Przypomnijmy, jak wynika z ustaleń prokuratury, przedstawiciele gigantów budowlanych Strabag, Mota-Engil oraz firmy Poldim mieli się porozumieć, że zamiast rywalizować między sobą o duży tarnowski kontrakt, złożą wspólną ofertę na budowę łącznika z A4. Wygraną ułatwiła w nielegalny sposób, skorumpowana tarnowska urzędniczka odpowiedzialna za przetargi. Zdaniem śledczych podmieniła ona kosztorys prac na taki, który pozwolił konsorcjum złożyć dużo wyższą ofertę. Urzędniczka miała też przekazywać konsorcjum informacje o potencjalnych konkurentach do startu w przetargu. Dzięki czemu można było ich namówić do odstąpienia od takiego zamiaru.
Żeby przetarg wyglądał normalnie, przedstawiciele konsorcjum mieli też w zanadrzu namówione firmy, które miały w nim wystartować, jednak ze zbyt wysoką ofertą. Za tą „przysługę” firmy te miały otrzymać pieniądze. Śledztwo w tej sprawie trwa od ponad dwóch lat i powinno się niedługo zakończyć. Jednak już teraz dochodzi do istotnych wydarzeń.
Na wniosek prokuratury nadużyciami finansowymi firm przy budowie tarnowskiego łącznika z autostradą zajął się Urząd Kontroli Skarbowej. Jak potwierdza Radiu Kraków rzecznik prokuratury apelacyjnej Piotr Kosmaty, w przypadku jednej z firm sprawa zakończyła się już złożeniem przez nią tak zwanej korekty zeznania podatkowego, w której firma przyznała, że ustalenia UKS-u są prawidłowe. Firma ta spłaciła zaległość podatkową.
Jak wynika z ustaleń Radia Kraków, jedna z firm de facto przyznała się przed Urzędem Kontroli Skarbowej do oszustwa. Chodzi o wystawione przez nią faktury na prawie 7 milionów złotych za pracę na budowie łącznika z autostradą, których firma ta nie wykonała. Tak naprawdę wykonywał je lider konsorcjum, firma Strabag, ale musiał się rozliczać z konsorcjantami i wypłacać firmom Mota-Engil oraz Poldim pieniądze „z nadwyżki” jaką udało się w nielegalny sposób zdobyć na tym kontrakcie. Dlatego obie firmy wystawiały lewe faktury. Nie zawsze zupełnie fałszywe, ale na przykład znacznie podwyższające rzeczywistą wartość wykonywanych prac.
Składanie faktur, które nie miały pokrycia w rzeczywistości skutkowało tym, że firmy miały wyższe koszty uzyskania przychodu. Co za tym idzie, płaciły podatek od niższych kwot. Teraz jedna z nich wyrównała już nielegalnie zaoszczędzoną różnicę. Znaszych ustaleń wynika, że może chodzić nawet o kilka milionów złotych.
Teoretycznie może to oznaczać, że tarnowskiemu magistratowi powinno być łatwiej o odszkodowanie od firm. Jak już informowaliśmy w Radiu Kraków jako pierwsi, magistrat wezwał je do ugody. Chce przy tym, żeby dobrowolnie zapłaciły około 26 milionów złotych jako zadośćuczynienie, bo tyle miasto miało przepłacić za budowę łącznika. To jednak nie wszystko. Magistrat domaga się także 13 milionów złotych, czyli kwoty unijnej dotacji, którą Tarnów dobrowolnie zwrócił w obawie przed utratą dużo większych pieniędzy. Tak się stanie jeśli sąd potwierdzi, że przy tej inwestycji doszło do zmowy przetargowej.
Jak się jednak okazuje, przyznanie się przed Urzędem Kontroli Skarbowej jednej z firmy do nadużyć, wcale nie musi oznaczać łatwiejszej drogi o odszkodowanie. Jak odpowiedziała Radiu Kraków rzecznika tej spółki, "firma nie ma co komentować w tej sprawie, jako że nie jest stroną postępowania ws. zmowy w Tarnowie”.
To prawda, bo wśród podejrzanych są jej byli pracownicy, a nie konkretne spółki. To sugeruje długą i misterną walkę tarnowskiego magistratu z firmami Strabag, Mota-Engil oraz Poldim o odszkodowanie.
Więcej o zmowie na budowę tarnowskiego łącznika z autostradą powinno być wiadomo już na przełomie roku. Wtedy prokuratura zamierza zakończyć śledztwo aktem oskarżenia. Na końcowym etapie śledztwa sprawę od pokuratury okręgowej przejęła prokuratura apelacyjna. Rzecznik Piotr Kosmaty w rozmowie z Radiem Kraków wyjaśnia, że ma to związek ze zmianą przepisów oraz utworzeniem w prokuraturach apelacyjnych wydziałów do walki z przestępczością gospodarczą. Ta zmiana nie powinna wpłynąć na termin zakończenia śledztwa.
(Bartek Maziarz/ko)