Edytuj
share
Skład nowego rządu PiS: sylwetki ministrów z Małopolski. ZOBACZ
W składzie pojawi się trzech ministrów z Małopolski: Zbigniew Ziobro stanie na czele ministerstwa sprawiedliwości, Jarosław Gowin będzie szefem ministerstwa nauki i szkolnictwa wyższego, a szefem ministerstwa infrastruktury i budownictwa będzie Andrzej Adamczyk. Premierem będzie, startująca w wyborach z okręgu z Małopolski zachodniej, Beata Szydło. Co o nich wiecie?
fot: PAP/Paweł Supernak
Zbigniew Ziobro: nowy-stary minister sprawiedliwości
Zbigniew Ziobro wraca na stanowisko ministra sprawiedliwości - ma kierować tym resortem w rządzie Beaty Szydło. Ziobro to jeden z symboli rządów PiS z lat 2005-07. PO i SLD usiłowały postawić go przed Trybunałem Stanu w związku ze śmiercią Barbary Blidy; zabrakło im kilku głosów.
Zbigniew Ziobro (ur. 1970 r. w Krakowie) jest absolwentem Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego (1994). Po studiach odbył aplikację prokuratorską w Prokuraturze Okręgowej w Katowicach, zdając w 1997 r. egzamin prokuratorski. Nigdy nie pracował jako prokurator czy asesor prokuratury.
Po wygranych przez Aleksandra Kwaśniewskiego wyborach prezydenckich w 1995 r. zbierał podpisy pod protestem do Sądu Najwyższego, w którym domagano się unieważnienia tego wyboru w związku z podaniem przez Kwaśniewskiego nieprawdziwej informacji, iż ma on wyższe wykształcenie (SN niejednogłośnie orzekł, że mimo tego uchybienia wybory są ważne).
W 1999 r. był jednym z założycieli powstałego w Krakowie stowarzyszenia "Katon" oraz Centrum Pomocy Ofiarom Przestępstw i Patologii Społecznych. Stowarzyszenia te w 1999 r. doprowadziły do wycofania ze sprzedaży czasopisma "Zły", wydawanego przez żonę redaktora naczelnego "NIE" Jerzego Urbana, Małgorzatę Daniszewską.
Od marca do lipca 2001 r. Ziobro był wiceministrem sprawiedliwości, gdy na czele tego resortu stał Lech Kaczyński, był jednym z najbliższych jego współpracowników. Od 2001 r. w Prawie i Sprawiedliwości. W tym samym roku został wybrany do Sejmu IV kadencji. Był tam orędownikiem projektów zaostrzenia prawa, angażował się w popieranie absolwentów wydziałów prawa walczących o szerszy dostęp do korporacji prawniczych.
Prawdziwą popularność przyniosło mu członkostwo w pierwszej sejmowej komisji śledczej powołanej do zbadania afery Rywina. Był autorem raportu stwierdzającego, że odpowiedzialność za nieprawidłowości związane z nowelizacją ustawy o radiofonii i telewizji ponosi tzw. grupa trzymająca władzę, do której mieli należeć: premier Leszek Miller, wiceminister kultury Aleksandra Jakubowska, minister Lech Nikolski, prezes TVP Robert Kwiatkowski oraz sekretarz KRRiT Włodzimierz Czarzasty. We wrześniu 2004 Sejm przyjął ten raport jako ostateczny raport komisji śledczej. Opinia publiczna zapamiętała słowa, jakie Miller skierował do Ziobry, zeznając przed komisją śledczą: "pan jest zerem, panie Ziobro".
W wyborach samorządowych w 2002 r. Ziobro bezskutecznie ubiegał się o urząd prezydenta Krakowa. Ale już w wyborach parlamentarnych 2005 r. uzyskał najlepszy w okręgu wynik i ponownie zdobył mandat poselski. Był też szefem sztabu wyborczego Lecha Kaczyńskiego, gdy ten startował w wyborach prezydenckich.
W latach poprzednich rządów PiS Ziobro był jednym z najważniejszych polityków tej partii. Z decyzji komitetu politycznego PiS wynika, że Ziobro wróci na stanowisko ministra sprawiedliwości w rządzie Beaty Szydło, które opuścił w 2007 r. - po zasiadaniu w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosław Kaczyńskiego. Wówczas stanowisko to łączył z urzędem prokuratora generalnego. Teraz te funkcje są rozdzielone, ale Szydło zapowiedziała ich ponowne połączenie.
Dwuletnie sprawowanie urzędu ministra przez Ziobrę obfitowało w sytuacje wywołujące kontrowersje w opinii publicznej. Najgłośniejszym echem odbiła się sprawa z kwietnia 2007 r., gdy na polecenie prokuratury ABW udało się do domu Barbary Blidy - b. minister budownictwa za rządów SLD - która miała usłyszeć zarzuty korupcyjne związane z tzw. śląską mafią paliwową. Blida popełniła samobójstwo w łazience swego domu.
