Edytuj
share
80 lat temu wojska niemieckie zaatakowały RP – początek II wojny światowej
80 lat temu, 1 września 1939 r., wojska niemieckie bez wypowiedzenia wojny przekroczyły o świcie na całej niemal długości granice Rzeczypospolitej, rozpoczynając tym samym pierwszą kampanię II wojny światowej. Osamotnione w walce Wojsko Polskie nie mogło skutecznie przeciwstawić się agresji Niemiec i sowieckiej inwazji przeprowadzonej później, 17 września. Konsekwencją stał się IV rozbiór Polski dokonany przez Hitlera i Stalina.
1 września 1939, Niemcy wkraczają do Polski (propagandowe zdjęcie pozowane)/Wikipedia
Ludzkość za mało wyciągnęła wniosków ze straszliwej lekcji, wciąż zdarzają się czystki etniczne, ludobójstwo - wskazał podczas obchodów 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej prezydent Andrzej Duda. Pamiętamy, by nigdy nie dochodziło do takich zdarzeń, cierpienia, bestialstwa - akcentował.
"Składamy dzisiaj wielki hołd wszystkim ofiarom II wojny światowej. Chylimy głęboko czoła i z wdzięcznością całujemy ręce kombatantów, naszych wspaniałych obrońców ojczyzn, tych którzy walczyli za wolność naszą i waszą, na wszystkich frontach ówczesnego świata. Drodzy kombatanci, drodzy żołnierze naszej wolności - z całego serca Wam za to dziękujemy, dziękujemy Wam, gdziekolwiek jesteście teraz na świecie" – powiedział prezydent przemawiając na pl. Piłsudskiego przed Grobem Nieznanego Żołnierza w Warszawie.
Duda podkreślał, że "ludzkość za mało jeszcze wyciągnęła wniosków ze straszliwej lekcji, którą przeżyła". "Wciąż na tym świecie i to wcale nie tak dawno, zdarzają się czystki etniczne, zdarza się ludobójstwo. Teraz w czasach nam współczesnych przecież mieliśmy z tym do czynienia nie tak dawno w krajach byłej Jugosławii, mieliśmy z tym do czynienia w Rwandzie" – mówił.
"Po to właśnie pamiętamy, by nigdy już na świecie nie dochodziło do takich zdarzeń, takiego cierpienia, takiego bestialstwa; po to także musimy pamiętać; po to także musimy działać, wyciągając wnioski z tamtych zdarzeń" – dodał.
Prezydent wskazał, że "dla niektórych narodów tamta wojna miała szczególny wymiar, który pozostawił po sobie w wielu miejscach niezatarte znamię i piętno - takie, które cały czas tkwi w wielu duszach, takie, które widać także w wielu miejscach, niezabliźnionej architektury, piękna, które utraciły miasta zburzone w czasie wojny, których nie dało się potem odbudować według tych samych wzorców z uwagi na brak środków, z uwagi na traumę wojenną". "Naród, do którego ja należę, naród polski, jest właśnie jednym z takich narodów" – podkreślił.
"To u nas 1 września 1939 r. zaczęła się II wojna światowa, od ataku hitlerowskich Niemiec na polską strażnicę wojskową na Westerplatte, ale także jednocześnie od ataku na śpiące miasto - ataku na miasto, które nie broniło się i kompletnie było nieprzygotowane, w którym nie było żadnych oddziałów wojskowych, w którym nie było żadnych instalacji militarnych, w którym po prostu spokojnie spali zwykli ludzie. Niewielkie polskie miasto Wieluń" – mówił Duda.
"Ta wojna dla nas była cały czas walką; wojna, podczas której nigdy nie poddaliśmy się jako naród, chociaż Polska zniknęła z mapy, bo najpierw zaatakowały nas hitlerowskie Niemcy i spychały polską armię ku wschodowi, a potem zdradziecko 17 września zaatakował nas Związek Sowiecki, jak się okazało sojusznik hitlerowskich Niemiec. I polskie wojska znalazły się w kleszczach. Wtedy wszyscy wiedzieli, że sami nie damy rady" – powiedział.
"Nie będę już dzisiaj wracał, że liczyliśmy wtedy na pomoc naszych aliantów, i choć wypowiedzieli wojnę, faktyczna pomoc nie nadeszła. Gdyby była, może historia potoczyłaby się inaczej. Ale Polska zniknęła z mapy, a wielu polskich żołnierzy dostało się do niewoli niemieckiej i sowieckiej" – dodał.
PAP
Proszę o wybaczenie historycznej winy Niemiec, biorę na siebie za to pełną odpowiedzialność - powiedział prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier podczas warszawskich uroczystości 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej.
"Jako niemiecki gość stoję tu przed wami boso i czuję pojednanie" - mówił prezydent Niemiec podczas przemówienia. "Jestem wdzięczny za waszą walkę o wolność i chylę czoła nad cierpieniem ofiar" - podkreślił.
"Proszę o wybaczenie historycznej winy Niemiec, biorę na siebie za to pełną odpowiedzialność" - powiedział Steinmeier.
Przekonywał również, że Niemcy chcą "zachować ducha pojednania, zachować drogę wspólnego rozwoju i iść nią dalej". "Razem znaleźliśmy wspólną drogę w przyszłość, drogę dobrego sąsiedztwa, drogę współpracy i zachowując regułę pokoju. To jest nasze przesłanie dla innych ludzi" - dodał.
Prezydent Niemiec podkreślał podczas obchodów 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej historyczną rolę USA i "siłę, jaką USA niosły ze sobą poprzez ideę wolności i demokracji". Jak wskazał, ta idea "pozwoliła nam znaleźć nową przyszłość. "Panie wiceprezydencie, to jest to, co najbardziej podziwiamy w Ameryce, to jest Ameryka, która otworzyła światu oczy na wiedzę, pozwalającą nam być wolnym" - powiedział, zwracając się do wiceprezydenta USA Mike'a Pence'a.
