Zapis rozmowy Jacka Bańki z prezydentem Nowego Sącza, Ludomirem Handzlem.
Ilu sądeczan, którzy złożyli wnioski, w Nowym Roku mogło już skorzystać z Karty Nowosądeczanina?
- Nie wiem. Pewnie przekroczyliśmy 100 sztuk. Zabrakło tygodnia, który wstrzymał wiceprzewodniczący Rady Miasta, żebyśmy wszyscy mogli korzystać. Karty będą sukcesywnie wydawane. Kilkaset dziennie będzie wydawanych. Do 30 dni od złożenia wniosku mieszkaniec ma prawo uzyskać taką kartę. Jest to ukłon w kierunku podatników, którzy finansują infrastrukturę, utrzymanie parkingów, MPK, żeby oni mogli korzystać z dobrodziejstw karty.
Jaki jest dzisiaj przeciętny czas oczekiwania na ten dokument? Wielu sądeczan się skarży, że złożyło wniosek kilkanaście dni temu i nic. Nowy rok się rozpoczął.
- Odsyłam do regulaminu. Do 30 dni od złożenia wniosku każdy może uzyskać kartę. Gdyby moje wnioski były wcześniej uwzględnione przez Radę Miasta, pewnie dzisiaj kilka tysięcy osób by miało już kartę. To proces. W ciągu tego miesiąca wydamy do 10 tysięcy kart. Jesteśmy przygotowani na początek na 30 tysięcy. Mam nadzieję, że każdy podatnik sięgnie po taką Kartę i będzie korzystał z jej dobrodziejstwa. To na początku darmowa komunikacja, zniżki na basen. Projekt będzie się rozwijał, będą to także wejściówki na imprezy, karta lojalnościowa. Przedsiębiorcy są zainteresowani tym, żeby sądeczanom dawać rabaty. Cieszy mnie to, że składają mieszkańcy okolicznych gmin te wnioski. Być może oni mieszkają w Nowym Sączu, ale nie płacą PIT w Nowym Sączu. Może to będzie impuls, żeby więcej osób się zameldowało i płaciło tutaj podatki.
Rozpocznie pan kampanię „płać podatki w Nowym Sączu” skierowanych do osób, które złożyły wnioski, ale mieszkają w gminach okalających Nowy Sącz?
- Zdecydowanie tak. Przygotowujemy się do tego. Jest pewnie duża grupa osób, które mieszkają w Nowym Sączu, ale pochodzą z innych gmin. Czasem z lenistwa rozliczają podatki w innych miejscowościach. Teraz mają powód, żeby rozliczać podatek u nas i korzystać z Karty.
Może zawiodła karta informacyjna związana z Kartą Nowosądeczanina, skoro składają wnioski osoby, które nie mieszkają w Sączu?
- Nie sądzę. To kwestia chęci skorzystania z dobrodziejstw, przy niedoczytaniu regulaminu.
Ile więcej zapłaci za wodę i ścieki przeciętna sądecka rodzina, po tym kiedy skończyły się powszechne dopłaty do rachunków i zastąpił je program osłonowy dla najuboższych?
- Jak wiemy, cena wody się nie zmieniła. Do Nowego Roku nie będzie jednak dopłat w tej formie. Będzie program osłonowy. Do tej pory miasto dopłacało do wody do sądeckich basenów, mycia samochodów, zużywania wody do podlewania ogródków. Teraz jest zasada, że dopłacamy od średniego zużycia 2,5 kubika na osobę. Ten poziom zabezpiecza minimum zużycia na mieszkańca.
Kryterium dochodowe jest ustawione dość nisko. Nieco ponad 1000 złotych na członka rodziny.
- To 200% kryterium dochodowego, które wyznaczają przepisy o pomocy społecznej.
Faktycznie dzwonili do pana sądeczanie i mówili, że nie chcą dopłat? To brzmi dosyć osobliwie.
- Faktycznie dzwoniły osoby, które mówiły, że nie chcą dopłat. Tak samo nie chcą do gazu czy energii elektrycznej. To kuriozum. To przekładanie pieniędzy z jednej kieszeni do drugiej. Te dopłaty są ze środków mieszkańców Nowego Sącza, z budżetu. To to samo źródło pochodzenia pieniędzy. Trzeba walczyć, żeby woda była tańsza. Nie mamy kontroli nad Sądeckimi Wodociągami. Tu jest problem. Jesteśmy jednym z miast, które mają najwyższą cenę w Małopolsce za wodę i ścieki.
Na sesji budżetowej za poprawkami PiS nie zagłosował jeden z radnych tej partii, Janusz Kwiatkowski. Zasili on pana klub, przez co PiS straci większość w radzie miasta?
- Ja bym tego tak nie postrzegał. Faktycznie ci radni, którzy są członkami PiS, w większości popierają moje działania. Ci, którzy się wywodzą ze struktur ZSL i zdradzili Solidarną Polskę zostają w opozycji, ale to kwestia czasu, żeby ich przekonać, że Nowy Sącz może się rozwijać.
Radny Kwiatkowski zasili pana klub?
