W programie "Przed hejnałem" - wyjątkowym wydaniu prosto z 19. Targów Książki - Sylwia Paszkowska rozmawiała z Barbarą Gawryluk i dr. Wojciechem Kujawskim.
To prawda, że pomysł na napisanie tej książki pojawił się w twojej głowie, gdy pewnego razu w Radiu Kraków pojawiła się pewna Bazylia?
Barbara Gawryluk: Tak, na oknie Radia Kraków wylądowała kiedyś papuga i cały dzień trwała akcja ratunkowa, poszukiwanie właściciela. Wówczas zrodził się pomysł napisania takiej książki. Ta papuga miała na imię właśnie Bazylia i dlatego pierwsze opowiadanie ma właśnie taki tytuł. Jest to też tytuł całej książki.
Czy dr Kujawski opowiadał ci swoje historie i tak zrodziła się ta książka?
Barbara Gawryluk: Dr Kujawski opowiadał mi rzeczywiście swoje historie, kilka z nich przeżyliśmy razem, zaprosił mnie także do swojego gabinetu i pełniłam tam kilka dyżurów jako jego asystentka, z aparatem fotograficznym, notatnikiem, czasem mikrofonem, żeby mi nic nie uciekło. Dr Wojtek w książce to jest oczywiście postać fikcyjna, ale za wzór posłużył mi dr Wojciech Kujawski.
Bardzo wyidealizowałaś doktora Kujawskiego, on wcale taki miły nie jest.
Barbara Gawryluk: Oj, nie jest. Widziałam go w akcji. Doktor jest przemiły dla zwierząt, natomiast dla właścicieli i opiekunów bywa okrutny zwłaszcza, gdy zaniedbują lub krzywdzą swoje zwierzęta.
Książka jest przepięknie ilustrowana. Czy to ty wpadłaś na pomysł, aby poprosić Joannę Rusinek o zilustrowanie tej książki?
Barbara Gawryluk: Tak, to był mój pomysł. Joanna także kocha zwierzęta i przygotowała tak piękne ilustracje, że człowiek uśmiecha się, biorąc do ręki tę książkę.
Pierwowzorem postaci doktora Wojtka jest nasz radiowy lekarz weterynarz dr Wojciech Kujawski, współtwórca programu "Klinika zdrowego chomika". Jak to jest być bohaterem książki?
Dr Wojciech Kujawski: Przyznam, że to bardzo niezręczne. Pierwsze myśli była takie, że książki pisze się o zmarłych, a nie o żywych, a po drugie, jak ja mam się dopasować do bohatera książkowego, który jest bardzo miły, a ja taki nie jestem. Nie daję sobie wejść na głowę opiekunom i właścicielom zwierząt. Za większość chorób zwierząt są odpowiedzialni opiekunowie, ale nigdy nie przychodzi im to do głowy.
Czytał pan te wszystkie opowiadania Basi Gawryluk?
Dr Wojciech Kujawski: Czytałem i bardzo mi się podobały i jest w nim dużo prawdy. Dla mnie ważny jest moment, gdy w gabinecie pojawiają się dzieci. Wtedy dowiadujemy się o zwierzętach tego wszystkiego, czego dorośli nigdy by nam nie powiedzieli, bo są skryci albo się wstydzą. Dzieci mówią prosto z mostu: "Tato, co ty opowiadasz, że ten pies od tygodnia kuleje. Już dwa miesiące temu byłeś u weterynarza". To nam pomaga postawić właściwą diagnozę.
A prawdą jest, że leczył pan słonia?
Dr Wojciech Kujawski: Tak, na rondzie Grunwaldzim, gdzie teraz stoi ICE, kiedyś czasem rozkładał się cyrk. Spotkanie ze słoniem, który miał chore oko, okazało się dużo bezpieczniejsze niż spotkanie z niejednym kotem w gabinecie.
Była potrzebna drabina?
Dr Wojciech Kujawski: Nie, Stałem na nodze słonia, kiedy zaglądałem mu do oka.
A krokodyl też był rzeczywiście?
Dr Wojciech Kujawski: W jednym ze sklepów zoologicznych, w oczku wodnym, był krokodyl, który kaszlał. Atmosfera była tam jak w Piwnicy pod Baranami: ciemno, czerwone światło. Podanie zastrzyku krokodylowi nie jest łatwe. Poza tym jego krążenie jest takie, że podanie zastrzyku w tylną część ciała powoduje, że on w ogóle nie dotrze do mózgu i nie zadziała uspokajająco. A co wymyśliliśmy, to opisaliśmy w książce...
Robił pan notatki podczas swojej praktyki weterynaryjnej?
Dr Wojciech Kujawski: W czasie pracy nie, ale wieczorem czasem spisują takie ciekawe przypadki, szczególnie jeśli dotyczą koni. To moje ukochane zwierzęta. Spisuję także zabawne historie i sytuacje zasłyszane w poczekalni, bo tam dopiero jest, pomiędzy opiekunami zwierząt, giełda pomysłów, rad, wymiany doświadczeń i mitów. Przedsionek gabinetu to jest dopiero kopalnia wiedzy i pomysłów dla autorów.