Sprawę wyjaśniała sejmowa komisja śledcza, której prace zakończyły się stwierdzeniem, że Ziobro powinien odpowiedzieć za to przed Trybunałem Stanu. Wszczęto parlamentarną procedurę pociągnięcia go do odpowiedzialności konstytucyjnej, ale we wrześniu, w ostatecznym głosowaniu w Sejmie do uchwalenia tego wniosku zabrakło pięciu głosów. "PO to nieudacznicy" - komentował Ziobro.
Kontrowersje w opinii publicznej zrodziła też sprawa dr. Mirosława G., byłego ordynatora kardiochirurgii szpitala MSWiA, oskarżonego o korupcję. Szerokim echem odbiła się konferencja prasowa ministra Ziobry z ówczesnym szefem CBA Mariuszem Kamińskim. W lutym 2007 r., mówiąc o dowodach przeciwko dr. G. (zarzucano mu wtedy zabójstwo pacjenta), Ziobro powiedział: "już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie".
Za te słowa lekarz wytoczył mu proces cywilny o naruszenie dóbr osobistych. Ziobro przegrał, zapłacił 30 tys. zł zadośćuczynienia. Media pisały, że te słowa Ziobry spowodowały też spadek liczby transplantacji w Polsce. Po ponad roku śledztwa prokuratura wycofała się z najpoważniejszych zarzutów wobec G.: zabójstwa jednego z pacjentów i narażenia życia dwóch kolejnych. W I instancji sąd uniewinnił dr. G. od zarzutów uzależniania od łapówki przyjęcia do szpitala lub podjęcia się operacji; skazał za przyjmowanie pieniędzy od wdzięcznych pacjentów. Metody prowadzących śledztwo sędzia Igor Tuleya nazwał "podobnymi do stalinowskich". Ziobro krytykował sędziego za te słowa. Sąd II instancji utrzymał wyrok skazujący dr. G., a w części uniewinniającej lekarza orzeczenie uchylił i ta część procesu niebawem zacznie się od nowa.
W sierpniu 2007 r. były szef MSWiA Janusz Kaczmarek wkrótce po swoim odwołaniu w związku z tzw. aferą gruntową oskarżył Ziobrę o inwigilowanie dziennikarzy i polityków, ręczne sterowanie prokuraturą i szukanie "haków" na politycznych wrogów. Były wicepremier Andrzej Lepper oskarżył go zaś, że to on był źródłem przecieku w sprawie akcji CBA w ministerstwie rolnictwa. Prokuratura ponownie bada tę sprawę, zażalenie na umorzenie śledztwa złożył sam Ziobro.
Sztandarową zmianą w prawie, wprowadzoną gdy Ziobro był ministrem, były tzw. sądy 24-godzinne, które miały przyśpieszyć postępowanie w sprawach o podłożu chuligańskim. Przepisy te krytykowano, za rządów PO uległy zmianie.
W wyborach parlamentarnych w 2007 Ziobro ponownie zdobył najwięcej głosów w okręgu krakowskim i został posłem VI kadencji, a od 2008 r. zajmował nawet funkcję wiceprezesa PiS. Decyzją prezesa Jarosława Kaczyńskiego w 2009 r. Ziobro kandydował do Parlamentu Europejskiego. Uzyskał najlepszy wynik w okręgu małopolsko-świętokrzyskim, głosowało na niego 335 933 osoby. "Nie spodziewałem się tak dobrego wyniku. Liczyłem na to, że mogę uzyskać dobry wynik, ale nie aż tak dobry - w tym sensie jestem zaskoczony" - powiedział po ogłoszeniu wyników sondażowych.
W tym samym czasie komentowano, że pozycja Ziobry w PiS słabnie, a skierowanie go na "odcinek europejski" zostało uznane za odstawienie go na boczny tor. "Niech się uczy języków" - mówił pytany o Ziobrę Jarosław Kaczyński.
W 2008 r. prokurator wystąpił o uchylenie immunitetu, aby przedstawić Ziobrze zarzuty dotyczące ujawnienia akt śledztwa
paliwowego. B. minister sam zrzekł się immunitetu, a w styczniu 2009 r. Prokuratura Okręgowa w Płocku postawiła mu zarzut przekroczenia uprawnień i ujawnienia tajemnicy służbowej poprzez udostępnienie J. Kaczyńskiemu akt śledztwa dotyczącego mafii paliwowej. Ziobro twierdził, że śledztwo ma charakter polityczny. Sprawę badała też sejmowa komisja śledcza ds. domniemanych nacisków. Prokuratura ostatecznie śledztwo umorzyła, a kierowana przez Andrzeja Czumę komisja śledcza zakończyła prace uznając, że do nacisków nie doszło.
Po wyborach parlamentarnych w 2011 r. Ziobro publicznie mówił o konieczności demokratyzacji PiS oraz otwarciu się partii na inne środowiska. W listopadzie 2011 r. Komitet polityczny PiS za te wypowiedzi usunął go z partii (razem z Jackiem Kurskim i Tadeuszem Cymańskim). Ziobro założył wtedy własne ugrupowanie - Solidarna Polska. SP miała w Sejmie kilkunastu posłów. Politycy PiS ostro wypowiadali się wtedy o "odszczepieńcach". Ówczesny rzecznik PiS Adam Hofman pytany o powrót do projektu IV RP mówił, że jest to możliwe, ale bez Ziobry.