- Nie sądzę. Radny jest członkiem PiS. Jeśli popiera moje działania to się cieszę i szanuję taką postawę. On nie słucha polityków, ale patrzy, co jest dobre dla Sącza. Merytorycznie zawsze się porozumiemy.
Ma pan deklarację, że będzie on głosował za projektami prezydenta?
- Z panem radnym Kwiatkowskim od sesji budżetowej nawet nie rozmawiałem. Stawiam na merytorykę, dobre decyzje. Nie rozstrzygamy tego politycznie. Chodzi o jakość życia. To najważniejsze.
Będzie pan chciał na najbliższych sesjach zmienić prezydium Rady Miasta, której szefową jest Iwona Mularczyk?
- To decyzja radnych. Do nich jest to pytanie. Ja pracuję na swoim poziomie.
Pana radni będą chcieli podjąć taką inicjatywę?
- Nie wiem. Trzeba się ich zapytać. To ich domena.
Nie zgłaszali takiego pomysłu?
- Pomysły są takie od 2018 roku. Tutaj dyskusja trwa.
Czyli bierze pan pod uwagę, że to może nastąpić?
- Każde rozwiązanie trzeba brać pod uwagę. Takie jest życie.
Projekt nowego programu ochrony powietrza dla Małopolski zawiera między innymi zapis o 1% budżetu każdej gminy na walkę z niską emisją. Jak pan przyjmuje taką propozycję?
- Bardzo dobry pomysł. Nowy Sącz jest w czołówce zanieczyszczonych miast. Cieszę się. 30 grudnia ratusz odwiedził premier Gowin. Mówił o tym programie, procedury będą uproszczone. Wiem, że marszałek Urynowicz będzie to prowadził. Mam nadzieję, że czas, kiedy do maja się mamy wypowiedzieć, spożytkujemy właściwie. To się wpisuje w to, co uprości pozyskiwanie środków dla ludzi. Źródło tkwi w emisji. Przewietrzanie miasta to działania po. Trzeba działać na źródło. To kopciuchy, złe paliwo stałe. To problem.
Początkowo proponował pan błękitny węgiel. Program dopłat okazał się jednak niezgodny z prawem. Teraz są pokazy palenia od góry. Ilu sądeczan złożyło wnioski do programu Czyste Powietrze?
- Z tego co wiem to ponad 300. Mamy 4 pracowników przeszkolonych w tym zakresie. Można składać wnioski w Nowym Sączu. Tam pracownicy pomogą. Te procedury warszawskie są trudne. Teraz może ten dodatkowy program uzupełni, poprawi i wyprostuje pewne rzeczy. Edukacja, błękitny węgiel, palenie od góry to uzupełnienie. Podstawą jest zmiana źródła ciepła na systemowe, co się dzieje. Jeden z największych zakładów w Nowym Sączu przechodzi całościowo na MPEC. Dwie duże hale są już podpięte. Druga sprawa to gaz. Tu mamy niestety 2200 instalacji gazowych, które są zainstalowane, ale właściciele nie używają gazu, dalej palą paliwem stałym. Jest tak przez brak termomodernizacji i wysokie koszty gazu.
Co z kontrolami obiektów, które mogą przyczyniać się do zanieczyszczania powietrza?
- Kontrole trwają. Strażnik się pojawia u pewnych osób... Często to te same osoby. Daje to jednak im do myślenia. Oni palą śmieci lub węgiel bardzo złej jakości. Taki niestety jest w sprzedaży. Większość osiedli mieszkaniowych nie jest źródłem zanieczyszczenia. Źródłem są domki korzystające ze złego węgla. Jakaś część ludzi pali też śmieci. Kontrolujemy, mówimy o tym. Mentalność się zmienia.
Ile mandatów strażnicy nałożyli za palenie odpadami?
- Nie pamiętam, ale to kilkaset interwencji w grudniu i kilkadziesiąt mandatów.
Coraz więcej gmin w Małopolsce rozważa wprowadzenie zakazu palenia paliwami stałymi, jak zrobił to Kraków. Co z Nowym Sączem?
- Rozpocząłem dyskusję na ten temat. To nie jest kwestia czy, ale kiedy. Muszą się do tego dołączyć gminy ościenne. Nowy Sącz jest w kotlinie. W Krakowie jest podobnie. W centrum jest nieźle, obrzeża mają gorzej. Współdziałanie samorządów jest ważne. W konsultacjach warto to przedyskutować z wójtami i burmistrzem Starego Sącza. Nie ma tu podziałów. Wszyscy jesteśmy narażeni na skutki emisji. To kwestia długiego okresu przejściowego i wsparcia mieszkańców. Liczę na ten wojewódzki program.
Zatem kiedy?
- To musi być co najmniej okres 2-3 lat. Musi być czas i wsparcie dla mieszkańców. Nie każdego stać na to. Trzeba też dać czas na termomodernizację. Popatrzmy na Sopot. W Sopocie każdy może uzyskać dofinansowanie do wymiany okna, ale tylko w takim budynku, który nie jest opalany paliwem stałym.