Przy każdym gabinecie bez przedłużonego kontraktu są wskazane adresy najbliższych gabinetów, które kontrakt podpisały i są gotowe przyjąć pacjentów. Wojewoda skomentował też pozytywną ocenę Najwyzszej Izby Kontroli dla systemu ratownictwa w Małopolsce. "Noc sylwestrowa i 450 interwencji w regionie pokazała, że działamy sprawnie i nowoczesny scentralizowany system wysyłania karetek się sprawdza" - zapewnił Jerzy Miller.

 

Zapis rozmowy Jacka Bańki z wojewodą Jerzym Millerem.

34 przychodnie w województwie nie podpisały kontraktu z NFZ. Sytuacja w Małopolsce jest w miarę opanowana?

- Można powiedzieć, że sytuacja jest bardzo dobra. Te 34 jednostki to jest tylko około 500 tysięcy osób zapisanych na listę lekarzy rodzinnych. To niewielki odsetek. Najważniejsze jest to, że nie czekaliśmy, tylko stworzyliśmy propozycję zastępczą dla tych, którzy dzisiaj o 8 rano zapukali do lekarza rodzinnego a drzwi były zamknięte.

 

Ta propozycja jest na stronie urzędu wojewódzkiego?

- Tak. Przy każdym gabinecie, który nie ma przedłużonej umowy z NFZ na rok 2015 są wskazane najbliższe inne gabinety, które te aneksy podpisały. Każdy kto zastaje drzwi zamknięte, proszony jest o pojechanie pod wskazany adres. Tam zostanie przyjęty i dostanie formularz, który umożliwi mu przepisanie się od tego lekarza, który zamknął gabinet do tego, który go będzie chętnie leczył.

 

To wygląda tak, że jest tabelka. W jednej części są ci lekarze, którzy nie podpisali kontraktu i obok są lekarze, którzy to podpisali?

- Są proponowane najbliżej położone inne gabinety. Taka sytuacja jest w 22 gminach w Małopolsce. Gmin jest 182. Są to małe gminy. Wyjątkiem jest Nowy Sącz czy Limanowa, ale tam jest pomoc szpitali, które przyjmują w SOR-ach i izbach przyjęć. To rozwiązanie tymczasowe. Znalezienie innego lekarza rodzinnego jest działaniem na dłuższy czas.

 

W powiecie limanowskim prawie połowa lekarzy nie podpisała umowy z NFZ.

- Mówimy o lekarzach z porozumienia zielonogórskiego. W sumie jest 467 podmiotów, które świadczą usługi lekarza rodzinnego a tylko 107 jest zrzeszonych w porozumieniu. Z 467 jest kłopot z 34.

 

Pan się zgadza z ministrem zdrowia, że to taki coroczny szantaż porozumienia zielonogórskiego?

- Pamiętam gdy sam byłem prezesem NFZ. Co roku był kłopot. Jak pan widzi, głównym przedmiotem sporu są pieniądze. Nie znajdzie pan przyczyny, dla której w powiecie suskim, limanowskim, byłoby gorzej niż w innych powiatach. To problematyczny spór. Jak chodzi o spór o możliwość zamknięcia gabinetu na ponad 20 dni na okres urlopu to każdy chce mieć urlop. Nie znaczy to, że instytucja ma być zamknięta. To kwestia organizacji pracy. Jak to jest gabinet, gdzie jest jeden lekarz to trzeba znaleźć zastępcę. To nie są poważne kłopoty, które stoją na przeszkodzie przedłużenia umowy.

 

Co z tymi lekarzami, którzy nie podpisali umowy?

- Oni stracili uprawnienie do ryczałtowego otrzymywania pieniędzy za każdego kto wpisał się na ich listę pacjentów w ubezpieczeniu zdrowotnym. Będą tę listę tworzyć od początku. To zajmie wiele miesięcy.

 

NIK pozytywnie oceniła system ratownictwa medycznego w Małopolsce. Jest pan dumny z tego projektu?

- Z projektu tak. To pierwsze rozwiązanie w Polsce tak funkcjonujące. Noc sylwestrowa pokazała przewagę takiego rozwiązania.

 

166 razy w Krakowie wyjeżdżały karetki.

- Tak. 450 w skali województwa. Pamiętajmy, że to nie są wyjazdy w ciągu doby, ale kilku godzin. Karetek mamy nieco ponad 100. Proszę policzyć jak dobrze trzeba tym dysponować, żeby obsłużyć wszystkie zgłoszenia. Wszystkie zgłoszenia potrzeby pomocy lekarza, wszystkie reakcje na to zgłoszenia i wyjazdy są zanotowane w komputerze. Można sprawdzić to co było przed 3 laty, przed rokiem i co jest dzisiaj. Można zobaczyć czy jest lepiej czy gorzej. Można symulować inne rozwiązania a nie sprawdzać na żywym organizmie. Jesteśmy wyposażeni w coś czego Polska jeszcze nie ma, ale powinna podążać za nami. W niektórych województwach namiastki tego programu będą wdrażane.

 

Rozumiem, że Małopolanie chcieli w sylwestra przetestować ten system.

- Nie jest to nieuzasadnione przypuszczenie. W zeszłym roku dwa razy rzadziej wyjeżdżała karetka. System dostał egzamin końcowy.

 

Minął 2014 rok. Co według pana było największym blamażem a co wyczynem 2014 roku?

- Wyczynem chyba była zgoda na przedstawienie listy najważniejszych inwestycji na kolejne lata Radzie Ministrów. Małopolska dostała 33 miliardy. W skali województw jesteśmy na trzecim miejscu po Mazowszu i Śląsku. My mamy duży zastrzyk pieniędzy. To nie było łatwe. Często mamy takie zdanie, że najważniejsza jest moja inwestycja. Tm razem mamy listę, pod którą podpisali się wszyscy. Drugi sukces to jest to, że Kraków stał się miejscem ciekawym do organizowania ciekawych wydarzeń. Tego brakowało. Wpadką było przygotowanie ZIO. To było bolesne.