W wyborach do Parlamentu Europejskiego z 2014 r. Solidarna Polska nie zdobyła mandatów. Ziobro znalazł się poza Sejmem i Parlamentem Europejskim. W lecie 2014 r. Solidarna Polska, a także Polska razem Jarosława Gowina porozumiały się z PiS w sprawie startu w wyborach ze wspólnych list. W 2015 r. Ziobro zdobył mandat poselski, kandydując z woj. świętokrzyskiego.
Ziobro jest żonaty z dziennikarką Patrycją Kotecką (w czasach rządów PiS była ona szefową Wiadomości TVP). Mają dwoje dzieci. (PAP)
Jarosław Gowin - kandydat na wicepremiera i ministra nauki
Były minister sprawiedliwości i kandydat na szefa PO, obecnie lider partii Polska Razem Jarosław Gowin ma być w rządzie PiS wicepremierem, ministrem nauki i szkolnictwa wyższego.
Jeszcze dwa i pół tygodnia przed wyborami kandydatka PiS na premiera Beata Szydło oświadczyła, że Gowin jest najbardziej prawdopodobnym kandydatem na ministra obrony (było to jedyne nazwisko przyszłego ministra podane oficjalnie przez PiS). Do tego momentu w mediach pojawiały się spekulacje, że tekę szefa MON może objąć Antoni Macierewicz, który jednak wzbudził kontrowersje swoimi wypowiedziami na spotkaniu z Polonią w Ameryce Płn. (ostatecznie to Macierewicz pokieruje MON).
Po wyborach nazwisko Gowina pojawiało się wśród kandydatów na ministra nauki lub kultury. Sam zainteresowany mówił, że Szydło nie wycofała swojej propozycji dotyczącej MON. 2 listopada na antenie Radia Kraków zapewnił, że czuje się przygotowany do kierowania zarówno resortem obrony, jak i ministerstwami nauki oraz kultury. "Jeżeli chodzi o naukę, to to jest resort zupełnie naturalny dla mnie - przez 10 lat byłem rektorem" - powiedział wówczas.
W poniedziałek Beata Szydło, przedstawiając kandydatów na ministrów, powiedziała dziennikarzom, że Gowin dostał do wyboru dwa ministerstwa, w tym obrony; ale wybrał naukę i szkolnictwo wyższe.
Nowy wicepremier jest wykładowcą akademickim, założycielem i byłym rektorem działającej od 2003 r. w Krakowie Wyższej Szkoły Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera. W szkole tej z jego inicjatywy powstał fundusz stypendialny dla zdolnych studentów "Józek szkolny".
Prawie 54-letni Gowin to były polityk PO, przez półtora roku minister sprawiedliwości w drugim rządzie Donalda Tuska, odpowiedzialny wówczas przede wszystkim za deregulację. Z funkcji ministra został odwołany w maju 2013 r. Miesiąc później wystartował w bezpośrednich wyborach na szefa PO, w których uzyskał 20 proc. głosów. Przekonywał wtedy, że nadszedł czas na zmianę w partii i polskiej polityce. Oceniał, że notowania Platformy spadają, bo wyczerpała się formuła "ciepłej wody w kranie", a Polacy oczekują zdecydowanych działań i głębokich, dobrych zmian. Kontynuacja dotychczasowej polityki PO to prosta droga do zwycięstwa PiS w następnych wyborach – mówił Gowin latem 2013 r.
We wrześniu tamtego roku odszedł z PO, jako powód podając m.in. politykę rządu wobec OFE, którą – jak oceniał – oznaczała znacjonalizowanie prywatnych oszczędności oraz cios w gospodarkę i emerytury Polaków (w środę TK uznał, że wprowadzone wtedy zmiany - z wyjątkiem zakazu reklamy OFE - są konstytucyjne).
Gowin najpierw powołał ruch społeczny, a następnie, w grudniu 2013 r. – partię Polska Razem, którą współtworzyli politycy ugrupowania Polska Jest Najważniejsza Pawła Kowala i Stowarzyszenia Republikanie Przemysława Wiplera (ten ostatni po kilku miesiącach przeszedł do partii Janusza Korwin-Mikkego). "Jarosław Gowin ma dwie zalety. Pierwsza to imię, ładne. Druga to, że jest wysoki i przystojny. Czy to wystarczy? Zobaczymy. Sądzę, że to może nie wystarczyć" – komentował wtedy lider PiS Jarosław Kaczyński, z którym Gowin teraz współpracuje.
Samodzielny start Polski Razem w wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2014 r. zakończył się porażką. Partia uzyskała zaledwie 3,16 proc. głosów i nie uzyskała żadnego mandatu. W kampanii Gowin chciał przekonać Polaków, że jest alternatywa dla PO i PiS. "Mam głębokie przekonanie, że Donald Tusk i Jarosław Kaczyński powinni przejść na zasłużoną emeryturę, bo to oni przysłużyli się katastrofie, jaką jest emigracja. W ciągu 10 lat członkostwa Polski w Unii wyemigrowała z kraju ponad 3 mln ludzi, a Tusk z Kaczyńskim proponują jedynie ciągłą wojnę między sobą i brak głębokich reform, co zniechęca normalnych obywateli do polityki" – mówił Gowin w kwietniu 2014 r.
Po wyborach Gowin i lider Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro nawiązali współpracę, latem wysłali wspólnie list do uczestników organizowanej wówczas przez PiS konwencji środowisk prawicowych, deklarując, że są gotowi do dalszych rozmów o jednoczeniu się prawicy. Później w Sejmie posłowie obu ugrupowań stworzyli wspólny klub pod nazwą Sprawiedliwa Polska, przemianowany następnie na Zjednoczoną Prawicę.
W lipcu 2014 r. Kaczyński podpisał polityczne porozumienie z Ziobrą i Gowinem, na podstawie którego PiS, Polska Razem i Solidarna Polska wystawiły wspólnie: listy do sejmików wojewódzkich w wyborach samorządowych, kandydata na prezydenta i listy w wyborach parlamentarnych.
Gowin jest postrzegany jako polityk związany z Kościołem i zdeklarowany przeciwnik liberalizacji prawa w kwestiach światopoglądowych, takich jak aborcja i związki partnerskie. W PO był uważany za lidera skrzydła konserwatywnego. "Mówiąc językiem Kościoła, homoseksualizm jest grzechem, mówiąc językiem świeckim, homoseksualizm praktykowany jest zachowaniem nagannym moralnie" - mówił Gowin w jednym z wywiadów w 2010 r.
W sprawie przepisów o in vitro zajął zdecydowane stanowisko co do ograniczeń stosowania tej procedury medycznej. Jako szef zespołu ds. bioetyki, powołanego w 2008 r. w kancelarii premiera Tuska, przygotował projekt ustawy o zapłodnieniu tą metodą. Zakładał on prawną ochronę embrionów ludzkich, zakaz handlu i nieodpłatnego przekazywania innym osobom zarodków i gamet. Zapłodnienia in vitro miały być dostępne wyłącznie dla małżeństw, a w szczególnych przypadkach - także dla samotnych kobiet. Gowin proponował, by istniała możliwość utworzenia tylko dwóch zarodków, które musiałyby być implantowane matce; wykluczał pobieranie komórek rozrodczych od osób trzecich.
"Ci, którzy nie chcą chronić embrionów ludzkich, sami wykazują się jakimś rodzajem braku empatii. Ja nieomal słyszę krzyk rozpaczy tych dziesiątków tysięcy zamrożonych embrionów (...). To właśnie empatia nakazuje mi szukać maksymalnie skutecznych rozwiązań, by zapobiec powiększaniu ich liczby" - mówił Gowin w wywiadzie dla KAI w 2009 r.
W 2015 r. Polska Razem była przeciwko rządowemu projektowi rządowemu projektowi ws. in vitro. Jak mówił Gowin, przedłożenie było nie do przyjęcia z powodu definicji zarodka (nie traktowanego jak organizm ludzki, lecz jak tkanka) oraz dopuszczalności tworzenia tzw. zarodków nadliczbowych.
Pryncypialne stanowisko Gowin prezentował także w sprawie projektu ustawy o związkach partnerskich. W szczytowym momencie gorącej debaty nad projektami w Sejmie Gowin - wówczas minister sprawiedliwości w rządzie PO - wyszedł na mównicę, by oświadczyć, że projekty sankcjonujące w Polsce związki partnerskie są niezgodne z konstytucją. Ta wypowiedź, która zdaniem niektórych obserwatorów sceny politycznej doprowadziła do odrzucenia tego projektu, choć popierał go sam premier Tusk, była powodem pierwszego przesilenia politycznego na linii premier - minister.
Na początku 2015 r. Gowin zapowiadał złożenie w Sejmie projektu ustawy zakładającego zniesienie obowiązku lekarzy i farmaceutów "uczestniczenia w obrocie" tabletkami "dzień po" i wprowadzającego zakaz ich reklamowania. Krytykował też prezydenta Bronisława Komorowskiego za ratyfikację konwencji antyprzemocowej, której zarzucał niekonstytucyjność. Ostatnie ustalenia UE ws. rozmieszczenia uchodźców w państwach członkowskich Gowin nazwał klęską polskiej dyplomacji. Oceniał, że trzonem polskiej polityki imigracyjnej powinna być repatriacja Polaków, głównie ze Wschodu.
Do polityki Gowin wszedł w 2005 r. - został wybrany do Senatu, startując jako kandydat Platformy Obywatelskiej w okręgu krakowskim. Po rezygnacji Jana Rokity ze startu w wyborach parlamentarnych w 2007 r. został umieszczony na pierwszym miejscu listy PO do Sejmu. Uzyskał mandat poselski, otrzymując 160 465 głosów (piąty wynik w kraju). W wyborach w 2011 r. z powodzeniem ubiegał się o reelekcję, uzyskując 62 570 głosów. W ostatnich wyborach, startując z ostatniego miejsca krakowskiej listy PiS, ponownie zdobył mandat posła (poparło go 43 539 wyborców).
Gowin był pierwszym z ministrów sprawiedliwości III RP, który nie miał wykształcenia prawniczego (jest doktorem filozofii). Jego nominacja w 2011 r. na szefa tego resortu była największą niespodzianka personalną w drugiej kadencji rządu Tuska.
Ówczesny premier uważał, że brak wykształcenia prawniczego to zaleta Gowina, który dostał zadanie przeprowadzenia deregulacji w dostępie do zawodów. "Żeby odblokować Polskę od tych - powiedziałbym - zaszłości, pewnej rutyny, ale także złych przepisów, trzeba będzie umieć stanąć wobec całego środowiska prawniczego i nie poddać się" - mówił Tusk w listopadzie 2011 r. Dodawał, że Gowin ma w sobie "gigantyczny zapał, taką determinację, pozytywną szajbę, jeśli chodzi o deregulację".
"Dziś obalamy mur, za którym korporacje zawodowe zazdrośnie strzegły swoich przywilejów. Otwarcie zawodów da nowe miejsca pracy dla młodych w Polsce, by nie musieli emigrować i szukać tej pracy za granicą. To jednak dopiero pierwszy krok" - mówił Gowin w kwietniu 2013 r., gdy Sejm uchwalił pierwszy z projektów deregulacyjnych. Pierwsza transza ograniczała część wymogów formalnych w dostępie do 50 profesji, druga i trzecia - przesłane do Sejmu już po odejściu Gowina z MS - łącznie do 247 zawodów.
Gowin urodził się 4 grudnia 1961 r. w Krakowie. Jego nazwisko - jak sam mówi - jest echem rycerskiego zawołania "Go win!" ("Idź i zwyciężaj"), bo rodzinnych korzeni ministra szukać można w Walii. Do szkoły podstawowej i liceum chodził w Jaśle. Tam przez dziewięć lat grał w piłkę na pozycji bramkarza drużyny Czarni Jasło. Jak sam przyznaje, to było znakomite ćwiczenie siły woli. "Jako bramkarz musiałem ćwiczyć koncentrację i przełamywać strach, aby do ostatniej chwili wytrzymać lęk przed mocnym uderzeniem piłki" - wspominał.
W 1985 r. ukończył filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim, tytuł doktora uzyskał w Instytucie Studiów Politycznych PAN za rozprawę o Kościele katolickim po 1989 r.
Po studiach zaczął pracę jako asystent w Instytucie Nauk Społecznych w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Krakowie. W latach 80. działał w opozycji w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów i w Solidarności. Przez wiele lat współpracował z miesięcznikiem "Znak", w 1991 r. został sekretarzem redakcji, a w latach 1994-2005 był jego redaktorem naczelnym.
W "Znaku" rozpoczęła się jego przyjaźń z ks. Józefem Tischnerem, której efektem był wywiad rzeka z kapłanem profesorem pt. "Przekonać Pana Boga". Wspólnie rozmawiali też z abp. Józefem Życińskim, a wywiad ukazał się w formie książkowej pt. "Niewidzialne światło". Jako publicysta Gowin zajmował się problemami Kościoła katolickiego w Polsce i pontyfikatem Jana Pawła II.
Gowin jest żonaty, ma trójkę dzieci. (PAP)
Andrzej Adamczyk - ministrem infrastruktury i budownictwa
Poseł Prawa i Sprawiedliwości z Małopolski Andrzej Adamczyk został w poniedziałek kandydatem tego ugrupowania na ministra infrastruktury i budownictwa. Poseł angażujący się w sprawy polskiej infrastruktury, był jednym z krytyków prywatyzacji PKP Energetyka.
Jeszcze przed wyborami PiS zapowiadało wydzielenie resortu infrastruktury z obecnego Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju. Partia w swoim programie infrastrukturalnym wskazuje m.in. na konieczność poprawy spójności komunikacyjnej kraju. Chce, by powstały autostrady i ekspresówki między stolicą a głównymi ośrodkami gospodarczymi kraju, a także budowy obwodnic dużych miast. Do strategicznych celów polityki gospodarczej zalicza ponadto odbudowę polskiego kolejnictwa oraz utrzymanie własności Skarbu Państwa w tym sektorze.
Adamczyk skandalem nazwał tegoroczną sprzedaż PKP Energetyka funduszowi CVC Capital Partners Adamczyk. "Łamane jest wprost polskie prawo" - mówił niedawno w Sejmie. Podkreślał, że PKP Energetyka jest właścicielem składników majątkowych tworzących linie kolejowe o znaczeniu państwowym, których sprzedaż podmiotom prywatnym jest nieważna z mocy prawa.
W dziedzinie kolejnictwa poseł szczególnie zaangażował się w projekt modernizacji dworca kolejowego w Krzeszowicach, gdzie się urodził.
Na lipcowej konwencji programowej PiS prezentował też pomysły dotyczące budownictwa mieszkaniowego. Zapowiedział, że miałyby on polegać na tworzeniu spółek mieszkaniowych w oparciu o samorządy lub administrację rządową, które budowałyby mieszkania na terenach należących do samorządów lub Skarbu Państwa - jak mówił - w cenie 3 tys. zł brutto za metr kw. Finansowanie miałoby pochodzić z Banku Gospodarstwa Krajowego, który utworzyłby w tym celu odnawialny fundusz. Według Adamczyka w proponowanym rozwiązaniu za 5 mld zł z BGK mogłoby powstać 34 tys. mieszkań. Program miałby być propozycją dla tych, którzy chcą kupić mieszkanie (posiadając ograniczoną zdolność kredytową), wynająć je lub wynająć z opcją dojścia do własności po jego spłaceniu.
Adamczyk postulował wówczas powrót do tzw. kas mieszkaniowych i przyjęcie nowego Kodeksu budowlanego zawierającego również rozstrzygnięcia dotyczące planowania i zagospodarowania przestrzennego. Oceniał, że program mieszkaniowy będzie miał "szanse na spełnienie", kiedy powstanie ministerstwo budownictwa. Przekonywał też, że "budownictwo to koło zamachowe gospodarki", jedno miejsce pracy w budownictwie generuje trzy miejsca pracy w przemyśle, a jedna złotówka na wsparcie budownictwa mieszkaniowego powoduje, że do budżetu państwa wpływają 3 zł różnorakich danin - argumentował.
Na swojej stronie internetowej poseł PiS wskazuje, że jego dotychczasowe działania w samorządzie i Sejmie przyczyniły się do przebudowy dróg dojazdowych do Krakowa. Można przeczytać tam m.in., że na skutek także jego starań ówczesny minister transportu polecił budowę obwodnicy Zabierzowa. Podkreśla ponadto, że "w ostatnim czasie prowadził liczne interwencje w sprawie zaniechania budowy kolejnych odcinków drogi S7 w Krakowie oraz w kierunku północnym Małopolski w ramach Programu Budowy Dróg Krajowych na lata 2011- 2015".
Adamczyk ma 56 lat. Jest bliskim współpracownikiem Jarosława Kaczyńskiego. W przeszłości był m.in. członkiem Porozumienia Centrum. Od 2005 roku jest posłem Prawa i Sprawiedliwości. W mijającej kadencji był wiceprzewodniczącym komisji infrastruktury. Uczestniczył też w pracach podkomisji nadzwyczajnej rozpatrującej m.in. projekty ustaw o spółdzielniach mieszkaniowych, w podkomisjach stałych ds. budownictwa oraz gospodarki przestrzennej i mieszkaniowej, podkomisji ds. monitorowania wykorzystania funduszy UE oraz podkomisji ds. transportu lądowego.
Wcześniej był samorządowcem; radnym powiatu krakowskiego, gdzie przez dwie kadencje przewodniczył komisji infrastruktury. Z wykształcenia jest ekonomistą (specjalizacja: rachunkowość i finanse w zarządzaniu - analiza finansowa przedsiębiorstw).
Żonaty, ma dwie córki. W czasie wolnym lubi podróżować oraz uprawiać własny ogród.
(PAP)
Zobacz także: Beata Szydło ogłosiła skład nowego rządu. Trzech ministrów i premier z Małopolski
Beata Szydło - premier
Beata Szydło, posłanka, wiceprezes PiS, reprezentantka partii w kwestiach finansów państwa, współtwórczyni sukcesu wyborczego prezydenta Andrzeja Dudy i "twarz" zwycięskiej kampanii parlamentarnej PiS - będzie premierem nowego rządu.
Komitet Polityczny PiS w poniedziałek podjął ostateczną decyzję co do składu Rady Ministrów. Szydło przedstawiła kandydatów na ministrów podczas konferencji w siedzibie PiS. Powiedziała, że wierzy głęboko, iż będzie to Rada Ministrów, która "zgodnie będzie realizowała program PiS - Zjednoczonej Prawicy", do wprowadzenia którego zobowiązali się politycy PiS, Solidarnej Polski i Polski Razem w czasie kampanii wyborczej.
Kandydatura Szydło na premiera to zwieńczenie jej dotychczasowej działalności politycznej oraz działań w dwóch tegorocznych kampaniach wyborczych: prezydenckiej i parlamentarnej. Z mało do niedawna znanej szerszej opinii publicznej posłanki PiS, dzięki wyborczym sukcesom stała się jednym z najbardziej rozpoznawalnych polityków tej partii.
Jej kandydaturę na szefa rządu, jeśli PiS wygra wybory, ogłosił w czerwcu prezes partii Jarosław Kaczyński. Uzasadniając swoją decyzję na konwencji PiS mówił o roli, jaką Szydło - szefowa kampanii - odegrała w zwycięstwie Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich. Ocenił, że wykazała się cechami potrzebnymi do realizacji "ogromnego przedsięwzięcia, jakim jest naprawa Rzeczypospolitej": rozwagą, pracowitością energią, umiejętnością stworzenia zespołu, współpracy z innymi, podziału zadań. Jak podkreślił, Szydło jest młoda, ale jednocześnie dojrzała, jest "jednocześnie zupełnie niezwykłą, a jednocześnie zwykłą polską kobietą”.
