Prezes klubu Filip Góra w rozmowie z Radiem Kraków przekonuje, że o ewentualnym wydzierżawieniu terenu, na którym klub zbudował tor motocrossowy, dowiedział się przez przypadek od mieszkańców.
Zgodnie z zapisami umowy może ona zostać wypowiedziana :
"jeżeli dalsze trwanie Umowy okaże się z jakichś względów nieuzasadnione, w szczególności, jeżeli podmiot dzierżawny stanie się potrzebny Gminie Brzesko do realizacji jej zadań albo też nastąpią okoliczności, o których nie było wiadomo w dniu podpisania Umowy". Na tej podstawie motocrossowcy przekonują, że gmina nie może rozwiązać z nimi umowy tylko dlatego, że terenem jest zainteresowany ktoś inny.
Sekretarz Gminy Brzesko Stanisław Sułek podkreśla jednak, że prezes klubu podczas sesji Rady Miasta obiecał rozwiązać umowę za porozumieniem stron, żeby można było ogłosić przetarg na dzierżawę tego terenu. W przetargu mogliby wystartować zarówno motocrossowcy jak i przedsiębiorca z Tarnowa.
Filip Góra zrobi to dopiero wtedy, gdy gmina odda klubowi ponad 800 tysięcy złotych zainwestowanych tam przez 10 lat. Sekretarz gminy odpowiada: "Klub nigdy się do nas nie zwracał z zapytaniem czy może tam inwestować".
Prezes wyjaśnia, że inwestycje były konieczne: "Mamy tam jeden duży tor przygotowany do Mistrzostw Polski oraz mały tor, na którym jeżdżą i trenują dzieci. Oprócz tego mamy plany budowy toru Super Enduro. Jeśli mamy odejść, to niech nam to zrekompensują - wykupimy teren i wybudujemy tor, bo gdzieś jeździć musimy. Wszyscy wiemy, że jest duży problem z motocyklistami, którzy jeżdżą po lasach, łąkach i po cudzych terenach bo nie mają po prostu gdzie jeździć. My się łatwo nie poddamy". - przekonuje prezes Brzeskiego Klubu Motocrossowego.
Sprawa będzie głównym tematem zwołanego na wtorek 13 lutego, pierwszego od ponad 3 lat, zebrania wiejskiego w Buczu. Początek o godzinie 17 w szkole podstawowej.
Bartek Maziarz/bp