Jak zaznaczył Steinmeier, jest to "Ameryka, która leży niedaleko i chce nam okazać przyjaźń na podstawie obopólnego respektu".
Mówił, że zdaje sobie sprawę z tego, że Europa musi być silniejsza i bardziej samoświadoma, ale nigdy nie będzie silna bez Ameryki i nigdy nie wystąpi przeciw Ameryce, aby być silniejsza, bo potrzebuje partnera. "I jestem pewien, że także Ameryka potrzebuje partnerów na tym świecie, także troszczmy się razem o nasze wspólne partnerstwo, pielęgnujmy je i to, co udało się nam osiągnąć, że jesteśmy wszyscy zjednoczeni" - mówił prezydent Niemiec.
"Nasza odpowiedzialność oznacza także dla nas: nigdy więcej nacjonalizmu, nigdy więcej Niemcy nie mogą wzywać: +Niemcy, Niemcy ponad wszystko+" - podkreślił Steinmeier. "Nigdy więcej żaden naród nie powinien stawiać się powyżej innych narodów, nie powinno się jednych ludzi uważać za lepszych, innych za gorszych. Nigdy nie powinniśmy stracić rozsądku, nigdy nie powinniśmy budzić w sobie nienawiści i atakować innych narodów" - oświadczył.
PAP
Ktokolwiek powątpiewa, że przeznaczeniem ludzkości jest wolość, niech spojrzy na Polskę - powiedział wiceprezydenta USA Michael Pence podczas warszawskich uroczystości 80. rocznicy wybuchu II Wojny Światowej. Pence podkreślił, że siła ducha Polaków stoi na fundamencie wiary.
"Jeśli ktokolwiek powątpiewa w przeznaczenie ludzkości, którym jest wolość, to niech spojrzy na Polskę, na ten odważny naród polski. Niech zobaczy nieugiętego ducha, siłę i odporność, tego miłującego wolność narodu, który stoi na fundamencie wiary" - mówił w niedzielę Pence do zebranych w Warszawie na pl. Piłsudskiego.
Pence podkreślił, że Polsce walczącej "przez całe dziesięciolecia", "przyświecała odwaga i wiara". Jego zdaniem Polska udowadniała, że "może to (walka o wolność - PAP) potrwać dekady całe, ale tam gdzie jest duch Pana, tam jest wolność".
"Popatrzmy w przyszłości. Zainspirowani odwagą, determinacją i wiarą narodu polskiego, od tego dnia mogę was zapewnić, że Polska i Ameryka oraz wszystkie miłujące wolność narody na świecie, przyszłości razem wyjdą na przeciw" - zapewnił Pence.
Ameryka nigdy nie zapomniała o wolnym i niezawisłym narodzie polskim i nigdy tego nie zrobimy - powiedział podczas uroczystości 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej wiceprezydent USA Mike Pence.
"Dzisiaj pamiętamy o tych, którzy stracili życie w Polsce podczas tej długiej mrocznej walki i czcimy wszystkich", z mojego kraju i innych krajów, którzy poświęcili się po to, żebyśmy wszyscy byli wolni - mówił Pence. Zadeklarował jednocześnie pamięć o "wszystkich, których straciliśmy tego dnia".
Nikt nie walczył z większą odwagą i determinacją niż Polacy; Polska udowodniła, że jest ojczyzną bohaterów - powiedział podczas uroczystości 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej wiceprezydent USA Mike Pence.
"Pamiętamy dziś długą listę polskich bohaterów, którzy walczyli o wolność w tych trudnych czasach. Ich nazwiska i pamięć ich bohaterstwa pozostaną na zawsze w sercach ludzi miłujących wolność. Długa, okropna wojna rozpoczęła się tutaj, w Polsce" - mówił na placu Piłsudskiego Pence.
Wiceprezydent przypomniał też, że wojna spowodowała cierpienie i poświęcenie wielu narodów na całym świecie. "Dzisiaj pamiętamy również i wspominamy 16 milionów Amerykanów, którzy musieli opuścić swoje domy, aby walczyć o wyzwolenie Europy, stanęli przeciw złu, a 400 tys. młodych Amerykanów, w tym tysiące Amerykanów polskiego pochodzenia, oddało najwyższą ofiarę za swój kraj, za narody, których nawet nie znali" - mówił.
"Pamiętamy również miliony dzielnych Brytyjczyków, którzy walczyli o wolność Europy, broniąc również suwerenności swojego ukochanego Królestwa. Wspominamy również Francuzów, Holendrów, Duńczyków, Belgów, Czechów, Greków, Rumunów i przedstawicieli tylu różnych narodowości, którzy walczyli o wolność, i którzy weszli do historii jako uosobienie odwagi i poświęcenia dla innych" - mówił.
Wiceprezydent USA podkreślił, że "nikt jednak nie walczył z większą odwagą i determinacją niż Polacy". "W trakcie trwającej kilka dziesięcioleci walce przeciw tyranii Polska udowodniła, że jest ojczyzną bohaterów" - powiedział Pence.
PAP
Salut narodowy i uderzenie w dzwon "Pamięć i przestroga" to kolejne elementy trwającej w niedzielę na pl. Piłsudskiego w Warszawie uroczystości w 80. rocznicę wybuchu II wojny światowej. W ceremonii biorą udział goście z całego świata.
Po salucie narodowym - 21. wystrzałach armatnich, zabrzmiał dzwon "Pamięć i Przestroga". W dzwon jako pierwszy uderzył prezydent Andrzej Duda, następnie prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier oraz wiceprezydent USA Mike Pence, a po nich inni zaproszeni goście. Dzwon ten zostanie darowany miastu Wieluń.
Słowa "pamięć i przestroga" są motywem przewodnim uroczystości. Słowa te znajdą się też na szarfie wieńca, który zostanie złożony przez prezydentów na Grobie Nieznanego Żołnierza.
