Anna Zabrzeska urodziła się w 1923 roku w Oświęcimiu. Ojciec pracował jako buchalter w magistracie w Oświęcimiu, matka była nauczycielką. W 1929 roku Anna rozpoczęła w swoim rodzinnym mieście naukę w Szkole Powszechnej im. Królowej Jadwigi, następnie kontynuowała ją w tamtejszym gimnazjum. Dalszą edukację przerwał wybuch wojny.

Włączenie miasta do Trzeciej Rzeszy spowodowało bardzo wiele zmian w codziennym życiu mieszkańców. Żeby nie być wywiezionymi na roboty przymusowe, dziewczęta były zobowiązane do zgłaszania się do biura zatrudnienia i podejmowania pracy zawodowej. Jej życie zmieniło się diametralnie

- zwraca uwagę Teresa Wontor-Cichy. Gdy w 1940 roku Niemcy założyli KL Auschwitz zaczęły się pojawiać pierwsze grupy więźniów.

Więźniowie byli kierowani głównie do prac przy rozbiórce domów. Mieszkańcy widzieli ludzi w pasiakach, zaczęły się pierwsze rozmowy, okazało się, że to Polacy. Ludzie się jednak też bali. Nie każdy miał odwagę, żeby rozmawiać z więźniami. A tu, ta młoda dziewczyna, w dalszym ciągu nastolatka, ma tę odwagę, żeby przyjrzeć się tym ludziom.

Anna właściwie od początku pomagała więźniom. Podkładała dla nich żywność, lekarstwa, kilka papierosów. Z jej relacji wiadomo, że potrafiła całą zarobioną w sklepie pensję przeznaczyć na taką pomoc. Lekarstwa uzyskiwała od aptekarzy z Oświęcimia i Brzeszcz. Podkreśla jednak, że było to możliwe także dzięki innym osobom – jej koleżankom i innym kobietom. W późniejszym czasie dożywiała również inne grupy więźniów, między innymi zatrudnionych przy budowie drogi prowadzącej do Dworów, na placu przy zakładzie księży-salezjanów, a także w fabryce „Agrochemia” na Krukach. Pośredniczyła również w ich tajnej korespondencji z rodzinami.

Najważniejsza tutaj była ta odwaga i takie przekonanie, że to co robią jest dobre, słuszne, ważne i to, że się nie bały.

- podkreśla Teresa Wontor-Cichy. Anna pomagała więźniom w Auschwitz praktycznie przez cały okres okupacji. Gdy więźniowie KL Auschwitz zostali pod koniec wojny oswobodzeni, nadal służyła im pomocą w prowizorycznym szpitalu. Niosąc pomoc więźniom Anna się zakochała. To była miłość osadzona w niepodległościowej walce i jak wiele innych w tym czasie – tragiczna, miłość, która też zaważyła na jej późniejszych losach….

Zakochała się w młodym więźniu, Tadeuszu Cieśli, który pracował w komandzie budującym ogrodzenia wokół domów zajętych przez Niemców. Tadeusz starał się nie narażać Anny, ani żadnej innej kobiety zaangażowanej w pomoc na niebezpieczeństwo. Kiedy obóz był w fazie ewakuacji Tadeusz został przeniesiony na tereny dzisiejszych Czech i stamtąd udało mu się zbiec. Nawiązał kontakt z oddziałami Drugiego Korpusu Polskiego gen. Władysława Andersa. Kilka razy potajemnie przekraczał granice ówczesnej Polski, między innymi przeprowadzając przez nią osoby, którym groziło aresztowanie.

Na wiosnę 1948 r. został aresztowany. Zdołał zbiec, wyskakując z pociągu gdy był przewożony do więzienia w Lubaniu. Doznał wtedy urazu żeber. Szukając wówczas pomocy, odnalazł Annę, która mieszkała już w Katowicach. Udało się znaleźć dla niego bezpieczne mieszkanie, gdzie wrócił do zdrowia. Jesienią 1949 r. został ponownie zatrzymany podczas próby przekroczenia granicy. Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie skazał go na karę śmierci. Wyrok wykonano 9 lipca 1952 r. Miesiąc później komunistyczne służby rozstrzelały jego młodszego brata – Edwarda, również działającego w podziemiu. Bezpieka postanowiła zainteresować się także Anną. W grudniu 1949 r. została aresztowana za domniemane szpiegostwo na rzecz obcego państwa. Przez kilka miesięcy była brutalnie przesłuchiwana, w dzień i w nocy. Ubowcy chcieli z niej wymusić zeznania o współpracy z Tadeuszem Cieślą. Odmówiła zeznań, ale im mniej mówiła, tym bardziej ją bito. Śledztwo trwało 11 miesięcy. W końcu wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego w Katowicach z 2 listopada 1950 roku została skazana na 5 lat więzienia z utratą praw obywatelskich na dwa lata oraz na przepadek mienia. Przez 20 miesięcy przebywała w więzieniu w Katowicach, potem w Cieszynie, Gliwicach i Grudziądzu.

Nie wiemy co się tam działo. Pani Anna nigdy o tym nie opowiedziała. Mamy w archiwach Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau dwie relacje Pani Anny. Jedna złożona pod koniec lat sześćdziesiątych, druga w połowie lat dziewięćdziesiątych. I w jednej i w drugiej mówi, że na temat tego co się działo w więzieniu, co się działo po wojnie opowie w innej relacji. I taka relacja nigdy nie została spisana. Na pewno nie przez zaniedbanie. Pani Anna, która w tym roku obchodziła setne urodziny, najprawdopodobniej nie znalazła w sobie aż tyle siły, żeby o tym wszystkim opowiedzieć.

Wyrok odbyła niemal w całości. Na wolność wyszła dopiero 13 listopada 1954 r. Od znajomych, koleżanek, rodziny wiadomo, że więzienne przeżycia bardzo ją zmieniły. Kiedyś wesoła, towarzyska i pełna życia, teraz raczej unikała ludzi i nie korzystała z zaproszeń.. W listopadzie 1960 roku wyszła za mąż za Marię Gerarda Czernickiego. Urodziła córkę Wiktorię. W 1979 roku przeszła na emeryturę. Cały czas jednak znajdowała się pod okiem Służby Bezpieczeństwa. Na „czarnej liście” była aż do 1989 roku. Jej nazwisko znajduje się jeszcze w wewnętrznym biuletynie SB pod nazwą „Informator o osobach skazanych za szpiegostwo w latach 1944 - 1984”, który wydany został w 1987 r. Annę Zabrzeską często określa się mianem „bohaterki z Auschwitz” czy „wyklętej z Oświęcimia”.

Anna Zabrzeska charakteryzuje też wiele młodych oświęcimianek, wiele tych młodych dziewcząt, które od początku okupacji próbują znaleźć swoje miejsce, próbują nie pozostać bierne na to wszystko co je otacza. Widzą te zmiany, które są złe, widzą nieszczęście ludzkie i nie chcą być w tym wszystkim obojętne.





Agnieszka Srokosz

***

„Babskie Gadanie. Kobiety mają głos!” realizuje Fundacja ze Stali. Partnerami projektu są Fundacja Totalizatora Sportowego i Radio Kraków.