Zapis rozmowy Jacka Bańki z prezydentem Krakowa, Jackiem Majchrowskim.

 

Związek Miast Polskich chce rozmawiać z premierem o sytuacji finansowej samorządów. Co się dzieje z finansami Krakowa? A to brakuje dla nauczycieli, a to na działanie MPK.

- Gdy idzie o nauczycieli to zawsze tak jest. To są niedoszacowane koszty. W tym roku było wyjątkowo. Najpierw była pierwsza podwyżka dla nauczycieli. Trzeba było dołożyć z naszego budżetu. Potem druga podwyżka. Państwo dołożyło część środków, część daliśmy my. To robienie sobie PR rękami samorządu. Kraków jako duże miasto ma możliwość manewru. Chodzi o przesuwanie pieniędzy. Mniejsze gminy są w fatalnej sytuacji. My – jako miasto – od kilku lat rokrocznie o 100 milionów więcej dopłacamy do edukacji. W tej chwili to około 1 miliard 600 milionów.

 

Wiceprzewodniczący komisji budżetowej Rady Miasta Krakowa Mariusz Kękuś mówi, że to efekt dopychania budżetu kolanem. Od lat mówiono, że do takiej sytuacji dojdzie.

- Pan wiceprzewodniczący komisji budżetowej może sobie mówić takie rzeczy. On się zna na ekonomii, ale nie powinien mówić takiej kwestii. W edukacji od zawsze jest fatalnie. Jak nie będzie rozwiązania całościowego… Czy każdy musi korzystać z karty nauczyciela, czy dopłaty mają być na takim poziomie? Władza chce robić ludziom dobrze. Nikt nie mówi o stronie dochodowej. Żeby wydać pieniądze, trzeba je skądś wziąć.

 

Pieniądze dla nauczycieli mają pochodzić między innymi z inwestycji związanej z budową linii tramwajowej na Górkę Narodową. Jak to przesunięcie opóźni już opóźnioną inwestycję?

- Trochę opóźni. Nie wiem ile, nie chcę się o terminach wypowiadać. To wielka niewiadoma. Są badania archeologiczne. Widzimy co jest na ulicy Krakowskiej. Miało to być, archeolodzy kopią i szukają. Nie wiemy ile to potrwa. Są kwestie zieleni, odwołania. Jest masa rzeczy, które powodują, że nigdy nie wiemy jak to się potoczy. Badania gruntu wyszły dobrze, ale były robione do 5 metrów, jak stanowi prawo. Głębiej trzeba to jednak wybierać.

 

Skomunikowanie północnej części Krakowa to jedna z największych porażek miasta ostatnich lat? Jest też ulica 29 Listopada.

- Nie porażka. To idzie. 29 Listopada robi ZRID, Igołomska idzie dobrze. Tramwaj do Górki Narodowej – tu są kłopoty. Mam nadzieję, że uda się to zrobić.

 

Część radnych chce utworzenia biletu aglomeracyjnego dla tych, którzy nie płacą w Krakowie podatków, ale mieszkają w aglomeracji i codziennie przyjeżdżają tu do pracy. Teraz płacą 106 złotych za bilet miesięczny. Radni chcą, żeby to było mniej. Co pan sądzi o takim rozwiązaniu?

- Nie wiem. Powiem szczerze. Przepraszam za to. Mam dosyć rozdawnictwa. Nie można wszystkim dać wszystkiego za darmo. Kurczą się dochody, mniej mamy subwencji, nie ma z czego płacić. Wszyscy chcą kupić teren, bo ma być park, bilety mają być tańsze. Kiedyś jakiś radny wstanie i powie, że jak ktoś chce kupić bilet, niech miasto mu da 10 złotych.

 

Może zmniejszyłoby to ilość samochodów wjeżdżających do Krakowa?

- Chcemy mniejszej liczby. Chcemy zastosować rozwiązania europejskie. To musi być jednak ustawowe. Zwróciliśmy się do rządu i usłyszeliśmy, że tak nie można zrobić, bo średni wiek samochodu w Polsce to 13,5 roku. To by wykluczyło część osób.

 

Zgadza się pan z opinią, że pierwszy rok pana nowej kadencji krakowianie zapamiętają jako czas nakładających się remontów i korków?

- Mówiłem o inwestycjach. Można sobie zaplanować remonty. Tak było. Jeśli ma pan remont jednej części dostosowany do tego, że remont innej się zacznie, gdy pierwszy się skończy, ale są odwołania i procedura przed sądem, to się to nakłada. Wtedy zaczyna się to równocześnie i są korki. Niektórzy dziennikarze piszą słusznie, że tak jest, ale oni nie wiedzą jak się prowadzi inwestycje. Ewentualnie taką mają linię redakcyjną.

