Zapis rozmowy Jacka Bańki z Radosławem Marzęckim, politologiem z Uniwersytetu Pedagogicznego i z Pawłem Grzegorczykiem, szefem portalu jagielloński24.

Jacek Bańka: Tragedia smoleńska wpłynęła na wybory polityczne młodych?

Radosław Marzęcki: Myślę, że 5 lat po katastrofie tego oddziaływania nie widać. Partie polityczne słabo trafiają ze swoimi narracjami do młodych, chociaż pewne postrzeganie państwa jest zgodne z młodzieżowymi diagnozami. Nie stawiałbym jednak tezy, że partie mają wielką władzę nad umysłami młodych.

 

J.B: To samo pytanie do pana. Pan zaczął głosować już po tragedii smoleńskiej.

Paweł Grzegorczyk: Tak. Mam za sobą jedne wybory. Tak samo jak kolega uważam, że podziały i role, które proponują nam dwie największe partie, nie przystają do preferencji młodych ludzi. Oni nie chcą rozmawiać na ten temat. To nie jest dla nich interesujące. Oni są propaństwowi. To polityka uprawiana na Wiejskiej. To nie ich problemy.

 

J.B: To znaczy, że młode pokolenie nie odbija podziału, który dzieli starszych?

R.M: Młodzi ludzie, jeśli chodzi o preferencje wyborcze, są podobni do ogółu. Są jednak cechy charakterystyczne, jak chwiejność głosowania czy chęć głosowania na nowe partie. Młodzi ludzie, jeśli chodzi o katastrofę, to postrzegają ją poprzez narracje polityków i mediów. Osiągnięto skutek uboczny, czyli znużenie tą tematyką. Media i politycy powinni się zastanowić na ile kwestia smoleńska jest kwestią naszego interesu. Czy my możemy ten interes zdefiniować? Na ile interes publiczny został zastąpiony logiką walki politycznej i logiką medialną, gdzie news staje się produktem, który można sprzedać. Wtedy zamyka się szersza polityka. Czego się nauczyliśmy z katastrofy jako społeczeństwo.

 

J.B: Ta katastrofa pomaga młodym ludziom tłumaczyć sobie dzisiejszą Polskę?

P.G: Wydaje mi się, że w tym roku jest ciekawy trend. Coraz więcej jest wyważonych tekstów nie o zachowaniu konkretnych osób a państwa. Jak to było przygotowane? Dzisiaj czytałem tekst Moniki Olejnik, który był wyważony. U nas też jest coraz więcej opinii o naszym instytucjonalnym zachowaniu. To była wielka tragedia. Młodzi coraz bardziej chcą o tym dyskutować, mimo że dyskusje akademickie o katastrofie są niemożliwe. To polityczny temat. Młodzi się jednak zastanawiają jak to się stało. Politycy chcą dyskutować kto popełnił błąd, ale my dyskutujemy jak dana instytucja się zachowała i dlaczego po 5 latach niewiele wiemy.

 

J.B: Z tych tekstów płynie dzisiejsza narracja, że albo państwo nie funkcjonuje, albo funkcjonuje na podstawowym poziomie. To jest ta perspektywa, z której młodzi patrzą na Polskę?

R.M: Ja bym popatrzył na młodych pozytywnie. Oni mają potencjał ilościowy i jakościowy. Badania pokazują, że młodzi są dumni z tego, że są Polakami. Oni czują dumę w momentach ważnych dla państwa, jak uroczystości państwowe. Młodzi są szczęśliwi z tego, że żyją w Polsce. Oczywiście są opinie odbiegające od tego, ale młodzi są też niezadowoleni z tego jak państwo funkcjonuje. Te dyskusje są potrzebne w polityce i w mediach. To może zmieniać naszą świadomość. Ta zmiana kultury politycznej musi przyjść. To przyspieszy za sprawą młodych. Pytanie czy elity wezmą odpowiedzialność za młodych.

 

J.B: Dumni, ale przekonani, że państwo funkcjonuje słabo?

P.G: Żeby nie było tak pozytywnie, to ostatnio było ważne wydarzenie. Były apele o międzynarodowe śledztwo, mówiące że nasze państwo sobie z tym nie radzi. Studziłbym te nastroje. To pokazuje, że sobie nie radzimy a te stenogramy szkodzą naszej dyskusji i chłodnej analizie.

R.M: Zgoda. Chodzi o samopoczucie i stosunek emocjonalny do bycia Polakiem. To nie jest mocno związane z oceną państwa. Z tych samych badań wynika, że młodzi ludzie częściej twierdzą, że mamy złych przywódców niż dobrych, że Polska jest źle rządzona, że pieniądze publiczne są źle wydawane, że politycy nie interesują się ludźmi. Częściej młodzi podkreślają, że politycy dzielą społeczeństwo a nie integrują.

 

J.B: Najmłodsze pokolenie to raczej dzieci posmoleńskie czy ludzie, którzy nie chcą słuchać o tragedii?

R.M: Znowu jest dychotomia. To nie jest zero-jedynkowe. Politycy narzucili nam ten dyskurs. Oni na tym korzystają, media też. Natomiast to jest podobna dyskusja jak o pokoleniu JP2. Emocje zostały wygaszone a my cały czas wracamy do momentu kluczowego, kiedy to rozpalało emocje. Powinniśmy podejść do tego z dystansem. Nie jesteśmy sierotami posmoleńskimi. Wydaje mi się, że to jednak jest dalej ważny punkt odniesienia w tożsamości politycznej.

P.G: Młodzi nie są zainteresowani rozmową na ten temat. To jest roztrząsane przez media, ale młodzi mają inne problemy. Tak jak kolega powiedział, 5 lat od katastrofy powoduje, że temat gaśnie.