Cieszę się, że Muzeum Historyczne Miasta Krakowa zdecydowało się zapytać mieszkańców Krakowa o opinię na temat planów zmiany nazwy Instytucji. Działalność Muzeum powszechnie spotka się z pozytywną oceną, praca jaką wykonują jego pracownicy cieszy się sympatią chyba wszystkich odwiedzających krakowskie muzea i jestem przekonany, że wielu krakowian mocno kibicuje dalszemu rozwojowi instytucji, bez której trudno sobie wyobrazić Kraków. Piszę te słowa całkiem szczerze.
Szkoda tylko, że Muzeum nie za bardzo pozostawia nam możliwość wyboru, uznając, że potrzeba zmiany nazwy jest oczywistością. Może jednak nie jest? Ankieta zamieszczona na stronie Muzeum w dziale Konsultacje (dopiero po dwóch miesiącach od rozpoczęcia konsultacji) budzi zastrzeżenia co do swojej formy. Internauta richt7 pisze:
Niestety, przejrzałem ankietę i ma ona z grubsza kształt "za jaką nazwą się opowiadasz i dlaczego nazwa Muzeum Kraków jest najlepsza"? Przykro powiedzieć, ale to pic na wodę, a nie ankieta. I do tego ci "eksperci" - jeden przedstawiony jest jako Ewangelista Storytellingu, a drugi to młody człowiek o bliżej niewiadomym dorobku, ale bardzo ładnie ubrany, ładnie ostrzyżony i ładnie oświetlony na zdjęciu. Całość przypomina "Kronikę Zapowiedzianej Śmierci" Marqueza, z tą różnicą, że zamordowany zostanie nie człowiek, a Język Polski.
Od kilku miesięcy krakowianie jasno wyrażają swoje zdanie na temat planowanych zmian. Komentarze łatwo znaleźć w Internecie pod artykułami lokalnych portali, mam jednak wątpliwości czy Muzeum rzeczywiście chce ich posłuchać czy tylko stworzyć pozory dialogu forsując swoją koncepcję.
Poniżej wybrałem tylko niektóre z komentarzy, wszystkie dobrzewiernie oddają panujące nastroje:
Zostawić starą nazwę MHK - Stanisław
Nazwa nie jest najważniejsza (...) Moje pytanie brzmi: po co? Robicie dobrą robotę. - Olga
"Mało atrakcyjnie dla młodszych pokoleń" - proponuję zamienić na emoticon, jeśli rzeczywiście chcemy, by młodsze pokolenia coś zrozumiały - von_nie
Zmiana nazwy dla zmiany nazwy jest pomysłem urojonym. - Eljot
W 2016 ponad milion zwiedzających (...) i to bez nowej, ekscytującej nazwy? - Magdalena
Stara aktualna nazwa jest dobra, bo to jest muzeum historii miasta Krakowa. Niepotrzebna zmiana. - De De
Zmiana koncepcji - OK, zmiana nazwy, dla mnie szkodliwy biznes. -lucusia3
Proponowana koncepcja dwóch nazw – oficjalnej na pieczątkach oraz „marketingowej” na zaproszeniach i tabliczkach, kłóci się z jedną podstawową zasadą - właśnie marketingową - zasadą spójności. O tym eksperci od „rebrandingu” powinni wiedzieć. Tylko czy rzeczywiście są ekspertami? Pan Krzysztof Haczewski z kancelarii dyrektora Muzeum tłumaczył na łamach Dziennika Polskiego: Uznaliśmy, że tak będzie taniej i łatwiej przeprowadzić zmiany. Tylko po co te zmiany?
Forsowana przez Muzeum nowa nazwa - „Muzeum Kraków” - jest niezrozumiała. I nie jest to jedynie moja opinia, ale podzielają ją dziesiątki osób wypowiadających się w internecie, a także przedstawiciele Federacji Stowarzyszeń Przewodnickich. Wśród licznych głosów, jakie padły na forach internetowych w odniesieniu do oficjalnej propozycji „Muzeum Kraków”, najbardziej spodobał mi się komentarz jednego z internautów, który napisał: „Kim byli owi krakowie i czym zasłużyli sobie na muzeum?”.
Według mnie nazwa ta może wręcz rodzić negatywne skojarzenia – czyżby Kraków był muzeum? Skoro Muzeum argumentuje, że profil działalności Muzeum jest szerszy niż tylko „historyczny”, tak radykalna zmiana zdaje się być niezrozumiała. Gdyby rzeczywiście potrzebna była zmiana nazwy, wystarczyłoby po prostu usunąć słowo „historyczny” i pozostałaby nazwa zrozumiała i brzmiąca w sposób nie budzący kontrowersji – Muzeum Miasta Krakowa. Więc po co kombinować?
Ekspert, cytowany przez Muzeum, pisze: „Język potoczny zawsze lubi uproszczenia, a obecna nazwa „Muzeum Historyczne Miasta Krakowa” jest zbyt skomplikowana i trudna do zapamiętania.” Problem w tym, że oficjalna nazwa instytucji kulturalnej nie należy do języka potocznego. Obecna nazwa, owszem, jest długa, ale i z tym język potoczny sobie doskonale poradził: wielu krakowian mówi po prostu „muzeum historyczne”.
