeusza Mazowieckiego, a w grudniu 89  ostatni I Sekretarz PZPR Mieczysław Rakowski ogłosił rozwiązanie partii.  Kartka wyborcza w rekach zdeterminowanej większości Polek i Polaków okazała się silniejsza niż przemoc i propaganda.  

Marta Szostkiewicz


Adres

Autor:
Marta Szostkiewicz

Wyślij opinię na temat artykułu

Komentarze (0)

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię