Jak przypomniał prof. Hausner Komisja Trójstronna - pracodawców, związkowców i rządu de facto nie działa od półtora roku. Jego zdaniem w przypadku rolniczych protestów niebagatelną rolę odgrywają polityczne ambicje, bo, jak mówił, sytuacja polskiej wsi w ostatnich latach poprawiła się, choć ostatnio nieco ucierpiała z powodu rosyjskiego embarga.

Profesor Haunser dodał również, że zbliżające się wybory to okazja, by załatwić swoje sprawy przez określone grupy społeczne.

 

Zapis rozmowy Jacka Bańki z prof. Jerzym Hauserem z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.

W swoim najnowszym raporcie pisze pan, że nie istnieje polityka surowcowa, ale mamy wystarczająco dużo narzędzi, aby taką politykę prowadzić. Mowa tu o surowcach?

 

Mamy zasoby niektórych surowców znaczące, np. węgla czy miedzi. Niektóre jak cynk nie odkryto albo nie udostępniono. Natomiast w Polsce nie ma polityki surowcowej, ale nie chodzi tylko o ich wydobywanie. Tu chodzi o włączanie ich do gospodarki i polityki międzynarodowej.

 

Wspominał pan wielokrotnie, że polityka surowcowa to nie tylko bezpieczeństwo energetyczne, ale i stymulowanie gospodarki konkurencyjnej.

 

Dzisiaj jest tak, że nie rozmawiamy tylko o ropie czy gazie, o tych tradycyjnych strategicznych surowcach. Rozmawiamy o metalach rzadkich - ich wydobycie opanowali Chińczycy - które są warunkiem powodzenia nowoczesnych technologii. Objętościowo nie trzeba ich wiele, ale ich brak wyklucza nowoczesność w przemyśle komputerowym, optycznym, precyzyjnym czy jądrowym. I to nie tylko kwestia uranu, ale bardzo wielu rzadkich pierwiastków. Jeżeli ich nie ma, to nie da się rozwijać własnych technologiity, a to wpływa na konkurencyjność własnej gospodarki.

 

Zwraca pan uwagę, że brakuje gospodarza, który by tym wszystkim mógł zarządzać. To ma być superministerstwo?

 

Tu chodzi o to, by ustalić ministerstwo wiodące, które koordynuje politykę surowcową. Nasz raport to praca zespołowa wielu uniwersytetów i w nim piszemy, że gospodarzem powinien być minister środowiska, w którego imieniu działa główny geolog kraju. Powinno być miejsce do wspołdziałania z ministerstwem gospodarki. To są dwa kluczowe ministerstwa. W tle powinno być ministertstwo skarbu, dlatego że większość przedsiębiorstw surowcowych to przedsiębiorstwa publiczne. Do tego musi dojść efektywne zarządzanie tymi przedsiębiorstwami.

 

Jesteśmy świadkami protestów społecznych, a pan mówi o tym, że Polska przespała czas koniunktury. O tym także mówią górnicy z JSW. Domagali się, zresztą skutecznie, usunięcia prezesa spółki. Mieli rację?

 

Nie wydaje mi się, by mieli racje, bo ta spółka miała dobre wyniki. To nie to samo co w kompanii węglowej, gdzie zarządzanie było ewidentnie słabe. To jest spółka eskportująca węgiel koksujący. Problem polega na tym, że wiele inicjatyw prezesa Zagórowskiego było blokowane przez związki zawodowe. To związki zawodowe mają wiele na sumieniu. Można prezesowi wiele zarzucać, że nie prowadził dialogu. Tylko ja się często pytam. Skoro dialog ma prowadzić do tego, że nic się nie zmienia, to słusznie, że prezes Zagórowski takiego dialogu nie prowadzi.

 

Jakie mogłyby być pierwsze kroki służące rozpoczęciu polityki surowcowej?