Wszelka pozostała argumentacja o „manifestacji inkluzywności i nowoczesności” jest ideologią i nie ma nic wspólnego z faktycznym profilem działalności Muzeum – Muzeum albo jest otwarte i inkluzywne, albo takim nie jest. Manifestacją inkluzywności jest - godny pochwały - udział w programie Karta Dużej Rodziny czy wykorzystanie autodeskrypcji i tłumaczenia w języku migowym w oddziale Fabryka Emalia Oskara Schindlera. To nowoczesny model funkcjonowania i praktyczne otwarcie na zwiedzającego zmienia wizerunek instytucji, nie zmiana nazwy.
Trzy lata temu nazwę zmieniło Muzeum Historyczne M. St. Warszawy – na „Muzeum Warszawy”. Jeśli już tak bardzo chcemy iść w ślady Warszawy, to zamiast silić się na oryginalność i tworzyć językowe hybrydy, ograniczmy się do naśladowania. Tylko czy to w ogóle jest konieczne?
Głos eksperta jest przedstawiany przez Muzeum jako oficjalny głos Instytucji, dlatego pozwolę sobie wejść z nim w polemikę. Argument o łatwości przetłumaczenia na język angielski brzmi absurdalnie i może świadczyć raczej o nieznajomości przyjętych zasad tłumaczenia nazw własnych. Przywoływanie nazwy „Chicago Museum” (m. in. przez Przewodniczącego Rady Miasta Krakowa) jako precedensu świadczy o językowej ignorancji osób przedstawiających takie argumenty – gramatyka języka angielskiego jest inna od polskiej.
Przyjęło się zresztą, że nazwy obcojęzyczne nie muszą być dosłownym tłumaczeniem. Przykładowo, Akademia Górniczo- Hutnicza, tak mocno przywiązana do swojej nazwy i traktująca ją jako markę, nie zdecydowała się na zmianę pomimo poszerzenia obszaru swoich badań znacznie poza górnictwo i hutnictwo, a także uzyskania uprawnień uniwersytetu - choć rzeczywiście w języku angielskim przyjęła oficjalną nazwę University of Science and Technology. Uznanie, że tradycyjna nazwa ma wartość i jest rozpoznawalna w całym kraju zwyciężyło. Nic nie stoi na przeszkodzie, by Muzeum używało w języku angielskim nazwy „Krakow Museum”. Natomiast nazwa własna w języku polskim to coś więcej niż zbitek słów. Tym bardziej, że jest w użyciu od 120 lat. Dziwi mnie, że tak niewielu dostrzega kapitał jakie niesie nazwa „Muzeum Historyczne Miasta Krakowa”.
W styczniu bieżącego roku na łamach Dziennika Polskiego dyrektor Muzeum, pan Michał Niezabitowski, powiedział: Nasza nazwa jest piękna i starożytna, ale straciła siłę wyrazu i adekwatność do współczesnych potrzeb publiczności. Społeczeństwo się zmienia i np. młodzież potrzebuje innego komunikatu. Przykład Akademii Górniczo-Hutniczej pokazuje, że nawet tak „anachroniczna” nazwa, przy rzeczywistej wartości oferowanych usług i w powiązaniu z długą tradycją może być atutem: AGH bynajmniej nie ma problemu z rekrutacją nowych kandydatów na studia, dla których komunikat jest czytelny. A przecież Muzeum Historyczne Miasta Krakowa ma tradycję o niemal 20 lat dłuższą niż ta zasłużona krakowska uczelnia, która za dwa lata będzie świętować stulecie istnienia.
Odnoszę wrażenie, że muzeum trochę wstydzi się tego, że jest muzeum. Kwalifikowanie „historyczności” tylko i wyłącznie do przeszłości jest założeniem niebezpiecznym. Historia to coś więcej niż przeszłość, a muzeum to coś więcej niż sala wystawiennicza: jak pokazuje dotychczasowa działalność Muzeum Historycznego Miasta Krakowa, muzeum może wywierać ogromny wpływ na teraźniejszość. „Robicie dobra robotę! Po co te zmiany?!” - pytają internauci. Właśnie dzięki historii i ukazywaniu związków między nią, a teraźniejszością, muzea pełnią istotną rolę w społeczeństwie. Zmiana nazwy do tego jest niepotrzebna.
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że przez zmianę nazwy ktoś chciałby przejść do historii. „Ekspert” Muzeum pisze: „Skrócona nazwa to także zburzenie starych murów, które mogły oddzielać muzeum od jego odbiorców”. Byli tacy, co przeszli do historii naszego miasta burząc „stare mury” i bynajmniej nie zaliczają się do jego pozytywnych bohaterów.
To nie nazwa, ale działalność i rzeczywista oferta kształtują tożsamość muzeum i to, z czym nazwa będzie się kojarzyć. Nazwa „Muzeum Historyczne Miasta Krakowa” brzmi dumnie. Zastanówmy się dwa razy, zanim okaże się, że pozbyliśmy się dobrej marki, wpisanej w życie i tradycję miasta, a nowa nazwa nie tylko nikomu nic nie mówi, ale wymaga długiej i mozolnej pracy nad budowaniem „pozytywnego wizerunku”.
Mateusz Zimny, krakowianin, przewodnik i tłumacz
Chcesz się podzielić jakąś informacją? Zobaczyłeś coś ciekawego dotyczącego Krakowa, Małopolski i mieszkańców naszego regionu? Tu możesz skorzystać z naszego formularza
Czekamy też na wiadomości na nr 500 202 323 i 4080