"Skoro ktoś chce kupić kopalnie to znaczy, że da się na nich zarabiać" - mówił poseł Gibała. Poseł zarzucał rządowi, że program restrukturyzacji zaczyna od zamykania kopalń. Górniczym związkom zawodowym zarzucał z kolei nadmierne przywiązanie do licznych przywilejów.
Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem Łukaszem Gibałą.
Według pana jest alternatywa dla zaproponowanego przez rząd sposobu restrukturyzacji górnictwa? Można inaczej?
- Oczywiście. Zacznijmy od tego, że górnictwo może być dochodowe, może dawać zatrudnienie i nie trzeba do niego dopłacać. Są sprywatyzowane kopalnie jak Bogdanka czy Silesia, które zwiększyły zatrudnienie, wydobywają węgiel i płacą podatki. Pani premier z uporem maniaka twierdzi, że zamykanie kopalń poprawi wyniki górnictwa. Faktycznie dużo dopłacamy do górnictwa. Jak chodzi o kopalnie Brzeszcze to tam w ostatnich latach poczyniono wielkie nakłady i jaki to ma sens?
Ale słyszymy, że są rozmowy z potencjalnymi inwestorami. Firma z Mysłowic otwarcie powiedziała, że jest zainteresowana między innymi kopalnią Brzeszcze. To jest ten kierunek?
- Właśnie, dokładnie tak. Skoro jakaś firma chce kupić kopalnie to znaczy, że da się na tym zarabiać. Pani premier nie jest ekonomistką, ale rozpoczynanie restrukturyzacji od zamknięcia pewnych kopalń to jest coś dziwnego. Ja mam nadzieję, że pójdziemy w kierunku szukania nabywców, inwestorów, którzy przejmą kopalnie i będą fedrować, żeby górnicy mieli zatrudnienie.
Wczoraj wojewoda Miller i marszałek Sowa mówili, że jest szansa na uratowanie kopalni w Brzeszczach. Jednak inwestor wejdzie i zrobi swoje, co nie musi podobać się górnikom. Ten proces jest do wykonania?
- Ma pan racje. To druga strona medalu. Mam pretensje do rządu, że oni tak późno biorą się za górnictwo. Od lat wiadomo, że górnictwo przynosi straty. Rząd odsuwał problem. Mam tez pretensje do związków zawodowych, którzy upierają się przy przywilejach. Oni się muszą z tego wycofać, żeby ratować branże. W jakiej branży pracownicy dostają 13 i 14 pensje jak firma przynosi straty? To też kwestia deputatów. Z części tego górnicy będą się musieli wycofać.
Jaki rozwój wypadków pan przewiduje? Rozmowy są przerwane, ale jest gotowość do kontynuacji. Docierają też do nas głosy, że te kopalnie miałyby dostać ostatnią szansę. To wycofywanie się rakiem z programu czy szukanie racjonalnego sposobu zmian w górnictwie?
- Moim zdaniem optymalnym rozwiązaniem jest kompromis. Rząd powinien powiedzieć, że kopalnie, które mogą przeprowadzić restrukturyzacje, nie będą zamknięte a związki zawodowe powinny być gotowe na rezygnację z części przywilejów. To jedyna możliwość kompromisu.
Wróćmy do Krakowa. Pana Stowarzyszenie chce rozliczyć prezydenta Majchrowskiego z obietnic przedwyborczych. Przestudiował pan dokładnie program prezydenta?
- Oczywiście. Studiowałem programy wszystkich kontrkandydatów. Szukałem tam dobrych rozwiązań. Nie jestem tak arogancki, żeby twierdzić, że tylko ja mogę coś wymyślić. Analizowałem programy kontrkandydatów.
Prezydent obietnice zawarł w jednej książeczce. Pan takich książeczek napisał 7. Czyli złożył pan 7 razy więcej obietnic. Teraz pan sprawdza prezydenta. Strach pomyśleć co by było jakby pan wygrał i pana by chciał ktoś rozliczyć.
- Bardzo chętnie bym się poddał takiemu rozliczaniu. To kwintesencja demokracji. Ona ma sens jak wyborcy mogą sprawdzić czy obietnice są wiarygodne. My chcemy sprawdzić prezydenta. Wybraliśmy 10 obietnic i dla każdej będzie suwak od 0 – 100% i będziemy go przesuwali. To na przykład 400 milionów na nowe parki, 250 milionów złotych na walkę ze smogiem i inne. Mamy nadzieję, że to zmobilizuje prezydenta. Wszyscy chcemy, żeby były nowe parki i miejsca pracy.
To pana kampania z myślą o roku 2018?
- Stowarzyszenie Logiczna Alternatywa będzie się włączała w kampanię wyborczą, ale czy to będę ja to za wcześnie. 4 lata to dużo w polityce. Poczekajmy.
Słowo „watch” jest od tej antylewicowej organizacji „redwatch”?
- Nie. Jest wiele programów, które polegają na monitorowaniu polityków. Wtedy dodaje się ten rzeczownik „watch”. On pochodzi od monitorowania.
Mowa o inicjatywie „Majchrowski Watch”. To słowo się jednak kojarzy z działalnością społeczną a tutaj mamy czysto polityczną inicjatywę.
- Właśnie nie. Stowarzyszenie ma łączyć dwa nurty działania. Nie jesteśmy partią polityczną, z drugiej strony chcemy wystawiać listy w wyborach, ze względu na przekonanie, że polityka nie powinna być zawłaszczana tylko przez partie polityczne.