W pierwszym przemówieniu już jako kandydatka PiS na premiera Szydło podkreśliła swą podmiotowość. "Powiem krótko: nazywam się Szydło. Beata Szydło. Mam swoje zdanie, mam swoje opinie, potrafię być uparta, o czym wie najlepiej mąż, i nie dam sobą na pewno sterować, co nie znaczy, że nie będę słuchać ludzi, słuchać ekspertów, ludzi, którzy mają coś do powiedzenia" - mówiła.
Tę postawę miała okazję potwierdzić niedługo po wyborczym zwycięstwie PiS. W niektórych mediach pojawiła się informacja, że kandydatura Szydło nie jest jedyną braną pod uwagę na stanowisko premiera. W tym kontekście padło nazwisko prof. Piotra Glińskiego, który był już w przeszłości kandydatem na szefa tzw. rządu technicznego. O ostatecznej decyzji ws. nominacji Szydło miało zdecydować jej ponadgodzinne spotkanie "w cztery oczy" z Kaczyńskim. Według informacji PAP z kierownictwa PiS doszło do niego tuż przed powyborczym posiedzeniem Komitetu Politycznego partii.
Jeszcze w trakcie kampanii parlamentarnej dziennikarze pytali Kaczyńskiego, czy Szydło będzie premierem przez cztery lata. Odpowiedział wówczas, że jeśli będzie dobrym premierem, to ma taką gwarancję. Dopytywany, co w sytuacji, gdyby tak się nie stało odpowiedział, że wtedy ważny będzie interes Polski.
Pochwał Szydło nie szczędził prezydent Andrzej Duda podkreślając, że Szydło do roli szefowej rządu nadaje się doskonale. Jak mówił, "córka górnika wychowana w trudnych warunkach czekania na tego ojca" łączy w sobie "wielki talent zarządczy" z "uwzględnieniem potrzeb społecznych".
Kwestie społeczne, doprowadzenie do "dobrej zmiany", stały się jednym z najważniejszych elementów kampanii parlamentarnej PiS, a Szydło jej centralną postacią. O programie partii i planach legislacyjnych po wyborach mówiła spotykając się z mieszkańcami w całym kraju. Zapowiadała obniżenie wieku emerytalnego do 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn, dobrowolność posyłania 6-letnich dzieci do szkoły, projekt świadczenia wynoszącego 500 zł na dziecko, podwyższenie kwoty wolnej od podatku do 8 tys. zł.
Postulaty prezentowała m.in. w dwóch telewizyjnych debatach. W pierwszej spotkała się "jeden na jeden" z premier Ewą Kopacz. W drugiej debacie wzięli udział reprezentanci wszystkich ośmiu ogólnopolskich komitetów wyborczych. Opinie, kto debaty wygrał były podzielone. Natomiast większość obserwatorów zgodziło się, że otoczenie Szydło zapewniło jej profesjonalne wsparcie, np. w porównaniu do sztabu PO.
Szydło po debacie z Kopacz stwierdziła, że nie obiecuje rzeczy, których nie zrealizuje. "Mam konkrety w ręce. Te konkrety to są projekty ustaw, które chcemy w ciągu pierwszych stu dni przeprowadzić i zrealizować" - oświadczyła wówczas. Zwycięską, jak się później okazało, parlamentarną kampanię wyborczą, wypełnioną objazdem po Polsce, kandydatka PiS na premiera zakończyła w Chrzanowie - to w okręgu chrzanowskim zdobywała mandat poselski w dotychczasowych wyborach.
Szydło jest związana z PiS od 2005 r., kiedy to z listy tej partii zdobyła mandat poselski. Przed wyborami 2005 r. wahała się pomiędzy startem z listy PO a kandydowaniem z listy PiS. Ostatecznie wybrała PiS, bo ówczesny polityk tej partii Zbigniew Ziobro zaproponował jej drugie miejsce na liście w okręgu chrzanowskim. Została wybrana na posła V kadencji z najlepszym wynikiem w tym okręgu (14 499 głosów). W wyborach parlamentarnych w 2007 r. po raz drugi uzyskała mandat poselski, otrzymując 20 486 głosów.
Początkowo jednak mało było o niej słychać. W 2010 r. po katastrofie smoleńskiej - w której zginęło wielu czołowych polityków PiS, w tym dwie główne specjalistki od gospodarki Grażyna Gęsicka i Aleksandra Natalli-Świat - Szydło, jako członkini sejmowej Komisji Finansów Publicznych, zaczęła reprezentować PiS w debatach gospodarczych. W lipcu 2010 roku została niespodziewanie wybrana na wiceprezesa PiS. Był to okres kolejnego "exodusu" z tego ugrupowania - PiS opuszczali założyciele formacji Polska Jest Najważniejsza, m.in. Joanna Kluzik-Rostkowska, Paweł Poncyljusz czy Elżbieta Jakubiak.
