Jednak w małych miejscowościach i gminach nie ma sieci ciepłowniczych, a mieszkańcy ogrzewają swoje domy w głównej mierze paląc węgiel - często gęsto ten najgorszej jakości i jednocześnie najtańszy oraz drewno. Pieców - mimo dotacji i pracy ekodoradców - nie chcą.
- Naturalnym było spalanie suchego drewna. Teraz spalamy go trochę więcej i nie ma czasu, żeby ono odleżało swoje dwa sezony, żeby było suche, a wilgotne drewno dużo gorzej się pali, przez to spalamy go więcej – mówi Kamila Pakuła, ekodoradca z Gorlic. - Każdy ma swoje wytłumaczenie, dlaczego nie będzie zmieniał kotła, niektórzy twierdzą, że 20-, 30-letnie kotły to najlepsza rzecz, jaka im się w życiu trafiła. Problem ze smogiem mamy tylko w zimie. Skąd? Z ogrzewania.
Cena metra drewna opałowego to od osiemdziesięciu do stu siedemdziesięciu pięciu złotych za metr bieżący - w zależności od tego jakie to drewno. Te najmniej energetyczne gatunki - czyli spalające się szybciej i dające mniej ciepła - tak jak topola czy wierzba są najtańsze. Najdroższe są grab i buk.
Aleksandra Podziewska/jgk