Radio Kraków
  • A
  • A
  • A
share

M. Andrzejewski: Nie wiem, czy pójście do sądu to dobra droga

Rozmowa z ekonomistą: kredyty we frankach. Czy warto iść do sądu?

- Dzisiaj wyszło, że banki mogły wiedzieć, iż będzie sytuacja z kursem w drugą stronę. Decydując się na mały zarobek, wiedziały, że zarobią krocie na kursie - mówił na antenie Radia Kraków prof. Mariusz Andrzejewski z Uniwersytetu Ekonomicznego.

Zapis rozmowy Jacka Bańki z prof. Mariuszem Andrzejewskim z Uniwersytetu Ekonomicznego.

Skarżenie banku w sprawie kredytu to „donkichoteria”? Można tak powiedzieć?

- Nie. Wydaje mi się, że to naturalne. Jak ktoś się czuje oszukany, a takich wypowiedzi używa osoba, która pozwała bank, może pójść do sądu. O kredytach wiele się mówi. W innych krajach są podejmowane różne decyzje na szczeblu państwowym czy w indywidualnych sprawach sądowych. Siłą rzeczy musiało dojść do czegoś w Polsce. Doszło do tej precedensowej sprawy.

A Tomasz Sadlik i jakaś część z tych około 700 tysięcy kredytobiorców może czuć się oszukana?

- Nie można powiedzieć, że udzielanie kredytów we frankach w Polsce było niezgodne z prawem i wszyscy mogą czuć się oszukani. Absolutnie nie. Równie dobrze można powiedzieć, że na podstawie tych umów banki mogły by się czuć oszukane.

Czyli gdyby kurs franka spadł dzisiaj do złotówki, to można sobie wyobrazić, że bank żąda dopłat?

- Dokładnie. Banki pewnie by nie poszły do sądu i by poniosły stratę. W tym wszystkim jest kwestia jakie były przewidywania banków. Pytanie, czy bank mając swoje prognozy, miał wiedzę, że kurs się odwróci? Ja uważam, że można odczytywać strategię instytucji finansowych po tym, jak przedstawiali swój produkt. Jak przedstawiali kredyt w złotówkach, oprocentowanie było wibor plus i duży procent marży, to pada pytanie dlaczego banki proponowały kredyty we frankach, gdzie oprocentowanie jest wibor plus i marża była tylko około 1%? Jeśli ktoś daje tani produkt, to banki były zainteresowane, żeby tych kredytów we frankach udzielić dużo.

Czyli banki były świadome?

- Ja tego nie powiedziałem. Następna sytuacja. Ci ludzie mają w umowach wibor plus i 1% marży. To niska cena. Dlaczego jak kurs zaczął wzrastać banki podniosły marżę do 5%. Przez to nikomu się to nie opłaca. Klienci nie biorą tych kredytów. Być może banki podając dwa produkty uczyniły jeden bardziej atrakcyjnym. Jeśli go uczyniły, to znaczy, że działały w interesie swoich klientów? Dzisiaj wyszło, że mogły wiedzieć, iż będzie sytuacja z kursem w drugą stronę. Decydując się na mały zarobek, wiedziały, że zarobią krocie na kursie. To oczywiście nie jest sprawa do unieważnienia umowy. To ekonomia.

Z tego wynika, że racje ma Tomasz Sadlik mówiąc, że nie był w pełni poinformowany o wszystkich niebezpieczeństwach.

- Nie stwierdziłem tego. Odnoszę się do tego, żeby wszyscy zastanowili się nad odpowiedzią na pytanie: „Dlaczego gdy kurs był na poziomie 2 złotych, to marża była wyznaczana na poziomie 1% a dzisiaj, gdy kurs jest wyższy, jest marża 5%?”. Wtedy zachęcali do kredytu a dzisiaj to blokują. Dlaczego wtedy chcieli? Wtedy być może przewidywali, że zarobią na wzroście kursu. Dzisiaj dają blokujące marże, bo jak udzielą kredytu po 3,40 zł to być może mają przewidywania, że kurs się zmniejszy i stracą. To jest normalne działanie.

Czy państwo powinno jakoś pomagać tym, którzy zaciągnęli kredyt we frankach i mają problemy?

- Tak. Uważam, że warto rozmawiać. Komuś kto się stara o pierwszy dom, pomagamy w programie „rodzina na swoim”, jeśli ktoś wziął kredyt we frankach na pierwsze mieszkanie i ma problemy ze spłatą rat to tak. O ile państwo w owym czasie nie zapewniło tego. Jest rekomendacja „s”, ale może to za mało. Może trzeba uchwalić, że łączne koszty nie mogą przekroczyć tyle, ile mówi ustawa antylichwiarska. Wtedy banki wiedząc o tym, musiałyby odpowiednio konstruować umowy. O tym można mówić. Pozwólmy dalej żyć tym kredytom, ale pomoc państwa powinna być taka, żeby ci ludzie mogli funkcjonować. To nie byłoby źle odebrane przez społeczeństwo.

A czy byłoby to dobrze odebrane przez tych, którzy mają kredyty w złotówkach czy euro, płacą wyższe raty i nikt im nie pomaga?

- Ale ja mówię, że oni dostali pomoc w programie „rodzina na swoim”. Trzeba jeszcze brać pod uwagę sytuację finansową. Nie powinno się pomagać osobom, które spłacają kredyt a mają wysokie dochody. Uważam, ze w sytuacjach krytycznych jest lepiej dla wszystkich, żeby on nie zatrzymał się w spłatach raty.

Jeśli Tomasz Sadlik wygra w sądzie, to można się spodziewać kolejnych tego typu spraw?

- Tak, ale to nie jest dobre. Ta sprawa będzie się ciągnęła przez kilka lat. Będą odwołania, instancje i kasacja. Nie wiem, czy to dobra droga dla innych ludzi. To sprawy indywidualne. Każda osoba powinna sobie przypomnieć, jak zawierała taki kredyt. Jak ma dowody na to, że została oszukana, to trzeba iść do sądu i walczyć o sprawiedliwość, ale bym prosił o rozwagę przed robieniem z tego ruchu ogólnego. Tym ludziom może dojść dodatkowy koszt w przypadku niekorzystnego wyroku. Kto im wtedy pomoże? Obawiałbym się o to, ale poczekam aż w sądach pojawi się wiedza ekonomiczna. To nie jest tylko kwestia prawa. Przydałaby się także wiedza ekonomiczna.


Wyślij opinię na temat artykułu

Komentarze (0)

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię