Urzędnicy nie zdradzają dokładnej kwoty znalezionych pieniędzy. Jak przyznaje dyrektor wydziału podatków i windykacji tarnowskiego magistratu Marek Witek, żeby je odzyskać właściciel będzie się musiał wykazać bardzo dobrą pamięcią. "To około 20 tysięcy złotych. Mamy wykaz nominałów oraz numerów seryjnych. Także ewentualny właściciel musiałby podać wszystkie cechy charakterystyczne" - mówi.

Paweł Klimek z tarnowskiej policji w rozmowie z Radiem Kraków przyznaje, że pieniądze zostały znalezione w nietypowym miejscu. "W łazience, gdzieś między pojemnikami z mydłem. W związku z tym od razu było podejrzenie, że mogą pochodzić z przestępstwa, bądź służyły do popełnienia przestępstwa, dlatego policjanci prowadzili takie postępowanie. Zazwyczaj, jeżeli ktoś znajdzie pieniądze na ulicy i przyniesie, to robimy tylko takie czynności, żeby znaleźć osobę, która ewentualnie je zagubiła. Postępowanie w sprawie pieniędzy znalezionych w łazience zostało umorzone, policjanci już się tą sprawą nie zajmują" - dodaje Klimek. Zatem teraz to sprawa biura rzeczy znalezionych tarnowskiego magistratu.

Jak wyjaśnia dyrektor Marek Witek, zgodnie z przyjętą w 2015 roku ustawą o rzeczach znalezionych, właściciel ma dwa lata na zgłoszenie się po pieniądze. Banknoty zostały przekazane do biura w ubiegłym roku i jeśli właściciel nie zgłosi się po nie to w 2018 roku zasilą budżet miasta.

Bez względu na to czy się znajdzie czy nie, znalazca - a w tym przypadku znalazcy - zgodnie z ustawą otrzymają 10 procent od tej kwoty. Muszą poczekać jednak do przyszłego roku, chyba że wcześniej znajdzie się właściciel pieniędzy.  

Jak dodaje Paweł Klimek jest to drugi lub trzeci przypadek znalezienia dużej sumy pieniędzy w Tarnowie. Jak sobie przypomina, w ubiegłym roku sporą sumę pieniędzy na komisariat przyniosła kobieta, ale policjantom szybko udało się ustalić właściciela gotówki. Kobieta, która znalazła pieniądze, otrzymała 10 procent od tej sumy.

W tarnowskim biurze rzeczy znalezionych w budynku Urzędu Miasta Tarnowa przy ulicy Mickiewicza jest ponad 200 przedmiotów. Przede wszystkim rowerów i telefonów komórkowych, ale są też ubrania czy wózki dziecięce. Bardzo rzadko ktoś się po nie zgłasza. W takich przypadkach przedmioty te mogłyby zostać przekazane znalazcom. Ostatecznie te niechciane przejmuje magistrat. Większość telefonów nie nadaje się już do użytku. Magistrat myśli jednak nad przekazywaniem sprawnych przedmiotów na przykład rowerów do domów dziecka. Co ciekawe, zgodnie z ustawą z 2015 roku biuro może odmówić przyjęcia rzeczy, która jest warta poniżej 100 złotych.
 

 

 

 

(Bartłomiej Maziarz/ko)