W wyborach do Sejmu w 2011 roku z powodzeniem ubiegała się o reelekcję, otrzymując 43 612 głosów. O jej rosnącej pozycji świadczył też fakt, że we wrześniu 2014 roku została wybrana na skarbnika PiS, w miejsce bardzo dotąd wpływowego Stanisława Kostrzewskiego. W partyjnej karierze pomogło jej też to, że kierowana przez nią małopolska struktura PiS osiągnęła bardzo dobry rezultat zarówno w wyborach do Parlamentu Europejskiego w maju 2014 roku, jak i w wyborach samorządowych w listopadzie tego samego roku.
To Szydło również wypowiadała się w imieniu PiS w debacie nad budżetem na 2015 rok. Ironizowała m.in., że słuchając przedstawicieli PO, można odnieść wrażenie, że "żyjemy w kraju jak z powieści Harlequin", a - jej zdaniem - "realnie żyjemy tymczasem w kraju raczej jak z filmu katastroficznego".
Zarzuciła też rządowi, że przez siedem lat proponował, by kraj "rozwijał się w najprostszy, a zarazem najbardziej destrukcyjny z możliwych sposobów - czyli poprzez zadłużanie". "W stosunku do bogatszych krajów UE przypominamy raczej zabiedzonego dłużnika ze smutną miną. W ciągu ostatnich siedmiu lat zadłużyliście nasze państwo niemiłosiernie" - wytykała.
Rola Szydło jeszcze bardziej wzrosła, gdy w styczniu 2015 roku została wybrana na szefową sztabu kandydata PiS na prezydenta Andrzeja Dudy.
Nie odbyło się to bez zgrzytów, bo według informacji medialnych główną kandydatką na szefową sztabu była kandydatka PiS na prezydenta Wrocławia Mirosława Stachowiak-Różecka. W efekcie sporów w partii, czy ma ona kierować kampanią, czy nie, została tylko szefową tzw. rady kampanii, a na czele "technicznego sztabu" stanęła Beata Szydło. Formalnie techniczny sztab miał odpowiadać za takie sprawy jak kontakty medialne czy plan wizyt Dudy, ale w efekcie stanowił główny ośrodek kampanii.
"Nie dzielimy Polaków i ich głosów na ważniejsze i mniej ważne, Andrzej Duda zabiega o głos każdego wyborcy" - przekonywała Szydło już po pierwszej turze wyborów. Ale potrafiła wypowiedzieć się i ostrzej, gdy np. zażądała odwołania aktora Tomasza Karolaka z komitetu poparcia Bronisława Komorowskiego po tym, gdy w programie Tomasza Lisa w TVP komentował on rzekomą wypowiedź córki Dudy, Kingi. Szydło podkreślała, że "jako matka i kobieta" nie wyobraża sobie, że można w kampanii zaatakować dziecko kontrkandydata. "To jest niewyobrażalne, że posunięto się w sposób tak niegodny i podły do ataku na dziewczynę" - powiedziała.
Nie stroniła też od bezpośredniej politycznej walki. W toku kampanii zaprezentowała m.in. nagranie ze spaceru prezydenta Komorowskiego ulicami Warszawy i jego rozmowy z kobietą poruszającą się na wózku inwalidzkim - widać było na nim, że za Komorowskim stała jego współpracowniczka, która według napisów zamieszczonych na filmie podpowiadać miała mu reakcję na wypowiedzi pani Bogusławy, skarżącej się na trudności, jakie spotykają ją jako osobę niepełnosprawną. "Pan prezydent po raz kolejny wyszedł na ulice Warszawy i okazało się, że musi mieć ze sobą suflera, żeby móc rozmawiać z Polakami" - komentowała Szydło. Dodała, że kiedy Komorowski wychodzi na spacer "jest nieprzewidywalny i właściwie strach pomyśleć, co wydarzy się na kolejnym spacerze".
Beata Maria Szydło (z domu Kusińska) urodziła się 15 kwietnia 1963 w Oświęcimiu. W 1989 ukończyła studia w Katedrze Etnografii Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. W latach 1989–1995 była doktorantką na Wydziale Filozoficzno-Historycznym UJ. W 1997 ukończyła studia podyplomowe dla menedżerów kultury w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie, a w 2001 w Akademii Ekonomicznej w Krakowie w zakresie zarządzania terytorialnego.
Od 1987 do 1995 pracowała jako asystent w Muzeum Historycznym Miasta Krakowa, następnie kierowała działem merytorycznym w Libiąskim Centrum Kultury w Libiążu. W latach 1997–1998 była dyrektorem ośrodka kultury w Brzeszczach. W 1998 objęła stanowisko burmistrza gminy Brzeszcze, które zajmowała do 2005. Obejmując to stanowisko była najmłodszym burmistrzem w Małopolsce - miała zaledwie 35 lat. Pełniła także funkcję radnej powiatu oświęcimskiego z listy Akcji Wyborczej Solidarność (1998–2002). W 2004 została wiceprezesem Ochotniczej Straży Pożarnej w gminie Brzeszcze. Jej mężem od 1987 jest Edward Szydło, mają dwóch dorosłych synów: Tymoteusza i Błażeja. (PAP)