PAP
„Zniszczenie Polski jest naszym pierwszym zadaniem. Celem musi być nie dotarcie do jakiejś oznaczonej linii, lecz zniszczenie żywej siły. Nawet gdyby wojna miała wybuchnąć na Zachodzie, zniszczenie Polski musi być pierwszym naszym zadaniem. Decyzja musi być natychmiastowa ze względu na porę roku. Podam dla celów propagandowych jakąś przyczynę wybuchu wojny. Mniejsza z tym, czy będzie ona wiarygodna, czy nie. Zwycięzcy nikt nie pyta, czy powiedział prawdę, czy też nie. W sprawach związanych z rozpoczęciem i prowadzeniem wojny nie decyduje prawo, lecz zwycięstwo. Bądźcie bez litości, bądźcie brutalni.” - słowa te wypowiedział Adolf Hitler na naradzie dowódców w przededniu podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow.
Wojska niemieckie rozpoczęły działania zbrojne 1 września 1939 r. o godzinie 4.35 od zbombardowania Wielunia. Atak ten nastąpił na kilka minut przed salwami pancernika „Schleswig-Holstein” oddanymi w kierunku Westerplatte.
Strona niemiecka przystępując do wojny z Polską wystawiła 1 850 tys. żołnierzy, 11 tys. dział, 2 800 czołgów i 2000 samolotów. Wojsko Polskie dysponowało dwukrotnie mniejszą liczbą żołnierzy (950 tys.), ponad dwukrotnie mniejszą liczbą dział (4,8 tys.), czterokrotnie mniejszą liczbą czołgów (700) i pięciokrotnie mniejszą liczbą samolotów (400). Przewaga niemiecka na głównych kierunkach uderzeń była jeszcze większa.
Niemiecki plan ataku na Polskę przewidywał wojnę błyskawiczną, której celem miało być przełamanie polskiej obrony, a następnie okrążenie i zniszczenie głównych sił przeciwnika. Wojska niemieckie miały przeprowadzić koncentryczne uderzenie ze Śląska, Prus Wschodnich i Pomorza Zachodniego w kierunku Warszawy.
Niemieckie plany zakładały osiągnięcie w ciągu tygodnia linii Narwi, Wisły oraz Sanu i zniszczenia armii polskiej.
Sytuację militarną Polski pogarszała długość granicy z Niemcami, która po zajęciu przez III Rzeszę Moraw i wkroczeniu niemieckich wojsk na Słowację, liczyła ok. 1600 km. Umożliwiało to zaatakowanie Polski z zachodu, północy i południa.
Przygotowując plany obrony dowództwo polskie nie przesunęło wojsk na linię Narwi, Wisły i Sanu, z punktu widzenia wojskowego najkorzystniejszą, ale zgrupowało większe siły w rejonach przygranicznych.
Zdecydowano się na takie posunięcie z powodów politycznych. Nie chciano bowiem oddawać bez walki Pomorza i Śląska, obawiając się, że Niemcy po zajęciu tych terenów zakończą działania militarne oświadczając, iż naprawione zostały w ten sposób „krzywdy” wyrządzone przez Traktat Wersalski i zwrócą się następnie o międzynarodową mediację. Obawiano się także tego, że przemarsz niemieckiej armii przez polskie terytorium opuszczone przez Wojsko Polskie bardzo źle wpłynie na morale społeczeństwa i złamie w nim wolę walki.
Wojska niemieckie od samego początku walk odnosiły sukcesy. Luftwaffe po zdobyciu panowania w powietrzu rozpoczęło bombardowanie szlaków komunikacyjnych, zgrupowań polskich wojsk, a także dokonywało nalotów na miasta. Wojska pancerne wspierane przez piechotę przełamywały polskie linie obrony i wychodziły głęboko na tyły. Strona niemiecka miała nie tylko przewagę liczebną, ale dysponowała również nowocześniejszym uzbrojeniem i sprzętem.
Ogólnej sytuacji nie mogły zmienić pojedyncze punkty oporu, takie jak Westerplatte, które trwały w bohaterskiej walce.
3 września związane z Polską układami sojuszniczymi Wielka Brytania i Francja przekazały władzom III Rzeszy ultimatum, w którym domagały się od Niemiec natychmiastowego wstrzymania działań wojennych i wycofania swoich wojsk z terytorium Polski.
Po jego odrzuceniu rządy obu państw przystąpiły do wojny z Niemcami. Tym samym Hitlerowi nie udała się izolacja konfliktu polsko–niemieckiego i powtórzenie scenariusza z Monachium.
Pomimo wypowiedzenia wojny Niemcom wojska brytyjskie i francuskie nie podjęły jednak żadnych efektywnych działań militarnych przeciwko III Rzeszy. Polska pozostała więc w konflikcie z Niemcami osamotniona.
Niemały wpływ na decyzję Londynu i Paryża miała wiedza na temat treści tajnego protokołu układu Ribbentrop – Mołotow z 23 sierpnia 1939 r., dotyczącego podziału terytorium Polski pomiędzy III Rzeszą a Związkiem Sowieckim.
Inną kwestią jest to, iż zarówno Francja, jak i wielka Brytania, nie były przygotowane we wrześniu 1939 r. do wojny z Niemcami. Odpowiedź na pytanie, jaki byłby efekt podjętej pomimo tego ofensywy przeciwko Niemcom na Zachodzie pozostanie w sferze spekulacji.
Po wygranej bitwie granicznej wojska niemieckie zaczęły coraz bardziej zagrażać stolicy. W nocy z 4 na 5 września rozpoczęto ewakuację urzędów centralnych i rządowych. 6 września Warszawę opuścił rząd i marszałek Edward Rydz-Śmigły, który przeniósł swoją kwaterę do Brześcia nad Bugiem.
Walczące oddziały rozkazem Naczelnego Wodza miały tworzyć linię obrony wzdłuż Narwi, Wisły i Sanu.
