Do wypadku doszło 9 grudnia po południu, w rejonie węzła Tynieckiego. TIR jadący w stronę Katowic zjechał z jezdni, przerwał bariery i wjechał na przeciwny pas ruchu. Ciężarowka zahaczyła lekko o dwa auta osobowe i czołowo uderzyła w nadjeżdżającego z naprzeciwka opla. 32-letnia kobieta zginęła na miejscu, a jej czteroletni syn trafił do szpitala. Dziecko ma kilka złamań i niegroźnych obrażeń wewnętrznych, a jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Wczoraj z rozbitego samochodu uwolnił go jeden z kierowców jadących obwodnicą. Mężczyzna zdecydował się na błyskawiczną interwencję, bo z uszkodzonego TIRa wylewało się paliwo, zalewając rozbite auto osobowe. Radiu Kraków udało się porozmawiać z panem Mateuszem.
Wojciech Musiał: Panie Mateuszu, jechał pan wczoraj obwodnicą Krakowa na wysokości Tyńca i był pan świadkiem tego wypadku.
Pan Mateusz: Tak, dojeżdżamy codziennie ze znajomymi z Katowic do Krakowa do pracy. Jechaliśmy wczoraj za tym TIRem. Najpierw usłyszeliśmy huk, a potem widzieliśmny jak ten TIR uderza w barierki i dosłownie "przelatuje" na drugi pas, i uderza w opla. Pierwszą reakcją było zjechanie na pobocze i włączenie świateł awaryjnych. Wyskoczyliśmy i podbiegliśmy, nie zastanawiając się, jak to wygląda.
Podbiegł pan do auta i po ocenie sytuacji zdecydował się pan wyciągnąć dziecko uwięzione w oplu.
Tak. Dobiegliśmy z koleżanką Martą do tego auta, zobaczyliśmy kobietę, która była w nim zakleszczona, a na tylnym siedzeniu w foteliku był mały chłopczyk, niesamowicie przerażony. W tym momencie zauważyłem też, że z TIRa wycieka ropa i wszystko może zacząć płonąć, postanowiłem więc jak najszybciej wyciągnąć chłopca z opla.
Nie obawiał się pan? Większość osób w takiej sytuacji bardziej obawiałaby się o własne życie.
Biegnąc tam, nie myślałem o tym. Wiedziałem, że tam na pewno są ludzie. Nie wiedziałem, czy będą tam dzieci. Jestem świadomy tego, że trzeba było pomóc, nie zważając na inne zagrożenia.
A czy inni ludzie również się zatrzymywali?
Wszyscy byliśmy w szoku. Niektórzy tylko popatrzyli i pojechali dalej. Inni zaczęli wyciągać telefony i zamiast wykręcić 112, kręcili filmy. W mojej opinii jest to smutne. Udało nam się jednak z koleżanką zaangażować osobę, która zadzwoniła po pogotowie. Zaczęliśmy też szukać osoby, która pomoże nam wyciągnąć dziecko z auta i oddalić je od zagrożenia.
Czytaj: Śmiertelny wypadek na obwodnicy Krakowa. Policja szuka świadków. FILM
(RK/ew)