O więziennych tatuażach z gośćmi programu "Przed hejnałem" por. Dominiką Strzebońską-Typkiewicz, psychologiem więziennym z Aresztu Śledczego przyul. Montelupich, Agnieszką Stawowiak, lekarzem medycyny estetycznej, Centrum Medycyny Estetycznej PERFECT,
drem Maciejem Szaszkiewicz, psychologiem, autorem książki „Tajemnice grypserki” rozmawia Sylwia Paszkowska.

Sylwia Paszkowska: Czy tatuowanie się to codzienność w polskich więzieniach?

 

Por. Dominika Strzebońska-Typkiewicz: Może nie jest tak częste jak kiedyś, ale się zdarza. Samo tatuowanie się, związane ze środowiskiem przestępczym, nie jest czymś, co wykonuje się w więzieniu. Osoby osadzone przychodzą z tym z wolności. Od lat nie ma już podkultury więziennej. jest podkultura przestępcza czyli zasady, które na wolności obowiązują i z wolności są przynoszone razem z tatuażami i różnego rodzaju konfliktami. To wymknęło się na wolność dawno temu i żyje własnym życiem.

 

 

Sylwia Paszkowska: Pracownicy więzienni uczą się tych kodów?

 

Por. Dominika Strzebońska-Typkiewicz: To na pewno pomaga w pracy. Nie ma konkretnych kursów na ten temat, ale wymieniamy się doświadczeniem. Opieramy się na dostępnej literaturze. Poza tym, jest w Polsce kilku ludzi, którzy naprawdę dobrze się na tym znają. Pracują na Uniwersytecie Opolskim. Po tatuażach identyfikują linie życiowe denatów. U nas, w służbie również jest kilku wysokiej klasy specjalistów. Na pewno, w codziennej pracy, ogólna wiedza na ten temat bardzo pomaga.

 

Sylwia Paszkowska: Patrzy pani na skazanego i wie pani, czy to jest recydywista, bez zaglądania w dokumenty?

 

Por. Dominika Strzebońska-Typkiewicz: Trudno powiedzieć, czy ktoś jest recydywistą. Jestem psychologiem. Nie mam dostępu do całego ciała. Mogę zobaczyć to, co skazany będzie chciał mi pokazać, czyli ręce, przedramiona, czasem możemy obserwować to, co mają na łydkach, kostkach, szyjach, np. latem. Widoczne tatuaże komunikują szerszemu otoczeniu, kim dana osoba jest. Tatuaże na ukrytych częściach ciała, które oni odsłaniają w celach, zawierają bardziej szczegółowe informacje i są przeznaczone do komunikowania się z osobami przebywającymi w celach.

 

Sylwia Paszkowska: Czy zdarzają się przypadki tatuowania kogoś wbrew jego woli, żeby kogoś pognębić, stygmatyzować?

 

Por. Dominika Strzebońska-Typkiewicz: W tej przestrzeni, w której pracuję od kilku lat nie spotykam się z takim zjawiskiem. Nie jest jednak wykluczone, że takie zjawisko nie występuje, zwłaszcza w zakładach, gdzie obowiązują sztywne, stare zasady podkultury więziennej. Znacznie częściej zdarza się, że osadzeni tatuują się, żeby zaznaczyć przynależność do świata przestępczego, albo swoją pozycję. Komunikują swoje przekonania czy negatywny stosunek do organów ścigania.

 

Sylwia Paszkowska: Jak często do salonów medycyny estetycznej trafiają więźniowie z tatuażami, których chcieliby się pozbyć, bo chcieliby zmienić swoje życie?

 

Agnieszka Stawowiak: Podczas swojej pracy usuwam bardzo dużo tatuaży. Więc mogę potwierdzić, że jest na to duże zapotrzebowanie. Można się pozbyć takich pamiątek bez pozostawienia blizn. Najłatwiej schodzą tatuaże czarne, grafitowe, granatowe. Dużo trudniej te wykonane kolorem. One jednak wciąż są do usunięcia. Najtrudniej oczyścić skórę z tatuaży białych i zielonych. Zdjęcia tatuażu nie wykonuje się od razu. Zajmuje to od sześciu do kilkunastu cykli. Przy czym przerwa między jednym a drugim cyklem to około osiem tygodni. Barwnik rozbijany laserem, musi mieć czas, żeby się wchłonąć i zostać wydalony przez system immunologiczny.

 

Sylwia Paszkowska: Usunięcie tatuażu jest droższe, niż jego wykonanie?

 

Agnieszka Stawowiak: Właściwie to tak. W gabinetach, w których ja pracuję usuwanie tatuażu zaczynamy od 150 złotych. Musi się odbyć kilka tych cykli.

 

Sylwia Paszkowska: Tatuaże więzienne kojarzą się z prymitywnymi obrazkami wykonywanymi chałupniczo. A przecież to nie są tylko kombinacje drobnych grafik.

 

Dominika Strzebońska-Typkiewicz: Obserwuje się w nich coraz częściej walor estetyczny. Wiele osób przebywających w jednostkach penitencjarnych posiada większe lub mniejsze uzdolnienia plastyczne. Potrafią zaprojektować tatuaż, który będzie miał symbolikę zgodną ze złożonym zamówieniem i będzie pełnił formę ozdoby. W więzieniu jest to zabronione, bo jest to zmiana wizerunku, na którą musi być zgoda. Poza tym, jest to sposób nieformalnego komunikowania się z otoczeniem. Tatuaż więzienny jest silnie związany z symboliką przestępczą. Wyrażając zgodę na tatuowanie, wyrażalibyśmy zgodę na rozwijanie się procesu demoralizacji. A jesteśmy zobowiązani do procesu resocjalizacji, czyli powrotu do normalnego funkcjonowania w społeczeństwie.