8 września pierwsze oddziały niemieckie dotarły pod Warszawę, której obroną kierowali gen. Walerian Czuma i prezydent Stefan Starzyński, pełniący funkcję cywilnego dowódcy obrony stolicy.
Uderzenie Niemców na Warszawę zatrzymane zostało na pewien czas dzięki wielodniowej bitwie nad Bzurą (9-18 września), największej w czasie kampanii wrześniowej, w której udział wzięły wycofujące się z Wielkopolski i Kujaw armie „Poznań” i „Pomorze” pod dowództwem gen. Tadeusza Kutrzeby.
Pomimo tego, iż bitwa ta zakończyła się klęską wojsk polskich, to niewątpliwie opóźniła kapitulację Warszawy i wiążąc wojska niemieckie umożliwiła wycofanie się polskich oddziałów do Małopolski Wschodniej.
17 września, łamiąc obowiązujący polsko-sowiecki pakt o nieagresji, na teren Rzeczypospolitej wkroczyły oddziały Armii Czerwonej. Niemcy od kilkunastu dni ponaglali już Sowietów, ażeby zajęli obszary uznane w pakcie Ribbentrop-Mołotow za ich strefę interesów. Stalin zwlekał jednak z podjęciem decyzji, czekając na to, jak zachowają się wobec niemieckiej agresji na Polskę Wielka Brytania i Francja, a także przyglądając się temu, jak silny opór Niemcom stawia polskie wojsko.
Siły Armii Czerwonej skierowane przeciwko Rzeczypospolitej wynosiły w sumie ok. 1,5 miliona żołnierzy, ponad 6 tys. czołgów i ok. 1800 samolotów.
W reakcji na sowiecką agresję 17 września wieczorem Naczelny Wódz wydał następujący rozkaz: „Sowiety wkroczyły. Nakazuję ogólne wycofanie na Rumunię i Węgry najkrótszymi drogami. Z bolszewikami nie walczyć, chyba w razie natarcia z ich strony albo próby rozbrojenia oddziałów. Zadanie Warszawy i miast, które miały się bronić przed Niemcami – bez zmian. Miasta, do których podejdą bolszewicy, powinny z nimi pertraktować w sprawie wyjścia garnizonów do Węgier lub Rumunii”.
Władze polskie wzywając do unikania walki z Armią Czerwoną nie uznały jej wkroczenia za powód do wypowiedzenia wojny i nie zerwały stosunków dyplomatycznych z Moskwą. Zaistniała sytuacja zadecydowała o tym, iż w nocy z 17 na 18 września prezydent Ignacy Mościcki wraz z rządem polskim i korpusem dyplomatycznym przekroczył granicę rumuńską, planując przedostanie się do Francji.
Razem z nimi terytorium polskie opuścił Naczelny Wódz marszałek Edward Rydz-Śmigły.
Pomimo wkroczenia wojsk sowieckich do Polski i ewakuacji najwyższych władz Rzeczypospolitej walki trwały nadal.
Od 17 września pod Tomaszowem Lubelskim armie „Kraków” i „Lublin” toczyły bój z Niemcami usiłując przedostać się na tzw. przedmoście rumuńskie. 20 września, po wyczerpaniu amunicji, skapitulowały.
22 września, po wielodniowej walce z Niemcami, dowódca obrony Lwowa gen. Władysław Langner poddał miasto Sowietom.
Do 28 września broniła się Warszawa, a do 2 października załoga Helu.
6 października zakończyła walkę ostatnia duża polska formacja - Samodzielna Grupa Operacyjna „Polesie”, dowodzona przez gen. Franciszka Kleeberga, która przedzierając się w kierunku stolicy toczyła boje i z Wehrmachtem i z Armią Czerwoną.
Ogromnie ważną kwestią w obliczu przegranej wojny stawało się zachowanie ciągłości istnienia i działania struktur państwowych. Dlatego też, wobec internowania przedstawicieli najwyższych władz Rzeczypospolitej w Rumunii, prezydent Ignacy Mościcki na podstawie art. 13 Konstytucji kwietniowej z 1935 r. zdecydował się na ustąpienie ze swego urzędu i wyznaczenie następcy w osobie Władysława Raczkiewicza.
30 września nowy prezydent, przebywający we Francji, powołał rząd na czele którego stanął gen. Władysław Sikorski.
Kampania rozpoczęta we wrześniu 1939 r. zakończyła się dla Polski klęską. Samotnie walczące z niemiecką i sowiecką potęgą wojska polskie nie mogły liczyć w niej na zwycięstwo. W tej sytuacji, jak powiedział w jednym z wywiadów prof. Marian Zgórniak, nawet „gdyby na miejscu Rydza-Śmigłego był Aleksander Macedoński, też by tej kampanii nie wygrał”.
Straty po stronie polskiej wynosiły ok. 200 tys., w tym 70 tys. poległych.
Do niemieckiej niewoli wziętych zostało ponad 400 tys. żołnierzy, w tym ponad 10 tys. oficerów.
Straty niemieckie wynosiły ok. 45 tys. poległych i rannych żołnierzy.
Ponadto armia niemiecka straciła ok. 1000 czołgów i samochodów pancernych oraz blisko 700 samolotów. Były to straty poważne i stanowiły ponad 30% stanu bojowego.
W walkach z Armią Czerwoną zginęło ok. 2,5 tys. polskich żołnierzy, a ok. 20 tys. było rannych i zaginionych. Do niewoli sowieckiej dostało się ok. 200 tys. żołnierzy, w tym ponad 10 tys. oficerów. Straty sowieckie wynosiły ok. 3 tys. zabitych i 6-7 tys. rannych.
Ok. 70 tys. żołnierzy polskich przekroczyło granicę Rumunii i Węgier, natomiast na Litwę i Łotwę przedostało się ok. 18 tys.
