Moje jaskółki właśnie się wylęgły. Słychać popiskiwanie. Sprawdzam. Wykluły się wreszcie. Będą ze trzy sztuki. Dowód rzeczowy w załączeniu. Średnica skorupki - niecały cm. Czas start! Liczymy dni do wylotu z gniazda. I apel o nieusuwanie gniazd z okien, bo nas komary zjedzą. Odkąd ptaki zbudowały na moim oknie gniazdo, każdego roku "wychowuję" nowe pokolenie. Od dwóch sezonów jest nawet więcej wylęgów. Przy okazji natura oznajmia, że dłużej będzie ciepło. Masa radości i satysfakcji, gdy maluchy się wykluwają, dorastają, dokazują, piszczą, syczą, walczą, uczą się latać, zjadają setki owadów, którymi rodzice od świtu do nocy je karmią. Wyjątkowo wesoło - gdy maluch wpadnie przez uchylone okno do pokoju. Akcja ratunkowa, wpychanie malca z powrotem do gniazda. Niestety na oknach coraz mniej gniazd (w zasadzie prawie wcale), a coraz więcej worków foliowych, zawieszonych w celu odstraszenia niechcianych sublokatorów. Nikt nie chce jaskółek ani jerzyków. Brudzą, brudzą i jeszcze raz brudzą. I co z tego? Okna i tak trzeba myć! Narzekamy, że dokuczają nam komary, rozważamy opryski chemiczne, prowadzimy różne akcje zwalczające. Zamiast tego stwórzmy pracowitej, owadożernej jaskółce warunki do wylęgu - apeluje pani Basia.