Zapis rozmowy Jacka Bańki z prof. Mariuszem Andrzejewskim z Uniwersytetu Ekonomicznego.
Prezydent-elekt Andrzej Duda konsultował z panem wszystkie problemy ekonomiczne, o których mówił w kampanii?
- Rok temu mieliśmy okazję rozmawiać o ważnych sprawach gospodarczych. Wtedy pan Duda nie był jeszcze kandydatem na stanowisko prezydenta. Bezpośredniego kontaktu w kampanii nie było. Rygor prowadzenia kampanii na to nie pozwalał.
Jaka jest pana ocena wszystkich propozycji, które Andrzej Duda złożył w kampanii? Ze wszystkimi się pan zgadza i uważa pan je za możliwe do zrobienia?
- Tu mam wielką satysfakcję. Poglądy ekonomiczne głoszone przeze mnie są zbieżne ze stanowiskiem prezydenta-elekta. Prezydent w kampanii mówił o wejściu Polski do strefy euro i mówił o zagrożeniach. Mówił odważnie o zadłużeniu we frankach. To było dobre. Prezydent powinien być otwarty. Musi wykorzystywać swoje możliwości, żeby pomóc rozwiązać problemy. Nie rozmawialiśmy o kwestii kwoty wolnej od podatku, jednak jest zbieżność.
Zbieżność? Chyba nie do końca. Gdy Andrzej Duda mówi o przewalutowaniu kredytów we frankach, to pan miał inne pomysły.
- Tak. Myślałem o zabezpieczeniu i wykupieniu zabezpieczenia. Jak chodzi o przewalutowanie, to prezydent chyba nie powiedział wszystkiego. O przewalutowaniu pierwszy mówił szef KNF. Trzeba policzyć koszty wstecz, ile by to kosztowało, gdybyśmy kazali komuś wrócić do punktu wyjścia i spłacać kredyt w złotówkach, do tego wziąć prowizję i oprocentowanie w złotówkach, żeby to wyrównał jednorazową wpłatą albo rozłożeniem na raty. Jeśli nie taki pomysł prezentował prezydent-elekt, to nie będę się z nim zgadzał. Jak to jest początek zadania a dokładny plan będzie dopiero ogłoszony. Liczę, że to będzie właśnie taka propozycja.
Czyli przewalutowanie tak, ale z poniesieniem wszystkich kosztów związanych z różnicą między momentem zaciągnięcia kredytu a obecną sytuacją?
- Tak jest. W moim przekonani to jest jedyne sensowne i zgodne z prawem rozwiązanie. Musi się znaleźć ktoś, kto doprowadzi do mediacji między stronami. Liczę, że prezydent nie złoży propozycji, która będzie złamaniem prawa, także wobec banków.
Czyli na pewno nie będzie tak, że dzisiaj przewalutujemy kredyt po kursie zaciągnięcia i jak gdyby nigdy nic resztę będziemy spłacać w złotówkach?
- Jeśli ktoś odbiera tak słowa pana Dudy, że tak sobie zgłosi propozycję przewalutowania z 3,95 na 2,0 i już, to tak tego nie interpretuję. Odwrotnie. Uważam, że jego propozycja będzie merytorycznie bezbłędna, jeśli chodzi o przestrzeganie prawa.
Co z cofnięciem reformy emerytalnej? Można tak zrobić i wrócić do 60 i 65 lat z dnia na dzień?
- Cieszę się, że on będzie za opcją. Ja za tym zawsze byłem. To obiecali Donald Tusk i Bronisław Komorowski i nie dotrzymali słowa. Wprowadzili obowiązkowe przejście po 67. roku dla kobiet. Ostatnio Andrzej Duda wspomniał, że jest za tym, żeby wprowadzić to opcjonalnie. Jeśli kobieta będzie pracowała do 60. roku życia i będzie chciała pracować do 67. roku życia, to będzie mogła, ale jak będzie chciała przejść z różnych przyczyn na emeryturę, to jest to ten konkret. To uszczególnienie kampanijnych frazesów. Czekajmy na takie szczegółowe rozwinięcia odnośnie do wszystkich obietnic prezydenta-elekta.
Język ekonomii i gospodarki jest hermetyczny. Jak powiemy wyborcom, że przewalutujemy kredyty i wrócimy do 65 lat dla kobiet i mężczyzn, to wyborcy dostają prosty komunikat. Oni nie znają szczegółów, nie wiedzą, że jest drugie dno.
- W przypadku reformy emerytalnej opcja a nie konieczność pracowania do 67. roku życia to żadna różnica. Ktoś usłyszał o przewalutowaniu po kursie a nie usłyszał słów: „kredytobiorcy nie potrzebują jałmużny”. Jeśli prezydent by mówił o zwykłym przewalutowaniu, to nie chcemy tego słyszeć. Ci, którzy pejoratywnie chcą odbierać wszystko, o czym mówił, powiedzą, że to nie jest mądra propozycja. Ktoś wymyślił, że banki zapłacą. To irracjonalne.
Sam znam kredytobiorców, którzy dalej wierzą, że teraz się przewalutuje kredyt po 2,0 a wartość kredytu spadnie z 400 do 300 i szybko się wszystko spłaci.
- Jak to było na Węgrzech? Tam były negocjacje rządu z bankami. Obie strony doszły do porozumienia i spotkały się w kursie 3,40. Jak będzie zwykłe przewalutowanie, to będzie spór w zakresie tego jak ja odbierałem tę propozycję.
Propozycje dotyczące gospodarki są do wykonania?
- Nie uważam, że te propozycje mają nas pogrążyć. Tylko ci, którzy chcą nimi straszyć, tak powiedzą. Nic takiego się nie stanie. Niech ktoś powie, że tak jak dotychczas być nie może. To zostało zrobione. Musimy przegrupować priorytety w naszej gospodarce. Priorytetem jest demografia. Cieszę się, że po tylu latach dyskusji, także na antenie Radia Kraków, w ostatnim sondażu aż 70% Polaków jest przeciwko wejściu naszego kraju do strefy euro. Pamięta pan, jak ciężko było mi o tym mówić? Ja jestem przeciwnikiem od zawsze. Rozważałem wszystkie za i przeciw pod kątem ekonomicznym. To są zmiany, które muszą być wprowadzone. Tego sobie życzy społeczeństwo. Jak ludzie tego chcą, to musimy znaleźć środki, które pokryją koszty wprowadzenia kwoty wolnej od podatku i innych zmian. Zapewniam pana, że stać nas na to. Nie stać nas, żeby tego nie zrobić. Inaczej dzietność i demografia zabiją naszą gospodarkę. To może być okres kilku lat. Trzeba przeprowadzić niezbędne zmiany.