W czasie wrześniowych walk wojska niemieckie postępowały z wyjątkowym okrucieństwem. Lotnictwo atakowało ludność cywilną, a Wehrmacht na zdobytych terenach dokonywał masowych egzekucji. Przykładem tego typu zbrodniczych działań były wydarzenia w Bydgoszczy, gdzie tylko 9 września rozstrzelano 400 Polaków.
Od początku działań zbrojnych Niemcy rozpoczęli także brutalne prześladowania ludności żydowskiej.
W sumie w wyniku niemieckich represji we wrześniu 1939 r. zginęło co najmniej 16 tys. osób.
Wkraczająca na ziemie Rzeczypospolitej Armia Czerwona zachowywała się równie bestialsko. W Grodnie po zajęciu miasta Sowieci wymordowali ponad 300 jego obrońców. Przykładów tego typu morderstw popełnianych na polskich wojskowych, policjantach i cywilach jest wiele, m.in. na Polesiu (150 oficerów) czy w okolicach Augustowa (30 policjantów).
Kampania wrześniowa jest i z pewnością długo jeszcze będzie tematem wielu sporów i dyskusji. Dyskusji, które nie toczą się na temat tego, czy Polska miała szansę na sukces w tym konflikcie, ale dotyczą geopolitycznych przesłanek klęski z 1939 r. i jej militarnych uwarunkowań.
Prof. Marian Zgórniak oceniając działania marszałka Rydza-Śmigłego i ministra spraw zagranicznych Józefa Becka z 1939 r. wyraził następującą opinię: „Nie popełnili błędu, ponieważ w okolicznościach, w jakich przyszło im działać, nie było w zasadzie lepszego wyjścia. Nie byli geniuszami, ale zrobili lepiej lub gorzej to, co do nich należało. Historia obeszła się z nimi okrutnie, ale taki jest już los polityków, którzy przegrali. Oczywistym ich sukcesem stało się to, że wojna Hitlera z Polską nie stała się wojną lokalną. Stała się początkiem wielkiej wojny, w której Zachód walczył również o Polskę. W chwili gdy we wrześniu 1939 roku przegrywała Polska, przegrywała także Europa”.
Historycy zgodni są najczęściej co do tego, iż żołnierz polski walczył dobrze. Dezercje z pola walki czy niesubordynacja należały do rzadkości.
„Stawiając czoło blitzkriegowi przez pięć tygodni w osamotnieniu - stwierdzał prof. Norman Davis - armia polska spisała się lepiej niż połączone siły brytyjskie i francuskie w roku 1940. Polacy spełnili swój obowiązek”.
O waleczności Polaków we wrześniu 1939 r. prof. Paweł Piotr Wieczorkiewicz pisał, iż „W ekstremalnie trudnych warunkach były przykłady graniczącego z fanatyzmem bohaterstwa: walka załóg Węgierskiej Górki, Borowej Góry i Wizny, obrona Warszawy, Lwowa i Wybrzeża, postawa Wołyńskiej BK w pierwszych dwóch dniach wojny, szaleńcza odwaga kawalerzystów gen. Abrahama w odwrocie znad Bzury, bitność 11 Karpackiej DP w Lasach Janowskich, odporność 1 DPLeg., zwanej przez Niemców z szacunkiem "żelazną", odyseja zgrupowania KOP i GO "Polesie" i oczywiście twarda postawa 10 Brygady Kawalerii Zmotoryzowanej”.
Analizując błędy popełnione w czasie kampanii wrześniowej część historyków zwraca uwagę na zbyt wczesne przeniesienie kwatery Naczelnego Wodza z Warszawy do Brześcia oraz przedwczesne opuszczenie stolicy przez prezydenta i rząd.
Niektórzy surowo oceniają działania samego marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego, a szczególnie jego decyzję o przekroczeniu granicy rumuńskiej i opuszczeniu walczących wciąż jeszcze wojsk.
Wspomniany już prof. Wieczorkiewicz w artykule „Wrzesień 1939 – próba nowego spojrzenia” zarzucał Naczelnemu Wodzowi m.in.„karygodny wręcz sposób wdrożenia planu wojny w życie”.
„Plan wojny – pisał Wieczorkiewicz - nie dość, że ogólnikowy i nierozpracowany w kolejnych stadiach, marszałek co gorsza otoczył niezrozumiałym wręcz nimbem tajemnicy nie tylko wobec własnego sztabu (...) Kolejnym błędem stała się, również wyniesiona z wojny 1920 roku, skrajna wręcz centralizacja dowodzenia (...) Efektem, już w trakcie kampanii, stały się ingerencje Rydza-Śmigłego w rozkazodawstwo na poziomie dywizji i brygad, niemal zawsze spóźnione i nieadekwatne do sytuacji. Stało się tak, ponieważ, jak zauważa trafnie płk Porwit, "marszałek wziął na siebie obowiązki ponad siły, i to bez prawidłowej pomocy sztabu". Co gorsza, czego można było i należało się spodziewać, naczelny wódz, w warunkach rwącej się łączności pozbawiony najdalej po kilku dniach możliwości realnej komunikacji z podwładnymi, utracił praktycznie możliwość kierowania operacjami”.
Cytowany płk Marian Porwit, jeden z dowódców obrony Warszawy w 1939 r., oceniając kampanię wrześniową stwierdził, iż „została przegrana nie na miarę sił zbrojnych państwa o trzydziestopięciomilionowej ludności, zwłaszcza jeśli idzie o charakter i rozmiar walk".
Jednym z kluczowych pytań pojawiających się przy rozważaniach na temat 1 września 1939 r. jest pytanie dotyczące tego, czy Polska mogła wówczas uniknąć wojny z Niemcami.
Marszałek Edward Rydz-Śmigły tuż po wrześniowej klęsce odpowiedział nie następująco: „Polska wojny uniknąć nie mogła, jeśli nie chciała skończyć w niesławie. Poniosła i ponosi olbrzymie ofiary, ale dała początek wojnie wyzwoleńczej spod supremacji niemieckiej”.
