Sprawa zaczęła się w 2006 roku, w czasie boomu na rynku nieruchomości w Polsce. Około 180 osób kupiło od firmy Leopard niewykończone jeszcze mieszkania, m.in. przy ul. Wierzbowej. Wszyscy dostali umowy sprzedaży, ale nie otrzymali aktów własności. W tym czasie deweloper zaciągnął pożyczkę od nowojorskiego funduszu Manchester, pod zastaw sprzedanych lokali przy ul. Wierzbowej.
Budowa mieszkań nie została ukończona, bo spółka Leopard, która je budowała, ogłosiła bankructwo. Oznaczało to, że syndyk mógł sprzedać niewykończone nieruchomości, by w pierwszej kolejności spłacić dług Leoparda wobec nowojorskiego funduszu Manchester. Sytuacja wydawała się beznadziejna. "Mieszkańcy" Wierzbowej mieli pozaciągane kredyty na nieruchomości, do których nigdy, jak przekonywało wielu prawników, mieli się nie wprowadzić.
Mieszkańcy założyli Stowarzyszenie Poszkodowanych Przez Deweloperów "Wierzbowa" i wraz z prawnikami zaczęli wieloletnią sądową batalię. Przełom przyszedł w 2012 roku. Sąd Najwyższy unieważnił Manchesterowi hipoteki na mieszkaniach m.in. przy ul. Wierzbowej. Rok później nadeszła kolejna, równie nieprawdopodobna wygrana. Sąd Najwyższy zgodził się na przeniesienie praw własności mieszkań na klientów upadłego dewelopera. Oznaczało to zwycięstwo mieszkańców i utratę nieruchomości dla funduszu Manchester.
Teraz fundusz zdecydował się na pozwanie Polski o odszkodowanie. "Fundusz podniósł rodzaj roszczenia wobec rządu polskiego, iż wyrok Sądu Najwyższego stanowi rodzaj dyskryminacji podmiotu amerykańskiego" - tłumaczy mec. Michał Jaworski, który reprezentuje poszkodowanych z ul. Wierzbowej. Jak dodaje, sprawę najprawdopodobniej będzie rozstrzygała Komisja Arbitrażowa przy Organizacji Narodów Zjednoczonych.
- Przygotowujemy odpowiedź na ten pozew. Znaczna część informacji w tej sprawie jest poufna - powiedział w rozmowie z Radiem Kraków Paweł Dobroczek z Prokuratorii Generalnej, instytucji, która będzie reprezentowała Polskę w tym sporze.
Manchester Securities od kilku lat zapowiadał, że będzie się domagał odszkodowania od Polski za sprawę Leoparda. "Wyrok [polskiego sądu - przyp. red.] rażąco dyskryminuje Manchester Securities i budzi poważne wątpliwości na gruncie przepisów prawa polskiego i międzynarodowego" - komentował tę sprawę Peter Truell, rzecznik funduszu.
Nie wiadomo, jak wysokiego odszkodowania będzie się od Polski domagał fundusz. Nieoficjalnie wiadomo, że chodzi o około 30 milionów złotych.
Mieszkańcy ulicy Wierzbowej sporu między Manchesterem a Państwem Polskim nie muszą się obawiać. "To absolutnie nie jest związane z sytuacją prawną osób poszkodowanych. Sprawa jest jednoznacznie przesądzona wyrokami polskich sądów" - mówi Michał Jaworski. Jak jednak podkreśla, on i poszkodowani nie chcą w tej sprawie pozostać bierni. "Ta sprawa wykracza poza standardowe ramy prawne, będzie rozpatrywana na kanwie międzynarodowej. Jest wstępne zainteresowanie poszkodowanych, by wziąć udział w tej sprawie. Pozwala na to instytucja "Amicus Curiae" ("przyjaciel sądu"), zgodnie z którą możliwe jest zajęcia stanowiska w toku postępowania arbitrażowego i toczącego się procesu. Ubiegamy się o możliwość zajęcia takiego stanowiska, biorąc pod uwagę, że całą ta sytuacja, z uwagi na zasady współżycia społecznego, wymagała interwencji sądów powszechnych w kraju" - mówi Jaworski.
Równocześnie poszkodowani przez Leoparda wytoczyli też proces Manchester Securities. Domagają się odszkodowania za to, że z własnej kieszeni muszą dokończyć budowę mieszkań "porzuconych" przez inwestora.
(Karol Surówka/ko)