 

Ale ci sami dziennikarze piszą, że o ocenie pana całej prezydentury może zdecydować to, co się stanie po latach z terenem dawnej dzielnicy Wesoła. Co czeka teraz miasto? 280 milionów za kupno w transzach i dalej do końca nie wiemy co z tym zrobić.

- Nie jest tak, że do końca nie wiadomo. Były trzy tury nieformalnych konsultacji. W piątek podpisujemy ostateczną umowę. Wtedy przystępujemy do oficjalnych konsultacji. Jest kilka koncepcji. Zobaczymy co wybiorą mieszkańcy. Niektóre koncepcje są fragmentami z kosmosu.

 

Co z Lasem Borkowskim? Kiedy kupno?

- Las Borkowski kupujemy dzisiaj. Dziś podpisujemy kupno fragment tego lasu. My kupujemy 15-16 hektarów. Las Borkowski to jeszcze 51 hektarów, które są miasta lub skarbu państwa. To zrobienie dobrze prywatnym właścicielom.

 

Kupno?

- Tak.

 

To w dwóch transzach?

- 8 milionów w tym roku, 8 milionów w przyszłym.

 

Za nami dwa miesiące zakazu palenia węglem i drewnem w Krakowie. Wokół Krakowa dalej dymi 48,5 tysiąca pieców. Krakowskie działania dały już realną zmianę, czy tylko nadzieję?

- Jest realna zmiana. Około 30% mniej jest pyłów zawieszonych. Powietrze nie ma jednak granic i dochodzi to z sąsiednich gmin. My przekazaliśmy pewną kwotę pieniędzy dla gmin sąsiednich. Nie mogą być jednak realizowane pomysły niektórych, żeby Kraków za to zapłacił innym gminom. To nie jest prawnie możliwe. Jest program rządowy. Jak Sejmik działa, jest program rządowy to mają pieniądze.

 

Czyli nie widzi pan już pola manewru Krakowa, żeby przyspieszyć działania aglomeracji?

- Robimy w tej materii wszystko co jest możliwe.

 

Co mówi 18 uchwał przyjętych przez krakowską Rade Miasta i potem uchylonych przez wojewodę?

- Mówi to, że uchwały były niezgodne z prawem. Dla większości tych uchwał dawałem negatywną opinię.

 

Ale nie dla wszystkich.

- Nie. Ja oceniałem to merytorycznie i prawnie. Prawnicy wojewody doszli do wniosku, że są aspekty prawne, powołania na wyroki sądowe. Była uchwała dotycząca in vitro. Według wstępnych kwestii było to, że wojewoda jej nie uchyli. Ona była jednak kalką z uchwały bydgoskiej. Wypowiedział się w tej sprawie sąd i uznał ją za niegodną z prawem. Wojewoda nie miał innego wyjścia.

 

Czyli nie jest to najlepsza nota dla krakowskich radnych?

- Czasem się mówi, żeby takich uchwał nie podejmowano, ale…

 

W środę na sesję Rady Miasta trafi uchwała zmieniająca skład kapituły przyznającej medal Cracoviae Merenti. Nowa kapituła miałaby działać już bez arcybiskupa Jędraszewskiego. Co pan na to?

- Dałem negatywną opinię. Uważam, że jest to działanie polityczne. Ja rozumiem, że się można nie zgadzać z niektórymi wypowiedziami księdza arcybiskupa, ale nie jest to powód, żeby go usuwać z kapituły najwyższego odznaczenia krakowskiego. To kwestia stanowiska. W skład kapituły wchodzi metropolita, rektor uniwersytetu, pod przewodnictwem prezydenta miasta. Tak działało to od zawsze. Byłem w kapitule z kardynałem Macharskim, kardynałem Dziwiszem, teraz jestem z arcybiskupem Jędraszewskim. Może za jakiś czas przyjdzie kolejny metropolita. Jak do Krakowa wróci ksiądz Ryś, którego wszyscy uwielbiają, to znowu zmienimy uchwałę? Najgorszą rzeczą jest dostosowanie prawa do bieżącej sytuacji politycznej.

 

Radni z pana klubu zagłosują przeciwko tej uchwale?

- Mój klub radnych jest skonstruowany inaczej. Każdy głosuje jak chce. Nie ma dyscypliny. W sprawach budżetu czy absolutorium głosujemy jednakowo, ale w innych sprawach jest ich sumienie.