Radio Kraków
  • A
  • A
  • A
share

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski o in vitro. "Najgorszy mechanizm to zamiatanie sprawy pod dywan"

Duchowny namówił swoją partnerkę do procedury in vitro, teraz jednak robi wszystko, żeby nie urodziła ona swoich dzieci - informuje o tym na swoim blogu ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Jak dowiedziało się Radio Kraków, chodzi o biskupa pochodzącego z Małopolski.

fot: archiwum RK

Zapis rozmowy Jacka Bańki z księdzem Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim.

 

To, że duchowni mają partnerki i stają się ojcami, przestało nas dziwić. To jednak chyba pierwszy znany przypadek, kiedy duchowny namawia partnerkę do in vitro...

- Tak. Sytuacja jest niesłychanie trudna. Wyjaśnię. Uważam, że to nienormalne, że duchowni mają partnerki i dzieci. Ta sprawa jest jednak drastyczna. Doszło do powołania życia in vitro. I to czwórki dzieci. Ta sprawa od kilku lat jest znana. To nie jest tak, że to wybuchło w tym tygodniu. Do mnie, jako osoby piszącej o trudnych tematach, dotarły takie informacje. Kiedy mogłem jako osoba, która tym się interesuje, zajrzeć do tych spraw, to się przeraziłem. Ilość listów do władz kościelnych jest duża. Wszyscy znani duchowni w Polsce o tym wiedzą i nic. To chyba gorsze od samego faktu.

 

Ten duchowny został suspendowany?

- Nie. Problem w tym, że to człowiek, który się związał z nastoletnią uczennicą, jak ją kiedyś uczył. To związek długotrwały. Doszło do powołania do życia tych dzieci in vitro. Teraz odmawia tej kobiecie prawa do urodzenia dzieci, ale pełni dalej funkcje kościelne. Z jednej funkcji został odwołany, ale nie ma zakazu sprawowania posługi i nie jest suspendowany.

 

Od wielu lat ksiądz mówi o problemie lustracji, o lobby homoseksualnym. To jest ten sam mechanizm? Problem lepiej zamieść pod dywan?

- Mechanizm najgorszy to jest zamiatanie pod dywan. Zawsze w instytucji, w której są ludzie, będą problemy. W Kościele od czasów Kaina i Abla takie sprawy są. Była zdrada Judasza i inne. Po to są procedury, żeby te sprawy rozwiązywać. Z przykrością to mówię jako ksiądz, że nie rozwiązuje się tych problemów. Wrzuca się je do zamrażarki i problem rośnie. Dlatego zajmowałem się lustracją, żeby uprzedzić fakty, potem wyszedł problem homoseksualizmu i lobby. Nie dziwię się, że niektóre osoby proszą o rozwiązanie tego. To jest nierozwiązywalne. Ta sprawa jest przewlekła. Prawie wszyscy o tym wiedzą.

 

Ksiądz się nie boi tych problemów?

- Ja nie mam wyjścia. Musiałbym wyrzucać za drzwi te osoby. Ja nie pełnię żadnych funkcji. Nie jestem rzecznikiem. Jak przychodzi do mnie osoba, która po przeczytaniu moich tekstów zwraca się do mnie ze sprawą, to słucham. Tu postanowiłem nadać temu bieg. Wykorzystane zostały wszystkie drogi, żeby przekonać przełożonych kościelnych do interwencji. Nie interweniuje się. Dla mnie niesamowite jest to, że czwórkę dzieci można trzymać w probówce i mówić, że nic się nie dzieje.

 

Ten duchowny szkodzi Kościołowi. Takie sprawy wychodzą i osłabiają wizerunek Kościoła. Nie ma takiej siły, która przetnie ten mechanizm? Jest papież Franciszek, który o problemach Kościoła mówi wprost.

- Tak. Wydaje się, że za czasów tego pontyfikatu i radykalnych dwóch poprzedników, jest droga do rozwiązania tych spraw. Jednak 15 lat temu w Krakowie szalenie znana osoba, pani profesor Wanda Półtawska, w chwili jak wszystkie procedury zawiodły i otoczenie papieża Jana Pawła II broniło przed ujawnieniem sprawy arcybiskupa Paetza, to ona w czasie kolacji wręczyła do ręki papieżowi dokument, który nie przebił się przez zasady. Teraz jest powtórka. Są sprawy, które giną po drodze. Niestety przyszedł moment. Pojawiły się kolejne sprawy dotyczące tej osoby. Nie można tak mówić. To szkodzi Kościołowi i duchownym. Do nas ludzi przychodzą potem i mówią, że Kościół ma stanowisko ws. in vitro, ale teraz Kościół zamyka oczy.