 

Chodzi o to by uzmysłowić sobie skalę problemu. Dzisiaj surcowce stały się ważne w bardzo wielu nowych pozycjach. Zaczęliśmy zajmować się gazem łupkowym, ale to perspektywa 15-20 lat. Wszyscy mówią o reindustrializacji gospodarki. O własnej bazie wytwórczej. Trzeba zacząć od przyjęcia dokumentu o polityce surowcowej, ustalenia kto jest koordynatorem i dopasowania narzędzi, których nam nie brakuje, tylko nie umiemy się nimi posługiwać. To nie jest nic złożonego.To nie wymaga wielkich nakładów tylko porządnego rządzenia.

 

Ostatnio także rolnicy wyszli na ulice. Czy możemy, na zasadzie analogii, porównywać, że w polityce rolnej mamy podobny problem?

 

Nie można posługiwać się tu analogia. Nasza polityka jest bardzo silnie związana z UE, głównie na jej środkach bazuje. Można dyskutować, czy to jest najwłaściwszy model. Ale jedno jest pewne: polskie rolnictwo jest bardzo dużym eksporterem netto, rolnictwo zostało unowocześnione, warunki życia na wsi się poprawiły, a sytuacja rolników jest dotkliwsza, bo jest dekoniunktura. To czy reakcja po stronie państwa na to, co wydarzyło się na wschodzie, była wystarczająco szybka, można dyskutować. Nie można udowadniać, że polskie rolnictwo jest pozbawione polityki oddziaływania. O ile w przypadku polityki surowcowej zarzuty stawiane rządzącym są słuszne, to w przypadku polityki rolnej nie przyłączyłbym się do takich zarzutów. Zawodzą formy dialogu i jest w tym sporo ambicji politycznych.

 

Jak pan ocenia całą falę protestów? Czy to chodzi tylko o załatwianie swoich spraw przed wyborami?

 

Tu są 3 kwestie. Są obszary naszego życia zaniedbane albo takie, które szwankują i nie dziwię, że wybory mogą być okazją, by jakieś zmiany wywalczyć. Skoro nie pilnowało się sytuacji w górnictwie węgla kamienniego, to jest okazja by coś więcej wywalczyć. Jest to jakieś zaniedbanie ze strony polityków. Druga sprawa to zniesienie dialogu społecznego. Komisja trójstronna nie działa od półtora roku, nie ma form równoważenia interesów i to też jest odpowiedzialność rządu. A w tle są wybory i są roszczenia, które łatwiej wywalczyć, bo rząd w niektórych sprawach ustąpił. Sam zachęcił innych, by tak postępować. Zawodzi system dialogu społecznego. Co nie znaczy, że państwo jest teoretyczne. W wielu miejscach jest słabe i nieefektywne.

 

Arcelor Mittal oddaje 300 ha miastu. Wojewoda chce, by tam powstało centrum badawcze. Warunek jest taki, że musi tam zaistnieć współpraca przedsiębiorcy z którąś z uczelni. Jak pan ocenia te plany?

 

Zobaczymy. To jest wielkie przedsięwzięcie. Pan wojewoda jest zdeterminowany, prowadzi rozmowy z biznesem, z uczelniami. Najbardziej aktywna jest AGH i ASP. Co zresztą pokazuje pierwszy ruch, jaki powinien być wykonany. Uruchomić nasz biznes i konkurencyjność przez wzornictwo przemysłowe. A ta dziedzina nie dotyczy tylko ASP, gdzie kształci się projektantów. To także współpraca tych projektantów z inżynierami i ekonomistami. Gybyśmy umieli połączyć zasoby tych uczelni: technicznej, ekonomicznej i wydziału form przemysłowych i stworzyć coś, co nazywami centrum kreatywności i dizajnu. Podnieść poziom wzornictwa przemysłowego i dawać przykład innymi dziedzinom. Miałoby to głęboki sens. Możemy podnieść innowacyjność gospodarki przez wykorzystanie zasobów naszych uczelni, ale nie jest tołątwe. Uczelnie się koncenterowały na dydaktyce. Teraz wracają do szerszego myślenia. Uczelnie powinny między sobą współpracować w ramach własnych specjalizacji.

 

Czyli nie jest to opowieść o żelaznym wilku. To da się zrobić.

 

O ile nie skończy się na gadaniu.