Zawsze po wycince drzew pojawiają się protesty mieszkańców i zawsze urzędnicy mają jedną odpowiedź - drzewa były chore.
Ale, jak mawiał ś.p. ksiądz profesor Józef Tischner: "są trzy prawdy: świenta prowda, tyż prowda i g... prowda". Do której kategorii można zaliczyć urzedniczą odpowiedź?
Tak się składa, że jestem blisko związana z pewnym arboretum, jednym z najwspanialszych w Europie, i potrafię odróżnić chore drzewo od zdrowego.
Kilka lat temu z mojego pdwórka zniknęło piękne, stare i mocne drzewo. Rano szumiało na wietrze, zielone i dostojne, kiedy wróciliśmy do domu, już go nie było. Sąsiedzi rozpoczęli śledztwo - cóż się okazało? Zostało wycięte "przez pomyłkę". W ramach urzędniczej ekspiacji posadzono kilka innych drzew - teraz wokół domu mam mały park pełen drzew i krzewów - raj dla ptaków.
Mniej szczęścia mieli lokatorzy innej kamienicy. Mieszka tam straszliwy dziadunio, utrapienie sąsiadów, któremu wszystko przeszkadza. Również kilkudziesięcioletnie drzewo rzucające cień na kuchenne okno. Zaczął walkę o wycięcie tego drzewa, pozostali lokatorzy o jego zachowanie. Wojna trwała kilka lat. Straszliwy dziadunio miał widać lepsze dojście albo urzędnicy nie mogli już wytrzymać nękania, bo dwa dni temu drzewo zostało ścięte. Runęło razem z gniazdami - do końca dnia ptaki krążyły przerażone nad opustoszałym miejscem.
Podobną "przygodę" mieli lokatorzy tej kamienicy kilka miesięcy temu. Pewnego dnia jeden z mieszkańców ściął żywopłot, wrzucił do bagażnika i wywiózł pocięte krzewy w nieznanym kierunku. Kiedy sąsiedzi wybiegli przed dom, by zaprotestować, stwierdził, że "żywopłot rysował mu lakier na samochodzie." Najzabawniejsze jest to, że owe wredne krzaki dewastowały kilkunastoletnią megankę, zupełny złom ze zmatowiałym lakierem. Lokatorzy interweniowali w administracji, radzie dzielnicy, dzwonili do straży miejskiej i na policję. I co? I nic. Barbarzyńcy z piłami bezkarnie grasują.
Może przydałby się mściwy Król Olch z ballady Goethego, który zjawiłby się we śnie i postraszył straszliwego dziadunia, kierowcę meganki i kilku urzędników.