Czy coś szczególnego przykuło uwagę w kampanii samorządowej w Małopolsce?
Zobaczyliśmy plakaty, kampanię w internecie, debaty, natomiast jak na emocje towarzyszące polskiej polityce - ta kampania była spokojna. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że nudna. Osobiście uważam, że tak jest nawet lepiej, niż gdyby kampania miała być naładowana emocjami. Pamiętajmy, że zwłaszcza na tym szczeblu centralnym polskiej polityce towarzyszą raczej emocje negatywne.
A czy to, jak działa ogólnopolska polityka, może mieć wpływ na rozkład sił w mniejszych i większych ośrodkach Małopolski?
Przede wszystkim dotyczy to sejmiku województwa, bo przy wyborze wójtów czy podstawowego szczebla samorządowego przełożenie dużej polityki jest słabsze. Natomiast w kwestii sejmików czy bardziej prestiżowych stanowisk jak prezydent miasta Krakowa szyldy partyjne są wyraźniejsze. Oczywiście może toczyć się dyskusja, czy to nie przerodzi się w plebiscyt poparcia dla obecnie rządzącej Koalicji 15 października, czy może to będzie próba odzyskania przez Prawo i Sprawiedliwość tego nieco utraconego gruntu. Małopolska jest ciekawym przypadkiem, bo dotychczas PiS było tutaj dominującą siłą, natomiast obecnie sondaże wskazują, że województwo może być zaliczone do "wahających się" regionów - na zdobycie większości ma szanse zarówno PiS, jak i Koalicja 15 października. Dużo mówi się chociażby o Trzeciej Drodze.
W Krakowie po 22 latach kończy się pewna era- era prezydenta Majchrowskiego. Obecnie mamy 7 kandydatów. Czy to rozdrobnienie służy, czy wręcz przeciwnie?
Pytanie, komu służy. Rozdrobnienie służyć może tym kandydatom, którzy mają największe poparcie w sondażach. Z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy powiedzieć, że w I turze zwycięży Łukasz Gibała. Co prawda są sondaże pokazujące, że jego przewaga nad innymi topnieje, ale jeżeli mamy szukać jakiejś rzeczy, która się nie zmienia, to prowadzenie Gibały. Walka toczy się o to, kto wejdzie z nim do II tury. Rozdrobnienie pozwalało wyborcom mieć bardzo szerokie menu wyboru.
Wspomniane sondaże pokazują, że najprawdopodobniej do II tury razem z Gibałą wejdzie Aleksander Miszalski. Wtedy żelazny elektorat PiS-u w Krakowie może mieć problem.
Mówimy tutaj o znaczącym elektoracie. Wystarczy popatrzeć na wynik Małgorzaty Wassermann w wyborach do Sejmu, wtedy widzimy, że jest to całkiem spora grupa ludzi, oczywiście w Krakowie jest ona nieco mniejsza niż ogólnie w Małopolsce. Natomiast jest to kawałek tortu, o który można powalczyć. Łukasz Gibała ma jeden podstawowy atut - nie jest z Platformy Obywatelskiej, nawet z Koalicji Obywatelskiej. Dzięki temu może spróbować zagrać, że będzie działał dla miasta bez szyldu partyjnego, co może przyciągnąć elektorat konserwatywny, zwłaszcza jeżeli Gibała nie wyciągnie na sztandary kwestii światopoglądowych. Jeśli powie, że ta kwestia nie jest w kompetencjach prezydenta miasta Krakowa.