 

Sylwia Paszkowska: Co więźniowie sobie najczęściej tatuują?

 

Dominika Strzebońska-Typkiewicz: To zależy w jakich miejscach i jaka grupa. Są osoby młodociane, które przywiązują wagę do estetyki. Natomiast u osób ze środowisk mocno patologicznych obserwujemy tatuowanie się związane z ruchami pseudokibiców. To są wulgarne, obraźliwe napisy, pod adresem policji, służby więziennej, skróty, które możemy obserwować na murach. To, mówiąc najprościej, odwoływanie się do starej symboliki grypserskiej, symboliki odwetu, siły, zemsty, zdolności obserwacji, bycia niezłomnym i nieugiętym. Są też tatuaże odwołujące się do uczuć i emocji. Takie obrazki tatuują sobie dziewczyny, matki. O ile tatuaże wykonywane samodzielnie często szpecą. Te, wykonywane przez osoby, które specjalizują się tatuowaniem w więzieniu, są dosyć dobre.

 

Sylwia Paszkowska: Czym więźniowie się tatuują? Bo tuszu ani profesjonalnych igieł nie mają.

 

Dominika Strzebońska-Typkiewicz: No nie mają, ale pomysłowość ludzka nie zna granic. Na myślenie mają dużo wolnego czasu.

 

Sylwia Paszkowska: Tatuaży więziennych używa się nie tylko po to, żeby coś zakomunikować, ale także żeby coś przykryć.

 

Dominika Strzebońska-Typkiewicz: Obserwujemy, zwłaszcza w przypadku dużych obszarów wytatuowanego ciała, że ich zadanie polega na przykryciu wcześniejszych blizn po samouszkodzeniach. Takim tatuażem , który zapadł mi w pamięć był zamek błyskawiczny, wytatuowany na szyi, który miał przykryć ślad po cięciu. Spotkałam się także z tatuażami umiejscowionymi z tyłu, na czaszce.

 

Sylwia Paszkowska: Czasami, po wyjściu na wolność, zostają tatuaże, których nie da się zakryć, na przykład włosami. Co, jeśli taki człowiek szuka pracy i chce ją dostać? Co ma zrobić z łezką, kropką , błyskawicą na czole, czy makijażem permanentnym wokół oczu? Chce się go pozbyć, ale nie stać go na zabieg w salonie medycyny estetycznej.

 

Maciej Szaszkiewicz: Zacznijmy od tego, że wielu więźniów ma na sobie wytatuowaną historię pobytu w różnych zakładach penitencjarnych. Większość z nich, sposobem wykonania i wyglądem bije przestępczością. Oni mają naprawdę duży problem w kontaktach międzyludzkich. Dobrze czują się w więzieniu a poza nim już nie. W zakładzie też często ludzie starają się usunąć tatuaż poprzedni, choćby dlatego, że awansowali w hierarchii. Trzeba na przykład zlikwidować tatuaż porucznika, żeby wytatuować generała. Rzadko się to zdarza, bo trzeba mieć 17 lat wyroku, żeby dosłużyć się generała . Niektóre tatuaże wykonane są pochopnie, zwłaszcza u bardzo młodych. Oni chcą jakby szybciej awansować w hierarchiach więziennych. Taki chłopak w nieuprawnionym celu wytatuuje sobie majora, który jest wysokim szczeblem wtajemniczenia. Wtedy koledzy do niego mówią: „ty nie masz do tego prawa, usuwaj to”. W warunkach więziennych bardzo trudno jest usunąć stary tatuaż, ale oni mają swoje sposoby. Niektóre są dość drastyczne. Podpala się, na przykład, worek foliowy żeby kapał. Nakapuje się tę płonąca substancję na tatuaż. Powstaje wtedy bardzo głębokie oparzenie, tworzy się strup, który schodzi wraz z barwnikiem. Albo trze się cegłą jak pumeksem dotąd, aż się ją zedrze. Albo wycina się żyletką kawałek skóry i zdziera się ją. Jak ktoś, kto taki nieuprawniony tatuaż sobie zrobił nie chce go usunąć, to koledzy z podkultury nie mają z tym problemu, żeby coś takiego zrobić. Zwykle jednak jest tak, że jak mu się każe, to on to wykona. Są też i takie sposoby, że dokonuje się licznych nacięć skóry, żeby te blizny zniekształciły lub nawet zakryły tatuaż. To są te prymitywne sposoby.

 

Sylwia Paszkowska: Pozytywną strona tatuaży, wykonywanych nieprofesjonalnie, jest to, że one łatwiej schodzą.

 

Agnieszka Stawowiak: Zgadza się. Z mojego doświadczenia wynika, że nieprofesjonalnie wykonane dużo łatwiej usunąć, niż te, wykonywane w gabinetach. Ten barwnik jest rzadszy i naniesiony bardziej powierzchownie.

 

Sylwia Paszkowska: Tatuaże koło oczu też można usuwać?

 

Agnieszka Stawowiak: Teoretycznie tak. Trzeba jednak być bardzo ostrożnym, bo można zaszkodzić.

 

Sylwia Paszkowska: Świeże tatuaże łatwiej schodzą niż te stare?

 

Agnieszka Stawowiak: Nie ma to większego znaczenia. Na pewno tatuaż musi być zagojony. Wszystko jednak zależy od głębokości barwnika, jego rodzaju i tzw. „upakowania”.

 

Maciej Szaszkiewicz: Zdarzają się, choć rzadko, przypadki tatuowania gałki ocznej. Jesteście w stanie usuwać takie tatuaże?

 

Agnieszka Stawowiak: Ja bym się tego nie podjęła. Samo zrobienie takiego tatuażu jest mocno ryzykowne.