Powinnam być zadowolona, bo chronię środowisko, ale równocześnie mam poczucie absurdu. Mój samochód, który ma na liczniku 13.tys.km i emituje znikomą ilość szkodliwych substancji stoi pod domem, a ja przemierzając ulice, wdycham tablicę Mendelejewa unoszącą się z rur wydechowych rozlatujących się busów i wiekowych samochodów, które to sprzedając Niemiec płakał, a kolejny właściciel wyharatał z nich katalizator.
Mogę przyjąć do wiadomości, że wszystkie remonty trzeba robić równocześnie, żeby zdążyć przed ŚDM, ale nie rozumiem dlaczego nie pracuje się przy nich 24 godzin na dobę, 7 dni w tygodniu. Poza tym podobno i tak wszyscy będziemy musieli chodzić podczas ŚDM pieszo, a tysiące autokarów jeżdżących w lipcowym upale spowoduje, że remonty trzeba będzie powtórzyć. Więc może lepiej było z nimi poczekać?
Poza tym w związku z masowymi remontami, zabrakło pieniędzy na drobne inwestycje, które ułatwiłyby życie mieszkańcom.
Półtora roku temu pisałam o policjantach, którzy wypisują mandaty osobom przechodzącym przez Al. Daszyńskiego poza pasami. Problem polega na tym, że zebra jest koło pomnika, a następna dopiero na końcu ulicy, przy stacji benzynowej. Najprostszym rozwiązaniem było więc zrobienie kolejnego przejścia dla pieszych w miejscu, gdzie ci skracają sobie drogę. Zresztą są tam nawet światła, mające ułatwić samochodom dostawczym wyjazd z Galerii Kazimierz. Pomysł mieszkańców został zaakceptowany przez dzielnicowych radnych, ci stosowną uchwałę przyjęli i wysłali do ZIKiTu - tam projekt przyjęto i znalazł się w kolejce do realizacji.
Minęło półtora roku. Niestety, w tej chwili zabrakło pieniędzy. Ludzie jak chodzili poza pasami, tak chodzą, a policjanci jak łapali niesfornych przechodniów, tak łapią. Z mandatów, które zapłacili można było zrobić kilka takich przejść dla pieszych...