Radio Kraków
  • A
  • A
  • A

Wiemy, kim jest zatrzymany w sprawie zabójstwa Katarzyny Z.

  • Kraków
  • date_range Środa, 2017.10.04 12:46 ( Edytowany Poniedziałek, 2021.05.31 07:58 )
Sprawa „skóry” wraca po niemal 20 latach. Dziś policjanci z krakowskiego Archiwum X pod nadzorem Prokuratury Krajowej zatrzymali 52-letniego Roberta J., podejrzewanego o morderstwo ze szczególnym okrucieństwem. To on w 1998 roku miał pobić i torturować 23-letnią studentkę, a następnie ściągnąć z niej skórę. W czasie śledztwa dziennikarzy Radia Kraków i portalu Onet.pl udało się ustalić, kim jest zatrzymany i jak doszło do zbrodni, która stała się największą zagadką w historii polskiej kryminalistyki.

fot: G. Krzywak

Zatrzymanie Roberta J.

Czwartkowy poranek (próba rekonstrukcji zdarzeń)

Kraków. Czwartek 12 listopada 1998 roku. Katarzyna Z. budzi się w domu i po raz kolejny planuje wagary. Jej matka nie wie, że córka od jakiegoś czasu nie chodzi na zajęcia w Collegium Broscanium przy ulicy Grodzkiej. Kiedy Katarzyna włączyła kasetę ulubionego zespołu Grateful Dead, rozległ się dźwięk dzwonka. W drzwiach stał Robert, jej dobry znajomy. To dla niego jakiś czas temu zaczęła się odchudzać i przefarbowała włosy na blond. Poznali się w okolicach Rynku Głównego lub w klubie Pod Przewiązką. Bezrobotny mężczyzna lubił wielogodzinne spacery po mieście, podobnie jak uciekająca z uczelni Katarzyna. Spotkać mogli się też na znanej giełdzie młodzieżowej, gdzie studentka przegrywała kasety, a Robert odwiedzał stoisko ze sprzętem RTV. Mężczyzna namówił dziewczynę na wyjazd do domku na obrzeżach Krakowa. Tam Katarzynę Z. torturował, zabił i obdarł ze skóry. Skórę, z której uszył strój na kształt kobiecego body, odnaleziono w styczniu 1999 roku w Wiśle w rejonie Zabłocia. Do zabójstwa doszło na tle seksualnym. - To pewne. Jednak należy pamiętać, że nie chodziło tu o tradycyjny stosunek seksualny, ale o zadawanie cierpienia. To w tym znalazł swoje spełnienie jako tzw. morderca ekwiwalentny – uważa jeden z naszych informatorów. Według kryminologów morderstwo ekwiwalentne ma zastępować stosunek seksualny torturami i morderstwem. To właśnie zadawanie bólu i zabicie ofiary ma dawać satysfakcję podobną do tej, jaką odczuwa osoba o normalnym popędzie seksualnym w czasie i po stosunku. Zabójstwo ekwiwalentne jest uznawane za krańcową postać sadyzmu.

 

Buffalo Bill z Krakowa

Nad Wisłą, kilkaset metrów od miejsca, w którym znaleziono skórę, mieszkał Robert J. Urodził się w drugiej połowie lat 60., był synem krakowskiego artysty. J. miał ciężkie dzieciństwo. W domu dochodziło do kłótni, a nawet przemocy. Rodzice się rozwiedli. Robert został pod opieką matki, z którą mieszkał w kamienicy na Starym Mieście. Sąsiedzi i koledzy mówią o nim „dziwak”. Chwalą jednak ponadprzeciętną inteligencję. Na podwórku znany był z zamiłowania do męczenia kotów i psów. Lubił także wędkować nad Wisłą. Wzdłuż rzeki mógł spacerować długimi godzinami. Był także audiofilem. Jego oczkiem w głowie były wzmacniacze, kolumny, głośniki i inny sprzęt muzyczny, który własnoręcznie składał. Trenował także sztuki walki w jednej ze szkół na Olszy. Miał trudny charakter. Ze szkoły średniej, jednej z krakowskich zawodówek w centrum miasta, wyleciał z hukiem po roku za „pyskowanie do nauczycieli”. W szkole zasłynął z niezwykłego żartu polegającego na odkręcaniu codziennie po jednej śrubce z boazerii na korytarzu. Jak relacjonują jego szkolni koledzy, misternie przygotowana intryga zakończyła się sukcesem. Wielkim hukiem.

