Ostatnio na Facebooku pojawiły się informacje, że należy podpisywać czy zamieszczać na swoim profilu oświadczenie dotyczące prac autorskich do publikowanych przez siebie zdjęć czy filmów. Okazuje się, że sporo osób zamieściło takie oświadczenie ku radości czy zdziwieniu innych.
Rzeczywiście pojawiła się taka fala magicznych formułek, które mają zapobiec przekazywaniu Facebookowi praw autorskich do zamieszczonych na profilu zdjęć czy filmów. Odsyłam jednak wszystkich zainteresowanych do lektury regulaminu Facebooka, na który się zgodzili i zaakceptowali rejestrując swój profil. Jeżeli są zamieszczane na profilu treści objęte prawem własności intelektualnej, takie jak zdjęcia czy filmy, użytkownik przyznaje Facebookowi licencję zezwalającą na wykorzystanie wszystkich treści objętych prawem ochrony własności intelektualnej. Dopóki nie usuniemy tych materiałów albo nie usuniemy naszego profilu, to Facebook może dalej rozporządzać autorskimi i prawami majątkowymi do filmów czy zdjęć przez nas zamieszczonych.
Niektóre osoby obawiają się, że nawet jeżeli usuną zdjęcie czy swój profil z Facebooka, to i tak pozostaną kopie, które mogą być rozpowszechniane.
Facebook przewidział taką sytuację i w regulaminie wskazano, że kopia zapasowa usuniętych treści może być przechowywana przez uzasadniony okres czasu. Teoretycznie nie powinny być te materiały po usunięciu udostępnione, chyba że zostały udostępnione wcześniej innym osobom, zanim usunęliśmy profil, a te osoby nie usunęły udostępnionych materiałów czy też swojego profilu. Zamieszczanie "magicznej formułki" - jak pozwolę sobie to nazwać - nie wpływa na wiążącą nas treść regulaminu.
To nie jest tak, że późniejsze oświadczenie likwiduje to wcześniejsze?
W żadnym wypadku tak nie jest i myślę, że właściciele Facebooka widząc ten łańcuszek, dobrze się bawią.
Czy takie oświadczenie zamieszczone w Internecie coś pomoże?
Działa to trochę na tej zasadzie, że my widząc, jak dużo i jak poważnych osób zamieściło takie oświadczenie, robimy to samo.
Zwłaszcza, że treść tego oświadczenia mogła wywołać złudzenie, że jest to formuła stworzona przez prawnika. Przy uważnej lekturze okazywało się jednak, że w wersji tłumaczonej z języka angielskiego pojawiały się pewne błędy: tak jak chociażby nieprawidłowe określenie Konwencji Berneńskiej.
Dla laików te błędy są zupełnie nieczytelne.
Oczywiście, tym bardziej że samo brzmienie i pierwsze wrażenie, po przeczytaniu zamieszczanego oświadczenia jest takie, iż może nam się wydawać, że jest to skuteczne pod względem prawnym oświadczenie, tymczasem tak nie jest.