 

Ta kobieta stara się urodzić dzieci. Zwraca się z tym do Watykanu i nic.

- Tak. Przeczytałem ten dramatyczny list, gdzie ta kobieta pisze, że nie jest bez winy. Ona tłumaczy, że na początku była to relacja uczennicy z katechetą. Ta osoba powinna ją wychowywać. Druga sprawa to jest to, że ten duchowny ma jasne poglądy ws. in vitro. On zdecydował się a potem zablokował. Ona nie twierdzi, że jest bez grzechu, ale jak te dzieci zostały powołane do życia, to chce, żeby się urodziły. Ja to rozumiem. Ja mam zdanie na temat in vitro, ale jest życie. Dzieci powinny mieć prawo do urodzenia się.

 

To jest stanowisko księdza?

- Moje. Ja nie jestem teologiem moralistą czy bioetykiem. To analogiczne do tego, jak Kościół mówi, że kobieta zgwałcona powinna urodzić dziecko. To straszna rzecz. Kobieta zgwałcona jest ofiarą, ale jest dziecko. Ono powinno się urodzić. In vitro jest krytycznie oceniane, ale powołane do życia są osoby.

 

Mówi ksiądz, że kobieta powinna urodzić dzieci...

- Ma prawo do urodzenia ich.

 

Być może ta sprawa zmieniła spojrzenie księdza na procedurę in vitro?

- Nie chcę wchodzić w politykę, ale inaczej odczytuję intencje posła Gowina. Nie głosowałem na niego, ale on mówił, że trzeba to uporządkować. Uściśliło się moje spojrzenie, że in vitro jest złe, ale jak dochodzi do powołania życia, to trzeba dać prawo matce do urodzenia. Nie znam zasad teologicznych, które uniemożliwiają matce urodzenie tych dzieci. Czytałem w ustawach, że musi być zgoda obojga partnerów. Jak jedna osoba nie wyraża zgody, to co matka ma zrobić? Matka jest matką.

 

To jest jedyny powód, który decyduje o tym, że ta kobieta nie może urodzić dzieci?

- Tam jest kilka trudnych spraw, o których nie pisałem w felietonie. Omijam szczegóły. Jak dwoje ludzi nie jest w stanie później założyć rodziny, mimo 16 lat trwania związku, to zostają dzieci. O ich losie trzeba wspólnie zadecydować. Kościół nie może mówić, że nie może nakazać nic swojemu ważnemu duchownemu. Kościół tak się tłumaczy. Dochodzi do takiej kwadratury koła, że jak Kościół będzie zabierać głos ws. in vitro, a musi zabierać, to ludzie powiedzą, że w tej konkretnej sprawie nie podjęli decyzji. Najgorsze jest niepodejmowanie decyzji. Ta kobieta ma swoje lata. Zegar biologiczny bije. Ona ma prawo to uporządkować.

 

I w tym przypadku Kościół powinien umożliwić?

- Tak, ale nie może być tak... Mówię to jako duchowny. Przecież potem my zbieramy cięgi, bo jak ktoś wysoko postawiony nie przestrzega zasad to my, szeregowi księża, ponosimy konsekwencje. Potem ludzie mówią o konkretnych sprawach. To człowiek z Polski i co? Nie wie co ma zrobić? Czyjej interwencji trzeba dopiero, żeby sprawę zrobić? Widziałem tyle osób przekonujących władze kościelne, że nie wiem kto ma przekonywać, żeby ustalić zgodę dla matki. Równocześnie ten człowiek nie może reprezentować kościoła na zewnątrz.

"Najważniejsze w tej sprawie jest życie - mówi ks. prof.Andrzej Muszala, dyrektor Instytutu Bioetyki Uniwersytetu Papieskiego w Krakowie. "Jeśli matka chce ratować te embriony, to trzeba jej pomóc. To życie już się poczęło i wisi na włosku. Ta sprawa to okazja do dyskusji na temat zagrożeń związanych z in vitro. W internecie jest duży apel, by nie mrozić embrionów. Trzeba w końcu usłyszeć głos rozsądku" - mówił Radiu Kraków bioetyk. 

 

 

 

 

Wyślij opinię na temat artykułu

Komentarze (0)

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię