Dziś "aktywista", kiedyś "działacz"

Dziś mówimy aktywista/aktywistka, kiedyś działacz: partyjny, związkowy, ludowy, opozycji demokratycznej. Określenie „działacz” trochę się jednak wytarło, za mocno kojarzyło się ze starymi, jeszcze peerelowskimi czasami i zostało wyparte przez współczesnego aktywistę.

Ten może działać na różnych polach. Bronić praw człowieka, praw zwierząt, przyrody, klimatu, mieszkańców mniejszych lub większych miejscowości, praw kobiet, dzieci (narodzonych i nierodzonych) i co znacząco mniej popularne, praw mężczyzn.

Może występować w obronie praw pacjentów, uchodźców, więźniów. Może walczyć z alkoholizmem czy narkomanią albo walczyć o swobodny dostęp do marihuany, nie tylko leczniczej. Obszarów i pomysłów na aktywizm jest nieskończenie wiele.

Dróg i metod osiągania zamierzonych celów również, choć generalnie aktywista może próbować przekonywać władze publiczne (samorządy, władze rządowe) do swoich racji, lub bardziej skupić się na wpływaniu na postawy zachowania obywateli by podzielili jego przekonania.

Społeczeństwo obywatelskie zbudowało się w mediach społecznościowych?

W nieodległych czasach wachlarz metod stosowanych przez aktywistów był dość ograniczony. Pisali manifesty i petycje, drukowali ulotki, organizowali uliczne protesty, manifestacje strajki.

Jednak dopiero pojawienie się Internetu i mediów społecznościowych umożliwił aktywistom dotarcie ze swoim przekazem praktycznie do każdego. Każdego dnia, przewijając posty na różnych platformach, natykamy się na mniej lub bardziej płomienne wezwania do poparcia takiej czy innej akcji. Możemy podpisać petycję online, możemy wyrazić swoje poparcie, możemy wpłacić datek. Z lekkim przymrużeniem oka można by zaryzykować tezę, że długo wyczekiwane społeczeństwo obywatelskie zbudowało się w mediach społecznościowych. Otwartym pozostaje pytanie, jak trwałe są fundamenty tej konstrukcji.

Trudno jednak nie zgodzić się z tezą, że aktywiści i aktywistki zmieniają świat. Sufrażystki wywalczyły prawa wyborcze dla kobiet, choć w niektórych krajach zajęło im to wiele trudu i czasu. Wcześniej, inni polityczni aktywiści wywalczyli prawa wyborcze dla wszystkich mężczyzn, a nie tylko dla tych, którzy mogli głosować z racji uprzywilejowanego pochodzenia czy posiadanego majątku. Ruch abolicjonistów w USA walczył z niewolnictwem, a potem kolejne pokolenia aktywistów, z dyskryminacją osób o innej niż biała, kolorze skóry.

Walczą o równe traktowanie, ale i... czyste powietrze

Z bardziej przyziemnej, lokalnej perspektywy to aktywistom Alarmu Smogowego zawdzięczamy poprawę czystości powietrza w Krakowie, Park Szymborskiej w miejscu obskurnego parkingu i uratowanie zielonej enklawy Zakrzówka. W każdej chyba gminie spotkamy osoby, które nazywane aktywistami czy nie, poprawiają, zmieniają i poświęcają swój czas i energię, by po prostu było trochę lepiej. Czasem nagradzani uznaniem przez społeczność, ale niestety czasem niedoceniani i traktowani jako naiwni marzyciele.

Zdarza się też, że aktywiści w swym zapale zmieniania rzeczywistości podejmują działania, które spotykają z niezrozumieniem, a nawet wrogością współobywateli i sankcjami aparatu państwa.

Spektakularne akcje aktywistów klimatycznych, walczących z globalnym ociepleniem, którzy blokują drogi, niszczą dzieła sztuki czy zakłócają wydarzenia kulturalne, dla szerokiej opinii publicznej to przynajmniej o jeden most za daleko.

Czy cel, nawet najbardziej szczytny, uświęca środki? Czy zawsze szlachetne idee powinny wygrywać z pragmatyzmem czy przyziemnym interesem ekonomicznym?

O tych dylematach będziemy w tym tygodniu rozmawiać w Radiu Kraków. Z ekspertami, samorządowcami i przede wszystkim z samymi aktywistami.

Zapraszam.

Marta Szostkiewicz