W drugiej połowie lat 80. o Roberta upomniało się wojsko. Obowiązkową służbę odbył w szpitalu zakonnym. Wykonywał różne prace, m.in. pomagał w działającym tam wówczas prosektorium. W aktach policyjnych odnaleźliśmy również informacje o bójkach, w które wdał się w młodości. W 1992 roku zgłosił na policję, że został dwukrotnie napadnięty przez okolicznych opryszków. Raz przy placu Wolnica, drugi raz w drzwiach wejściowych do delikatesów przy ul. Krakowskiej. Podczas drugiego napadu doszło do ostrej szarpaniny, w czasie której rozbito Robertowi okulary. Wycenił je na 750 tysięcy złotych. Pod zeznaniami podpisał się drukowanymi literami. Robert słynął z ekscentrycznych zachowań. Zakładał damską bieliznę. Miał utrzymywać kontakty homoseksualne. Prześladował także kobiety. Jedna z nich, jego sąsiadka, była przez niego śledzona, nękana i podglądana. - Była blondynką, to jego typ – twierdzi jeden z naszych informatorów.

 

 

Dlaczego Robert?

Eksperci, badając skórę Katarzyny Z., odnaleźli na niej ślady uderzeń, które zadać mógł tylko ktoś, kto trenował sztuki walki. Robert nie tylko dużo ćwiczył, ale był obdarzony niezwykłą siłą. Precyzja przy cięciach na skórze ofiary, co także podkreślali biegli zajmujący się sprawą, świadczy o tym, że morderca wiedział, co robi. Robert fachowego cięcia ludzkiej skóry mógł nauczyć się, lub podpatrzeć, w czasie pracy w prosektorium. W profilu psychologicznym biegli od dawna wskazywali sadyzm, orientację biseksualną oraz skłonności do nękania kobiet. Na Roberta J. wskazuje także miejsce zamieszkania. Kamienica, przy której mieszka, znajduje się przy Bulwarach Wiślanych. Rzeka płynie w kierunku Dąbia, miejsca znalezienia skóry, a także nogi i pośladka ofiary. Życiorys Roberta J., oraz to jak brutalne było morderstwo Katarzyny Z., idealnie wpisuje się w profil zabójcy ekwiwalentnego. Ten wg kryminologów odczuwa deficyt miłości ze strony apodyktycznej matki, doświadczył przemocy psychicznej i fizycznej ze strony rówieśników i rodziny, w dzieciństwie bierze udział w bójkach. Morderca tego typu wybiera nieprzypadkową ofiarę, wszystko dokładnie planuje, wykazuje się dużym okrucieństwem i jego celem jest uprzedmiotowienie ofiary. Wiele o Robercie mówi też jego pismo, czyli drukowane litery, którymi podpisywał się na policyjnych dokumentach. Te – wg specjalistów - charakteryzują ludzi z uzdolnieniami technicznymi, zamkniętych w sobie, nieprzewidywalnych w działaniu, ukrywających przed światem swoją prawdziwą twarz, chroniących poglądy i prywatność. Są to osoby o szczególnej osobowości, które często pozostają chłodne uczuciowo, obojętne społeczne, czasem o szczególnych upodobaniach seksualnych, obdarzone intuicją, działające niezrozumiale dla otoczenia, za to często z sukcesem.

Robert po śmierci Katarzyny Z. stał się bardzo religijny. Według naszych informatorów, po opublikowaniu w mediach informacji o udziale w śledztwie jasnowidza, zaczął odwiedzać grób zamordowanej studentki. - To, co Krzysztof Jackowski widział w swoich wizjach, to jedno, ale chodziło też o sprawdzenie, jak J. zachowa się, kiedy w mediach pojawi się informacja, że policja szuka nie tylko w świecie materialnym. To był chyba strzał w dziesiątkę, bo Robert od tego momentu oddał się Bogu, jakby w nim widział jakiś ratunek – twierdzi jeden z naszych rozmówców.

Policjanci na trop Roberta wpadli po liście od jego kolegi. To on wskazał go jako mordercę Katarzyny Z. Co konkretnie napisał? To jedna z najbardziej strzeżonych tajemnic śledztwa.

 

„Brat bliźniak” z Wielkiej Brytanii

Życiorys, rys psychologiczny i sposób działania Roberta J. to – wbrew pozorom – nic nowego w historii kryminalistyki. Poszukując podobnych przypadków, natrafiliśmy na historię Roberta Nackera, gwałciciela i mordercy z Wielkiej Brytanii, który na początku lat 90. mordował i torturował upolowane przez siebie kobiety. Po śmierci kaleczył nożem ciała swoich ofiar. Jego portret psychologiczny naszkicował Paul Britton w książce „Profil mordercy”. Czytając jej fragmenty, można dopatrzyć wielu analogii ze sprawą Katarzyny Z.:

„Większość osób opisywała go jako cichego dziwaka. Czynsz zawsze płacił na czas, nocami wychodził na długie spacery, a po powrocie starannie czyścił zabłocone buty. Najstarszy z czwórki rodzeństwa, w dzieciństwie doświadczył przemocy w rodzinie, rozwodu rodziców i tułania się po różnych domach. Wychowywała go matka. (…)

- W przeszłości napadał na kobiety i być może znęcał się nad zwierzętami. To ostatnie wnioskowanie potwierdza rosnąca ilość opisanych przypadków, w których istnieje związek pomiędzy mordercami okaleczającymi swoje ofiary a znęcaniem się i okaleczaniem zwierząt w dzieciństwie i młodości. Wynika to z potrzeby dominacji i przewodzenia.(...) Jeśli zainteresuje się ofiarą, która stanie się dla niego ważna i którą będzie chciał dopaść, to zacznie ją śledzić.”