Naczelny Wódz z 1939 r. nie miał najmniejszych wątpliwości, że przyjęcie pierwszych żądań stawianych przez Hitlera wobec Polski spowodowałoby pojawienie się następnych, dotyczących nie tylko Gdańska czy Pomorza, ale także Śląska i Poznańskiego. Celem tej taktyki było, zdaniem marszałka Rydza-Śmigłego, doprowadzenie do „zupełnego zniszczenie niepodległości Polski i całkowitego podporządkowania jej Niemcom”.
Prof. Marian Zgórniak, wypowiadając się na temat konsekwencji przyjęcia przez Polskę w 1939 r. propozycji Hitlera, wyraził następującą opinię: „Wielokrotnie nad tym się zastanawiałem. Z pewnością Polska poniosłaby mniejsze straty materialne, może mniej ludzi by zginęło. Prawdopodobnie nasz kraj musiałby wziąć udział w wyprawie na ZSRR. Trudno przeceniać siłę polskich 30 dywizji, ale być może miałyby znaczenie przesądzające. Pytaniem jest, czy w razie zwycięstwa Niemiec hitlerowskich byłoby miejsce dla Polaków w Europie. Co stałoby się z polskimi Żydami?”.
PAP/bp
Złożeniem kwiatów i zapaleniem zniczy w miejscach pamięci oraz spacerem z młodzieżą po trasie zniszczonych w trakcie bombardowania obiektów upamiętnili w niedzielę w Wieluniu pierwsze ofiary II wojny światowej prezydenci Polski Andrzej Duda i Niemiec Frank-Walter Steinmeier.
Głowy obu państw swoją wizytę w Wieluniu (Łódzkie) w dniu 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej rozpoczęły przed godz. 4.40. O tej porze 1 września 1939 r. rozpoczął się atak niemieckich samolotów bombowych na wieluński szpital Wszystkich Świętych. W nalocie zginęły 32 osoby - pacjenci i personel. Uważa się, że były to pierwsze w Polsce ofiary II wojny światowej.
Na plac Legionów, gdzie odbywały się główne uroczystości 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej wbiegli uczestnicy sztafety z Polski i Niemiec, którzy w sobotę wystartowali z Polskiej Nowej Wsi koło Opola, skąd niemieckie samoloty wyruszyły do ataku na Wieluń. Nieśli ze sobą zapalony Znicz Pamięci i Pojednania. Później zrobili sobie wspólne zdjęcie z prezydentami.
Zgromadzeni na placu obejrzeli projekcję animacji przypominającej wydarzenia sprzed lat. Wielu mieszkańców uczestniczących w obchodach trzymało w rękach zapalone świece.
W swoich wystąpieniach Duda i Steinmeier szczególnie podkreślali rolę pojednania obu narodów. "Pamiętając o historii będziemy mogli budować przyjaźń na następne dziesięciolecia Polaków i Niemców" - powiedział prezydent Polski. Steinmeier przyznał natomiast, że choć nie można odwrócić biegu historii, to Polska mimo wszystko wyciągnęła rękę do Niemiec w celu pojednania. "Jesteśmy dogłębnie wdzięczni za tę wyciągniętą rękę" – zapewnił.
Po głównych uroczystościach prezydenci Polski i Niemiec złożyli wieńce z szarfami w kolorach barw narodowych przy kamieniu upamiętniającym zbombardowanie wieluńskiego Kościoła Farnego, który był jednym z pierwszych zabytków zniszczonych przez hitlerowców.
Razem z przedstawicielami młodzieży polskiej i niemieckiej oraz świadków wydarzeń sprzed 80 lat przeszli trasą zniszczonych w trakcie bombardowania obiektów. Zatrzymali się przed wieluńskim II Liceum Ogólnokształcącym, czyli w miejscu gdzie znajdował się niegdyś szpital Wszystkich Świętych, na który 1 września 1939 roku spadły pierwsze bomby. W tym miejscu głowy państw witali mieszkańcy miasta, którzy pozdrawiali głowy państw. Prezydenci odwzajemnili powitanie.
Duda i Steinmeier zapalili też znicze przy pomniku upamiętniającym zbombardowaną synagogę.
Ich wizytę zakończyło zwiedzanie Muzeum Ziemi Wieluńskiej, gdzie w piątek otwarto multimedialną wystawę "Świadkowie mówią… Wieluń 1 września 1939" oraz śniadanie z uczestnikami wydarzeń sprzed 80 lat.
Prezydenci Polski i RFN z Wielunia udali się do Warszawy, gdzie w południe wezmą udział w dalszych obchodach rocznicy wybuchu II wojny światowej.
Przed wojną Wieluń liczył ok. 16 tys. mieszkańców i był oddalony od granicy niemieckiej o 21 km.
1 września 1939 r. niemieckie samoloty zrzuciły na miasto 380 bomb o łącznej wadze 46 ton. Według różnych źródeł w wyniku ataku Luftwaffe, mogło zginąć ok. 1200 osób. Atak trwał do godziny 14. W gruzach legło 75 proc. miejskiej zabudowy. W Wieluniu nie stacjonowały żadne jednostki Wojska Polskiego, nie było tam również stanowisk obrony przeciwlotniczej. Zdaniem historyków, miasto zbombardowano, by przetestować sprzęt i zastraszyć ludność cywilną.
PAP
Polska wtedy stała na straży wartości fundamentalnych dla cywilizacji Zachodu - prawdy, wolności i godności człowieka - mówił premier Mateusz Morawiecki na Westerplatte podczas obchodów 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej. Podkreślił, że trzeba domagać się prawdy i zadośćuczynienia.
Premier ocenił, że straty materialne zadane przez Niemców, były co najmniej kilkadziesiąt razy większe od wysiłku finansowego Polski dla budowy państwa i takich przedsięwzięć jak Centralny Okręg Przemysłowy.
"Dlatego o tamtych stratach trzeba mówić, pamiętać, trzeba domagać się prawdy, trzeba domagać się zadośćuczynienia" - podkreślił premier.
Zaznaczył, że to, co się stało 80 lat temu było ludobójstwem, "zbrodnią ludobójstwa o gigantycznych rozmiarach, ludobójstwa na narodzie polskim".
"Mówi się, że prawda jest pierwszą ofiarą wojny. Pierwszą ofiarą wojny prócz prawdy była wolność, była godność człowieka i Polska stała na straży tamtych wartości, wartości fundamentalnych dla cywilizacji Zachodu dla cywilizacji europejskiej" - mówił.
Premier podkreślił bohaterstwo żołnierzy z Westerplatte. "Ofiarna walka Polaków już na Westerplatte miała trwać siedem godzin trwała siedem dni. Był to przedsionek piekła, przedsionek tego, co Niemcy pokazali - do czego są zdolni w kolejnych sześciu latach na ziemiach polskich. Oni - chłopcy z Westerplatte, warszawskich Termopil, Wizny i wielu innych miejsc polskiego Września dawali świadectwo bohaterstwa narodu polskiego, ale też ich krew, ich ofiara dała nam później nadzieję" - nadmienił.
"W czasach strasznej drugiej apokalipsy budowaliśmy fenomen na skalę światową - polskie państwo podziemne, a później w latach zrywów wolnościowych i w roku 80, roku Solidarności też przywoływaliśmy pamięć polskiego Września, pamięć polskich bohaterów II wojny światowej - mówił szef rządu.
List do uczestników uroczystości na Westerplatte skierował prezydent Andrzej Duda. Odczytał go zastępca Szefa Kancelarii Prezydenta RP Paweł Mucha.
Prezydent przypomniał, że nadejście najtragiczniejszego rozdziału w historii Polski obwieściły salwy z pancernika Schleswig-Holstein.
"II wojnę światową rozpoczął podstępny, tchórzliwy atak ze strony goszczącej w Gdańsku załogi szkolnego statku Kriegsmarine. Rozpoczęły ją równoczesne akty terroryzmu i ludobójstwa, jakimi były bombardowania cywilnych obiektów w Wieluniu, Tczewie, w naszej stolicy Warszawie oraz w innych miastach. W granice Polski wdarły się zagony niemieckich czołgów oraz żołnierze, których instruowano, aby wyzbyli się wszelkich ludzkich uczuć i odruchów sumienia" - napisał.
Podkreślił, że "już od pierwszych dni września 1939 r. ujawniło się najgorsze oblicze niemieckiego nazizmu, ideologii, która jednych czyniła bezwzględnymi mordercami, a innych - pozbawionymi wszelkich praw i godności przedmiotami, przeszkodami na drodze do ostatecznego triumfu rasistowskiej pogardy, szowinizmu i barbarzyńskiej przemocy".
Zaznaczył, że równie szybko okazało się, że istnieje też "inna potężna siła zdolna znacząco utrudnić realizację owej zbrodniczej wizji Europy i świata". "Tą siłą był polski duch wolności oraz męstwo, ofiarność, dyscyplina i żołnierski kunszt obrońców polskich granic. Od pierwszych dni eksplozji na Westerplatte i Wieluniu aż po akt kapitulacji niemieckich sił zbrojnych w maju 1945 r. setki tysięcy Polaków trwały w pierwszym szeregu walki z antypolskim, antyeuropejskim i antyludzkim reżimem Trzeciej Rzeszy. Pierwszym i szczególnie chlubnym przykładem tego niezłomnego oporu stała się obrona Westerplatte" - napisał.
Prezydent przypomniał, że 182 żołnierzy pod dowództwem majora Henryka Sucharskiego i kapitana Franciszka Dąbrowskiego zamiast oczekiwanych 6 do 12 godzin, przez 7 dni odpierało ataki nieprzyjaciela, dysponującego olbrzymią przewagą liczebną i ogniową oraz wsparciem samolotów bombowych.
"Zmagania o Westerplatte są i na zawsze pozostaną jedną z najpiękniejszych i najbardziej czczonych kart w kronikach chwały polskiego oręża. Z tym większą radością przyjąłem wiadomość o wmurowaniu w tym świętym dla Polaków miejscu kamienia węgielnego pod budowę Muzeum Westerplatte i Wojny 1939 r. To właśnie stąd powinno nieustannie płynąć przesłanie pamięci i przestrogi, pokoju i europejskiego pojednania" - napisał prezydent.
Duda zaznaczył, że Westerplatte "jest i zawsze będzie jednym z pierwszoplanowych miejsc pamięci i symboli najstraszniejszej wojny w dziejach ludzkości".
"Jesteśmy tu dlatego, że winniśmy to bohaterom tamtej bitwy, obrońcom Westerplatte i wszystkim, którzy stanęli w obronie ojczyzny, naszym ojcom, dziadkom, których postawa stanowi dla nas punkt odniesienia i wzór. Jesteśmy tu i będziemy tu zawsze, by oddawać hołd i cześć naszym żołnierzom i nie pozwolimy nigdy na fałszowanie historii. Będziemy stali na straży prawdy, kto w tej wojnie był sprawcą, agresorem, a kto niewinną ofiarą. Ci, którzy zapłacili najwyższą cenę w obronie RP, pomimo upływającego czasu, pozostają żywi w świadomości potomnych. Nie pozwolimy, by krew naszych obrońców lekceważono" - podkreślił w swoim przemówieniu marszałek Senatu, Stanisław Karczewski.
