Gdyby wygrana z Powerballa trafiła na konto jednego z mieszkańców Krakowa, osoba ta natychmiast wskoczyłaby na 4. miejsce na liście najbogatszych Polaków.
6 mld złotych to 181 razy więcej niż największa wygrana Lotto w Polsce i 260 razy więcej od rekordowej wygranej Lotto w Małopolsce.
Za 0,43 setnych procent wygranej szczęściarz mógłby sobie kupić kamienicę przy Rynku Głównym. Choć pewnie miałby tam kłopot z parkingiem, bo mając takie pieniądze na koncie mógłby sobie kupić 4000 limuzyn Bentleya.
Oczywiście zwycięzca mógłby też wykorzystać wygraną, by z góry opłacić rachunki. Gdyby przelał całość na konto elektrowni, ta musiałaby dostarczać prąd do jego mieszkania przez ponad 2 miliony lat.
Gdyby zwycięzcy Powerballa przyszła ochota np. na żelki, mógłby kupić ponad 780 milionów paczek, które razem ważyłyby 390 milionów ton.
Osoby, które nagle stają się bogate, bywają, co zrozumiałe, kapryśne. Zwycięzca mógłby więc zażądać, by wypłatę dostarczono mu w monetach jednozłotowych. Dla banku byłoby to spore wyzwanie. Po pierwsze, musiałby po poprosić wszystkich Polaków, by oddali wszelkie jednozłotówki, jakie w III RP zostały wytłoczone - w sumie 500 mln sztuk. Bank musiałby oprócz tego wytłoczyć specjalnie dla zwycięzcy Powerballa dodatkowe 5,5 mld monet. Na dostarczenie monet do kapryśnego miliardera bank musiałby wynająć 600 wagonów kolejowych. Gdyby te monety położyć jedną obok drugiej, okrążyłyby Ziemię 28 razy.
Jest też możliwe, że zwycięzca okazałby się na tyle miły, że rozdałby cały swój majątek Polakom. Każdy z nas otrzymałby wtedy jednorazowe kieszonkowe w wysokości 157 złotych.
Oczywiście, czujny słuchacz Radia Kraków stwierdzi w tym miejscu, że od wygranej trzeba zapłacić podatek. W Polsce to 10%, czyli wyszłoby 600 mln. Za to rząd mógłby wybudować ok. 15 km autostrady bądź dać 500 złotych rodzicom 1 200 000 dzieci.
Zawsze też można opłacić abonament radiowo-telewizyjny. Wygrana pozwoliłaby słuchać Radia Kraków przez ponad 70 milionów lat!
(Karol Surówka/ew)