Kiedy pokazaliśmy te fragmenty policjantom z krakowskiego Archiwum X, nie byli zaskoczeni. W zdziwienie wprawiła ich dopiero informacja, że nie chodzi tutaj o Roberta J. - Niemal wszystko się zgadza – przyznał jeden z funkcjonariuszy.

Istotnym elementem w całej układance jest też film „Milczenie owiec”. Skóra Katarzyny Z., zanim została wrzucona do Wisły, została owinięta w sweter ofiary z wyciętymi fragmentami materiału z kraciastym wzorem. Niemal identyczne wycinki materiału leżą koło mordercy, Buffalo Billa, w czasie finałowej sceny złapania go przez agentkę FBI. Sprawę skóry z filmem łączy także imię ofiary. W obrazie dziewczyna, która ma zostać oskórowana, nazywa się Kate, po polsku – Katarzyna. Premiera telewizyjna „Milczenia owiec” w Polsce miała miejsce w 1998 roku.

 

Zbrodnia i kara

„Nazwisko mordercy najczęściej pojawia się na pierwszej stronie” - tak mawiają doświadczeni policyjni śledczy i detektywi. Podobnie było z Robertem J., który był podejrzewany niemal od początku śledztwa. Przez lata policji nie udało się jednak zebrać wystarczających dowodów. Czekali na błąd J. Robert był jednak niezwykle ostrożny. Odcinał się od świata. W drzwiach swojego mieszkania zamontował potężną kratę. Niski, krępy i krótko ostrzyżony mężczyzna w swojej czerwonej kurtce najczęściej był widywany w kościele Bonifratrów przy ul. Krakowskiej. Wkrótce śledczy oskarżą go o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Od tego jak silne będą dowody, zależy wyrok sądu. Według naszych informacji zgromadzone przez prowadzących śledztwo dowody są wystarczająco mocne. Bez odpowiedzi pozostaje także pytanie, czy Robert działał sam i czy ktoś jeszcze wiedział o zbrodni dokonanej przez niego.

 

Dziwne lata 90.

Żeby zrozumieć sprawę „skóry”, trzeba poznać specyfikę Krakowa lat 90. To dziwne czasy. Rozmawialiśmy z rówieśnikami Katarzyny Z. Wśród młodzieży było wówczas zainteresowanie śmiercią, szatanem i złem. Niezwykle popularne były satanistyczne zespoły metalowe, horrory, a nawet różnego rodzaju obrządki okultystyczne. - Dla nas samobójca był bohaterem, bo miał odwagę przejść na ciemną, ale lepszą stronę. Lubiliśmy jesień, bo to pora roku kojarzyła się z umieraniem. Śmierć była wszechobecna – w muzyce, książkach i w naszych rozmowach – opowiada Wojtek – wtedy krakowski metal, dziś pracownik jednej z bibliotek. Powszechne w tamtych czasach były również zaginięcia młodych ludzi. Był to także „złoty okres” sekt (matka Katarzyny Z. szukając swojej córki, na samym początku zwróciła się do Ojców Dominikanów, którzy pomagali wówczas w wyciąganiu ludzi z sekciarskich grup) i zniknięcie młodej dziewczyny w czasie „depresyjnej jesieni” było dla śledczych jednym z bardzo wielu zgłoszeń.

Do tego w okresie, kiedy zaginęła, większość krakowskich policjantów była zajęta poszukiwaniem Miśka – kibica krakowskiej Wisły, który rzucił nożem w Dino Baggia – piłkarza włoskiej Parmy, która mierzyła się z „Białą Gwiazdą” podczas rozgrywek o puchar UEFA. Ludzie nie mieli jeszcze wtedy telefonów komórkowych, nie było kamer monitoringu, a zdjęcia robiło się rzadko, bo klisza kosztowała tyle, co osiem godzin pracy.

 

 

 

(Grzegorz Krzywak, Dominika Baraniec, Dawid Serafin)

 

 

 

Większość personaliów osób występujących w tekście została zmieniona dla dobra prowadzonego śledztwa. Autorzy nie ujawniają także źródeł swoich informacji ze względu na ich bezpieczeństwo. Powyższy materiał to wynik pracy prowadzonej od października 2016 roku.

Tematy:
Wyślij opinię na temat artykułu

Komentarze (0)

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię