Fonograficzny debiut pana Zbigniewa miał miejsce w 1976 roku. Na albumie znajduje się 11 znakomitych piosenek, m.in. „Rzuć to wszystko, co złe”, „Panny mego dziadka”, „Posłuchaj mnie spokojnie”, „Kochałem panią kilka chwil” i „Partyjka”. Wodeckiemu towarzyszyła orkiestra pod dyrekcją Wojciecha Trzcińskiego oraz zespół Alibabki.
Mimo ogromnego potencjału piosenki te nie trafiły w PRL w swój czas (i na swój czas), a płyta nie odniosła sukcesu i była zapomniana aż do...2013 r. Wtedy to ten zakurzony nieco skarb polskiego bogato aranżowanego popu odkurzył zespół Mitch & Mitch. Młodsi muzycy zachwycili się kompozycjami starszego kolegi i namówili go do ponownego zarejestrowania materiału. Utwory z albumu ''Zbigniew Wodecki” po raz pierwszy zabrzmiały na OFF Festivalu 2013, stając się jednym z najgoręcej komentowanych koncertów tamtego lata. W 2015 roku rejestracja koncertu w studiu Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego ukazała się na płycie CD i DVD. W 2016 '' 1976: A Space Odyssey'' otrzymała zasłużenie Fryderyka.
W najbliższą środę (19 X 2016) artyści wraz z chórem i orkiestrą wystąpią w Centrum Kongresowym ICE. A przy okazji warto się pochylić nad oryginałem, który obchodzi 40. urodziny.
Pierwsza płyta Wodeckiego to rzeczywiście fenomen. W 1976 roku 26 letni artysta nagrał znakomitą debiutancką płytę nieco w klimatach między Paulem McCartneyem a Pink Floyd. Momentami z ''odjechanymi'' tekstami. Płyta znana była głównie koneserom. Warto przypomnieć niektóre fragmenty. Ci, którzy znają tylko piosenki w stylu „Pszczółki Mai” będą zdziwieni.
Tu trochę klimat wczesnego Chicago, czy Blood Sweat & Tears, ale też echa pomysłów Burta Bacharacha czy Caetano Veloso .
A tu wywiad ze Zbigniewem Wodeckim-2013 r. Tuż po debiutanckim występie z Mitch&Mitch na katowickim OffFsetivalu.
Płyta doczekała się też nie tak dawno pięknej winylowej reedycji.