Płacimy podatki, jesteśmy ubezpieczeni. Czy to jest sprawiedliwe, że musimy zbierać pieniądze na terapie?
To jest trudne pytanie. Ja nie mierzyłbym tego w kategoriach sprawiedliwości. Raczej w kategorii czy ze środków publicznych nie powinniśmy takiej terapii sfinansować. Każdy będzie miał tutaj inne poczucie sprawiedliwości. Inaczej będą patrzyły na to osoby, które nie doczekają się jakiejś tańszej terapii ze względu na brak możliwości zastosowania w Polsce.
Czy widzi pan w ogóle taką szansę, by finansować wszystkie terapie z budżetu państwa? Czy jest jakiś kraj na świecie, gdzie system jest zbudowany w taki sposób?
Tutaj bardzo jednoznaczna odpowiedź: nie ma szansy na to, żeby ze środków publicznych sfinansować wszystkie dostępne techniczne terapie. Żadnego systemu publicznego na to nie stać, z resztą gdybyśmy się zapytali, czy bylibyśmy gotowi płacić ze środków prywatnych za terapie, które są dopuszczane, ale są tylko w niewielkim stopniu skuteczne, to pewnie też mielibyśmy wątpliwości, czy chcielibyśmy coś takiego finansować. Nie ma takiego kraju, który finansowałby wszystko, co medycyna wymyśliła ze środków publicznych.
Minister Zdrowia Izabela Leszczyna informowała, że od początku kwietnia zacznie obowiązywać, czyli już obowiązuje nowa lista leków refundowanych. Informowała też, że przy okazji dostępna jest rekordowa liczba nowych terapii. Czy to załatwia sprawę, przynajmniej częściowo?
To jest taki proces, który dzieje się bez przerwy. Ciągle wchodzą nowe terapie, przede wszystkim terapie lekowe na rynek. Koncerny farmaceutyczne nie ustają przecież w prowadzeniu badań i wprowadzaniu nowych leków i cały czas się tak dzieje, że nowe leki wchodzą do listy leków refundowanych. Dzieje się to jednak powoli. Dla wielu może zbyt powoli. Z drugiej strony stare leki, których skuteczność jest dużo niższa niż tych nowych, z takiej listy znikają. Prawdą jest jednak również to, że na rynkach światowych pojawiają się nowe leki, których skuteczność wcale nie jest lepsza niż tych starych, natomiast koszty terapii są dużo, dużo wyższe. Pamiętam takie danie sprzed kilkunastu lat z Niemiec, że zaledwie jedna trzecia nowych leków zgłaszanych do refundacji posiada jakąkolwiek przewagę nad lekami już dostępnymi.
Zatem jeśli dobrze rozumiem problemem są nie tylko pieniądze, ale także ta zmienność w ocenie czy przydatności takiego leku.
Przede wszystkim musimy patrzeć na skuteczność, ale na drugim miejscu również na tzw. efektywność kosztową. Musimy pamiętać, że każda złotówka w naszym przypadku wydana na cel A, nie będzie wydana na cel B. Środki są ograniczone i to jest jasne. Tak było i zawsze będzie. Polska, jeśli chodzi o poziom rozwoju gospodarczego, nie należy do tych najbogatszych krajów, a i te najbogatsze kraje bardzo dokładnie liczą każdego dolara i każde euro wydane na ochronę zdrowia. Sytuacja oczywiście się cały czas poprawia. Jeśli popatrzymy na te listy leków, które teraz mamy, i porównalibyśmy z tym, co było 10 lat temu, to nastąpił ogromny postęp. Nie da się jednak wszystkiego na raz i nie da się wszystkiego w ogóle sfinansować ze środków publicznych.