Dodał, że najgorsze, co spotkało Polskę, to śmierć 6 mln obywateli, zniszczenie wielu miast, wsi i całkowite zburzenie stolicy, a po wojnie znalezienie się w sowieckiej strefie wpływów. "Żadne słowa nie zrównoważą tych strat. Dlatego w imieniu ofiar domagamy się prawdy, pamięci i zadośćuczynienia. Będziemy upamiętniać naszych bohaterów, a z ich ofiary czerpać siły do budowy wolnej, silnej, bogatej i sprawiedliwej Polski" - podsumował marszałek Senatu.
"Jesteśmy tutaj w 80. rocznicę rozpoczęcia okropieństw, które spotkały polską ludność. Jesteśmy tu po to, aby pamiętać co się stało - szczególnie, że jedna piąta ludności Polski została zgładzona podczas sześciu lat wojny. Wyobraźcie sobie państwo, gdyby co piąta osoba spośród państwa teraz miała zniknąć, a taki los spotkał naród polski z ręki nazistów, z ręki hitlerowców" - powiedział pierwszy zastępca szefa Komisji Europejskiej, Frans Timmermans.
Przypomniał, że jest Holendrem i jego kraj zawdzięcza wyzwolenie polskim żołnierzom generałów Stanisława Maczka i Stanisława Sosabowskiego.
"Musimy jako Europejczycy wykazać się tolerancją i wzajemnym szacunkiem zwłaszcza teraz, kiedy Europa jest cała i wolna, i zjednoczona. Nie możemy pozwolić na to, aby ludzie głoszący nietolerancję, głoszący nienawiść jako dobry sposób na prowadzenie polityki, głoszący konflikt, który mógłby im celom pomóc, żeby oni wzięli górę" - przekonywał.
Przypomniał, że po wojnie Polska niestety znalazła się po złej strony żelaznej kurtyny. "Polska dopiero stała się wolna o wiele lat później dzięki temu, że znaleźli się ludzie, którzy wbrew wszelkim szansom stanęli naprzeciw dyktaturze, żądali wolności. To byli ludzie Solidarności, ale również na przykład ludzie Karty 77 w Czechosłowacji" - stwierdził.
"To oni stanęli, powstali i wyzwolili tę część Europy, która znalazła się po złej stronie żelaznej kurtyny. I to sprawia, że mamy pewien obowiązek, mam pewne zobowiązanie postępowania tak, aby nigdy nie powtórzył się horror II wojny światowej, abyśmy uniknęli nietolerancji, abyśmy byli w stanie siebie nawzajem zrozumieć" - przekonywał Timmermans na Westerplatte.
Nawiązując do poety Czesława Miłosza powiedział, że na tym polega patriotyzm, że jest się z jednej strony dumnym z własnej kultury, z własnego narodu, ale również jest się ciekawym innych narodów. "Musimy podziwiać różnice, które są między nami, ale jednocześnie dzielić naszą wspólnotą. Tego właśnie potrzebuję Europa, byśmy byli otwarci, abyśmy szanowali siebie nawzajem, abyśmy zawsze prowadzili ze sobą, jak również po to, aby uhonorować tych, których wspominamy w tym miejscu" - oświadczył wiceszef KE.
"Chcę z całą mocą podkreślić, że stoimy po stronie pamięci. która służy w budowaniu wspólnoty - wspólnoty narodowej, jedności Europy – wspólnoty, która umacnia demokracją i wolność. solidarność i pojednanie, wzajemny szacunek i tolerancję. Dlatego tu - z Westerplatte apelujemy: pokój, nie wojna. Nigdy więcej wojny" – powiedziała prezydent Gdańska, Aleksandra Dulkiewicz.
Podkreśliła, że nie ma wątpliwości, że "wspólnota europejska, która powstała ze wspólnot narodowych była odpowiedzią na horror wojny".
"Celem integracji europejskiej był nie tylko dobrobyt i rozwój, ale przede wszystkim pokój w Europie i między narodami. Jak wiemy wymaga to praworządności i poszanowania tych wartości, które stanowią katalog praw człowieka i obywatela. Dlatego ci, którzy kwestionują zjednoczenie europejskie i demontują wolnościową demokrację sprzyjają powrotowi stref wpływów i prymatu silniejszego. Tam, gdzie zaczyna brakować praw i tłumi się wolność, tam prędzej czy później pojawia się przemoc w życiu publicznym. Tam, gdzie zanika gotowość do porozumienia i dialogu, tam zawsze polityka podżega do wojny" - mówiła Dulkiewicz.
Podziękowała też zamordowanemu w styczniu prezydentowi miasta Pawłowi Adamowiczowi, który wraz z harcerzami rozpoczął w latach 90. na Westerplatte tradycję porannych obchodów rocznicy wybuchu II wojny światowej.
Uroczystości na Westerplatte rozpoczęły się, zgodnie z tradycją dźwiękiem syren, tuż przed 4.45 - o tej godzinie bowiem 1 września 1939 r. nastąpił niemiecki atak na polską Wojskową Składnicę Tranzytową, ulokowaną na gdańskim półwyspie.
W uroczystości, oprócz premiera Morawieckiego, uczestniczyli m.in. wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński i szef MON Mariusz Błaszczak, wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska i wicemarszałek Senatu Bogdan Borusewicz.
Były delegacje wielu polskich samorządów oraz 24 zagranicznych miast dotkniętych II wojną światową, m.in. burmistrzowie: Londynu, włoskiego Cassino, norweskiego Narvika, holenderskiej Bredy, izraelskiej Hajfy, japońskiej Osaki.
Duchowni kilku wyznań religijnych, w tym arcybiskup Sławoj Leszek Głódź, odmówili modlitwy. Do niecodziennego zdarzenia doszło, kiedy przemawiał metropolita gdański - wówczas zza kopca na Westerplatte wyłonił się olbrzymi wycieczkowiec wpływający powoli do gdańskiego portu, a ze statku wybrzmiały trzy razy syreny.
Odczytano Apel Pamięci, wojsko oddało trzy salwy honorowe, a na zakończenie uroczystości złożono kwiaty pod Pomnikiem Obrońców Wybrzeża.
PAP