"Najokrutniejszy miesiąc to kwiecień. Wywodzi
Z nieżywej ziemi łodygi bzu, miesza
Pamięć i pożądanie, podnieca
Gnuśne korzenie sypiąc ciepły deszcz."
W tym roku kwiecień pomieszał nam okrutnie szyki. Zwrot ''kwiecień plecień...'' zmienił się w taki strój słów-''kwiecień okrutnik, pookrutnikuje -wiosnę zimą zastopuje''.
Cieszymy się z tego, że nadciąga maj. Cóż-z zamknięciem fortepianu nie kończy się muzyka-a z odejściem kwietnia nie kończy się okrucieństwo wiosennej aury.
Przypomina się powiedzenie używane przez Hiszpanów (oni znają się na cieple) - ''hasta el 40 de mayo no te quites el sayo''. Mieszkańcy tego gorącego kraju obawiają się zimna i radzą nie zdejmować płaszcza do 40 maja. Według nich prawdziwa wiosna zaczyna się od 40 maja, czyli 9 czerwca :)
Smutek tropików? Wolne żarty. Prawdziwy smutek ogarnia człowieka tęskniącego za promieniami słonecznymi, jak gilotyna za Robespierrem.
Być może jakieś wiedźmy pogodowe maczają w tym palce, przepraszam miotły.
A przełom kwietnia i maja to-Noc Walpurgi-okres szczególnej aktywności czarownic.
Wydaje mi się, że widziałem nawet znak drogowy:UWAGA -nisko przelatujące wiedźmy!