Radio Kraków
  • A
  • A
  • A

Aż do końca można oczy spatrzeć

  • Robert Konatowicz
  • date_range Wtorek, 2018.03.27 18:33 ( Edytowany Poniedziałek, 2021.05.31 08:32 )

''Dziwnych rzeczy można się napatrzeć,
Na przykład, na przykład, niestety, w teatrze.
Takich wrażeń nic nie może zatrzeć,
Wspaniałe jest życie, niestety, w teatrze.
Słowo tutaj zmienia się w zaklęcie
I zawsze, i zawsze znaczy dużo więcej.
Mkną intrygi na spienionych koniach,
A słońce, a słońce ktoś hoduje w dłoniach.
A pozory, najpierw niepozorne,
Na końcu, na końcu stają się ogromne.
Niepojęte nagle bywa jasne,
Prześliczne, magiczne jest życie w teatrze.
Aż do końca oczy można spatrzeć,
Muminku, muminkuj kiedyś jest w teatrze! ''

Na Dzień Teatru.-27 marca- piosenka wokalistki, która miała oryginalny styl i imię
(Bożysława Kapica:).

 

Piosenka przez lata wykorzystywana była przez Polskie Radio jako sygnał relacji z tego opolskiego festiwalu tetralnego

Nagranie to pochodzi ze słuchowiska wydanego na płycie 40 lat temu
-"Lato Muminków" ( po powodzi rodzina Muminków odnajduje
schronienie w pływającym domu. Okazuje się, że nie jest to zwykłe
miejsce zamieszkania, a wspaniały teatr, zamieszkiwany przez wielbicielkę
tego rodzaju sztuki - Emmę, która z początku niechętnie nastawiona do
nowych towarzyszy, z czasem jednak godzi się im pomóc.)
Było tam wiele piosenek, które napisał Tadeusz Woźniak, Dwie
zaśpiewał jego kilkuletni synek- ta była uroczo dziecięco
surrealistyczna

Z tej muzycznej opowieści pochodzi jeden z największych przebojów Krystyny
Prońko

Całość znajdziemy tutaj

Wielu pamięta dziecięce zauroczenie tą opowieścią. Z niego się nie wyrasta.

Choć dziś aktor w teatrze może się czuć dużo bezpieczniej niż w dawnych czasach . Nie to co dawniejszymi czasy. Przypomnijmy sobie "Pamiętniki " Paska. Jest tam opowieść o tym, jak nasi sarmaccy przodkowie strzelali z łuków do aktorów!

"Pozwolono im [Francuzom] in theatro publico w Warszawie tryumf czynić z otrzymanej nad cesarzem wiktoryjej. Kiedy indukowano osoby na theatrum, muzyki i ognie do tryumfu, zeszło się ludzi kupa i na koniach pozjeżdżało na owo tak cudowne spectaculum; jedni z Warszawy wyjeżdżają, drudzy przyjeżdżają: kto obaczył, to się też zatrzymał na owo dziwowisko, choć mu pilno było. I ja też tam byłem, bom wyjeżdżał z Warszawy, i wyjechawszy z gospody, stanąłem też już tak i z czeladzią na koniach, na owe patrząc dziwy. Stali tedy circa hoc spectaculum ludzie różnego gatunku i różnej

fantazyjej. Kiedy już insze odprawiły się indukcyje, jako się potykali, jako się piechoty zwierali, jako kommonik, jako strona stronie z placu ustępowała, jako brano więźniów niemieckich, szyje ucinano, jako do fortece szturmowano i onę odbierano — zgoła, z wielkim kosztem i magnificencyją te rzeczy odprawowały się. Skoro już, jakoby po zniesieniu wojska i położeniu na placu nieprzyjaciela, prowadzą w łańcuchu cesarza w ubierze cesarskim, koronę cesarską już nie na głowie mającego, ale w rękach niosącego i w ręce królowi francuskiemu onę oddającego — wiedzieliż tedy, że to był Francuz znaczny, który osobę cesarską reprezentował w łańcuchu idącą, umiał potrafiać physim jego i wargę tak też, jako cesarz, wywracał — począł jeden z Polaków konnych wołać na Francuzów: „Zabijcie tego takiego syna, kiedyście już porwali; nie żywcie go, bo jak go wypuścicie, będzie się mścił, będzie wojnę młożył, będzie krew ludzką rozlewał, a tak nie będzie nigdy miał świat pokoju; skoro zaś zabijecie, król JMość francuski osiągnie imperium, będzie cesarzem, będzie, da Pan Bóg, i naszym królem Polskim. W ostatku, jeżeli wy go nie zabijecie, ja go zabiję”. Porwie się do łuku; nałożywszy strzałę, jak wytnie pana cesarza w bok, aż drugim bokiem żelezie wyszło, zabił. Drudzy Polacy do łuków; kiedy wezmą szyć w owę kupę, naszpikowano Francuzów, samego, co siedział in persona króla, postrzelono; na ostatek na łeb i z majestatu spadł pod theatrum, z inszemi Francuzami uciekł.
Stał się tedy po Warszawie wielki rozruch. Owi, co strzelali, pojechał każdy w swą i ja sam wyjechałem zaraz, żebym napaści jakiej nie miał, żem też to tam stał w tej kupie. Pół mile za Warszawę wyjechawszy ku Tarczynowi, zostawiłem u pana Łączyńskiego łuk, żebym uszedł podobieństwa, i jechałem powoli, wziąwszy na się guldynkę, bom się spodziewał pogoni. Jakoż i była."

Strach było być aktorem, strach było węgiel wozić -jak wiemy z „Misia :)

Chociaż nie: dziś też paliwem napędzającym aktorów na scenie jest „bojaźń i drżenie”, choć już nie przed łucznikami (chociaż strzały krytyków mogą ranić okrutnie), ale przed samym sobą.

TREMA się nazywa. Od włoskiego „tremare”-”drżeć, trząść się”.

Z okazji tetralnego święta wszystkim ludziom sceny życzę - dużo pozytywnej tremy.


Wyślij opinię na temat artykułu

Komentarze (0)

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię